Jeszcze raz okazało się, że Warta znacznie lepiej radzi sobie na wyjazdach niż na „własnym” stadionie w Grodzisku. W Warszawie rozbroiła Legię, która liczyła na pewną zdobycz. Zieloni prowadzili 2:0, pozwolili sobie strzelić dwa gole, ale remis i tak jest cennym łupem.
W pierwszej połowie potwierdziło się, jak niewygodnym dla ligowych przeciwników zespołem jest Warta. Nie pokazywała pięknego futbolu, ale skutecznie neutralizowała ofensywne zapędy Legii. W dodatku dość szybko zaskoczyła ją kontratakiem i wyszła na prowadzenie po strzale Prikryla. A raczej dwóch, bo pierwszą próbę bramkarz gospodarzy sobie poradził, ale był bezradny za drugim razem.
To nie był koniec nieszczęść Legii, bo krótko przed końcem pierwszej połowy goście zdobyli drugiego gola, po rzucie karnym wykonanym przez Eppela. Niestety, w doliczonym czasie szczęście się od Warty odwróciło i Legia złapała kontakt, też po rzucie karnym podyktowanym za przypadkowy faul. Dopiero wtedy legioniści zrobili się prawdziwie groźni, a zespół z Poznania starał się już tylko dotrwać do przerwy z prowadzeniem.
Stracili je krótko po przerwie, ale po zmianach przeprowadzonych przez trenera Szulczka Warta na nic już gospodarzom nie pozwoliła i spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2.