Nie żyje Eugeniusz Olszyna
Był napastnikiem Lecha w pierwszych latach po odzyskaniu ekstraklasy po dziewięcioletniej przerwie. Występował w pierwszej drużynie od 1974 do 1977 roku. W tym czasie rozegrał
Był napastnikiem Lecha w pierwszych latach po odzyskaniu ekstraklasy po dziewięcioletniej przerwie. Występował w pierwszej drużynie od 1974 do 1977 roku. W tym czasie rozegrał
Złośliwie pogratuluję ci precyzji, bo trafić w jednym meczu dwa razy w ten sam punkt poprzeczki to nie lada wyczyn. Po ostatnim gwizdku sędziego w
Już po pierwszej połowie pierwszego meczu w ramach eliminacji do Ligi Europy było jasne, że w kolejnej rundzie Lech zagra z norweskim FK Haugesund. Prowadził wysoko z Macedończykami, a Norwegowie demolowali Irlandczyków z północy. Mecze na tym poziomie odbywają się co tydzień, dlatego losowaniem objęto obie rundy. Zadecydowało ono, że pierwsze spotkanie odbędzie się w Norwegii. Gospodarze zaczęli sprzedawać na nie bilety zanim w rewanżu postawili kropkę nad „i”.
Od kiedy przypomniałeś kibicom Lecha o swoim istnieniu, każda informacja przyjmowana jest z wielkim zaciekawieniem. Czym to tłumaczyć?
– Nie wiem. Może ludzie darzą mniej jakimś sentymentem, a może to mój nieodparty urok i czar osobisty (śmiech). Nie będę udawał, że nie dostrzegam tego zjawiska, bo przecież odbieram mnóstwo sygnałów o zainteresowaniu moją osobą. Zastanawiam się nad tym. Przez wszystkie te lata utrzymywałem kontakty ze znajomymi i przyjaciółmi, spotykałem się z nimi i w naszych rozmowach temat lat 90. nie istniał. Wystarczyło, że po 17 latach pokazałem się na stadionie, a pamięć o mnie odżyła.
O tej porze roku rozpoczynał pan batalię o ligowe który. Teraz przygląda się pan dawnej drużynie jako kibic.
– Czas spędzony z futbolem musi coś po sobie zostawić. Wracają do mnie odczucia związane z profesjonalnym graniem w ekstraklasie. Teraz jednak patrzę na te wydarzenia z pozycji kibica Lecha. Liczę, że wiosna będzie pełna emocji. Jesienią, a właściwie w drugiej jej części Lech bardzo fajnie się wydobył z zapaści, ciągle jest w grze i walczy o najwyższe cele. Z jakim skutkiem – dopiero się przekonamy. Dobrze znam takie odczucia. U trenera Bakero byliśmy na 8-9 miejscu, a załapaliśmy się do europejskich pucharów. Siła mentalna drużyny potrafi zdziałać wiele.
Niespodziewanie pokazałeś się na konferencji Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań. Wcześniej, przez długie lata nie pojawiałeś się w tym środowisku. Skąd ten pomysł? Co cię skłoniło do przyjęcia zaproszenia?
– Stowarzyszenie mnie nie zapraszało, sam wyszedłem z tą inicjatywą. Muszę jednak podziękować za umożliwienie mi tego, za pozytywną reakcję na mój pomysł. Zaczęło się od tego, że ideę odnowienia flagi mojego autorstwa przedstawiłem Olafowi, od którego uzyskałem aprobatę i Jarkowi Czyżowi, któremu dziękuję za konsultacje i pomoc techniczną. Przy tej okazji poznałem Radosława Majchrzaka, Edgara Trzcielińskiego i Marcina Kawkę, czyli ludzi ze Stowarzyszenia. Wyrażam im za to wdzięczność.
Gra pan jeszcze w piłkę?
– Wyłącznie amatorsko. Organizm, przyzwyczajany przez wiele lat do dużego wysiłku i do intensywnych treningów wciąż domaga się ruchu, więc nie mogę całkowicie odizolować się od sportu. Zawodowe granie w piłkę to jednak dla mnie przeszłość.
Nie tak dawno mówiło się, że zwiąże się pan z Wartą Poznań, klubem o długich tradycjach, wciąż popularnym, choć oczywiście daleko mu w tym do Lecha.
– Trenowałem w Warcie, w grę wchodziło podpisanie umowy, codzienne treningi i gra w zielonych barwach, ale nie mogłem sobie na to pozwolić. Dokładałbym do tego biznesu, bo przecież do klubu trzeba byłoby dojeżdżać, a mieszkam teraz pod Poznaniem.
Spodziewałeś się aż tak dla Lecha niekorzystnego losowania eliminacji Ligi Mistrzów?
– Nie wiem, czy można powiedzieć, że to losowanie jest niekorzystne. Oczywiście sama nazwa FC Basel robi duże wrażenie na fanach Lecha Poznań, bo to znana marka, wielokrotny uczestnik Ligi Mistrzów. Skoro jednak ma się plany, marzenia, myśli się o grze w Europie, to trzeba brać pod uwagę, że prędzej lub później przyjdzie się mierzyć z tak klasowymi przeciwnikami. W przeciwieństwie do wielu osób nie jestem totalnym pesymistą przed dwumeczem z drużyną z Bazylei. Pewnym utrudnieniem może być to, że pierwsze spotkanie odbędzie się w Poznaniu, a rewanż na stadionie w Bazylei, ale uważam, że drużyna poznańskiego Lecha z tygodnia na tydzień staje się dojrzalsza i potrafi nawiązać walkę z dobrym rywalem, mimo twierdzeń władz klubu, że nie jest to jeszcze zespół na miarę Ligi Mistrzów.
Od dawna nie oglądaliśmy cię na ligowych boiskach. Jak się czujesz?
– Już jest wszystko w porządku. Przez półtora miesiąca nie mogłem grać, bo naciągnąłem więzadło w kolanie. Było nawet zagrożenie czegoś poważniejszego, w końcu mam już swoje lata, na szczęście zakończyło się na kilku tygodniach przerwy w grze i treningach.
W meczu przeciwko Lechowi będziesz mógł już zagrać?
– Zdrowie mi na to pozwala. W piątek wieczorem odbyliśmy długi trening, uczestniczyłem w nim. Nie wiem, czy trener mnie wystawi, ale jestem gotów podjąć wyzwanie – tym bardziej, że mecze przeciwko Kolejorzowi mają dla mnie szczególne znaczenie.