Lech dobrze sobie ostatnio radzi z zespołami z niższych lig. Ostatni raz dał się pokonać Rakowowi Papszuna. Gdy ten coraz lepiej grający, zyskujący charakterystyczny styl zespół występował w pierwszej lidze, nie miał problemu z ograniem beznadziejnego wówczas Kolejorza. Teraz trzeba grać z liderem pierwszej ligi, rozpędzonym, sprawnie operującym piłką. Łatwo w Gdyni nie będzie, sama jakość piłkarska może nie wystarczyć. Trzeba pokazać charakter, wyjść na boisko tylko po to, by zejść z niego z awansem.
Trener John van den Brom, który zaliczył tej jesieni wiele paskudnych, dołujących kibiców wpadek, jak zapewnia, Arki nie lekceważy. Zdaje sobie sprawę, że pucharowy rywal prezentuje poziom ekstraklasowy, jest głównym kandydatem do awansu, sztab Lecha rozpracował sposób jego gry. Problem tylko w tym, że często to, co Holender mówi na przedmeczowych konferencjach prasowych, nie znajduje potwierdzenia w przebiegu meczu. Gdynianie to zespół dobry, ale wszystko będzie zależeć od tego, jak pokaże się Lech.
Ten mecz rozegrany zostanie trzy dni przed kolejnym ligowym, a pięć po poprzednim. Trener wyklucza wiele rotacji w składzie na czwartkowe spotkanie, bo przez te kilka dni zawodnicy zdążyli wypocząć. Zmiany nastąpią natomiast przed niedzielnym pojedynkiem z Piastem. Pewne jest tylko to, że nie zagra Ba Loua, ofiara niepoczytalnych decyzji sędziego Frankowskiego, który nie zdecydował się przerwać śnieżnego meczu w Kielcach. Na jednym skrzydle wystąpi Velde, na drugim Gholizadeh i Hotić, nie wiemy tylko, w jakiej kolejności. Irańczyk jest zupełnie zdrowy i w pełni sił. Na zaśnieżonym boisku, grając pierwszy raz od początku, nie mógł pokazać pełni umiejętności, zresztą ocena kogokolwiek za ten występ jest absurdem. Faktem jest jednak, że na samym początku zmarnował świetną okazję bramkową.
Do Kielc nie pojechał Szymczak. Zmiennikiem Ishaka był w końcówce Sobiech, któremu w kluczowej akcji śnieg nie uniemożliwił podania do wychodzącego na dobrą pozycję Velde. Możemy być pewni, że znów od początku zagra Ishak, Szymczak wejdzie na boisko w drugiej połowie. Kłopotem jest obsada lewej obrony. Andersson raz po raz przekonuje nas, że nie jest solidnym obrońcą. Upośledza go zanik defensywnych umiejętności i całkowity brak prawej nogi. Nawet do najprostszych zagrań potrzebuje lewej. Ktoś, kto go obserwował przed transferem, nie wykazał się spostrzegawczością. W pełni zdrowia jest Barry Douglas, ale raczej nie w pełni sił, bo to już nie jest młodzieniaszek, raczej nie rozegra trzech meczów w tygodniu.
Nie zapowiada się, by i tym razem grę utrudniły opady śniegu. Boisko w Gdyni, póki co, jest zielone i nieźle utrzymane mimo zimowego starcia derbowego z Lechią. Zapowiadane są opady śnieg, ale drobnego. Silnego mrozu nie będzie, temperatura meczu rozgrywanego w grudniu o absurdalnej godzinie 21 (co zawdzięczamy Polsatowi, któremu na szczęście kończą się prawa do pokazywania tych rozgrywek) będzie minimalnie ujemna. Niewiadomą jest wiatr, który o tej porze rok potrafi wyrządzić piłkarzom i widzom duże szkody.
Puchar Polski słynie z niespodzianek, właśnie przekonała się o tym Legia. Ewentualna porażka Lecha byłaby nią z całą pewnością, ale nie sensacją, bo ten zespół nie budzi zaufania, a grająca u siebie Arka jest dobrze zorganizowana, lubi posiadać piłkę. Czołowym jej zawodnikiem jest Olaf Kobacki, wychowanek i wciąż jeszcze kibic Kolejorza. Jest szczególnie zmotywowany, to dla niego chyba najważniejszy występ w karierze. Z pewnością będzie atutem Arki, która stanie na głowie, by znów zaskoczyć Lecha.