Przestraszeni, niepewni swego. Takiego mamy teraz Lecha

Można się było obawiać wyjazdu do Zabrza. Górnik odprawiał jednego rywala po drugim, czekał na sponiewieranego w Częstochowie Lecha z nadziejami na pokonanie go u siebie pierwszy raz od lat, na uczczenie dwóch jubileuszy – 25-lecia kibicowskiej organizacji i 30-lecia pracy w ekstraklasie trenera Jana Urbana. Lech ograć się nie pozwolił, ale był zbyt słaby, by przeprowadzić choćby jedną skuteczną akcję.

Mariusz Rumak spełnił zapowiedź – przeprowadził zmiany, jednak nieliczne, nie pozwalała na to sytuacja kadrowa. Z nostalgią wspominamy satysfakcję byłych trenerów mających po dwóch różnorzędnych (lub prawie równorzędnych) piłkarzy na każdą pozycję. To już przeszłość. Złe decyzje i zaniechania, a także nieszczęśliwe zdarzenia osłabiły dawny zespół. Trener może teraz zmieniać graczy bez formy na jeszcze gorszych. Wystawienie Douglasa przeciwko szybkiemu Kapralikowi wyglądało na proszenie się o guza. Szkocki weteran jak zwykle popełnił kilka błędów, na szczęście nie były one brzemienne w skutki. Osoba Douglasa, niegdyś gracza klasowego, dobrze ilustruje zachodzące w tym klubie przemiany.

Górnik grał po swojemu – szybko, z rozmachem, bez problemu uwalniał się spod wątłego pressingu, często nacierał. Strzałów wielu jednak nie oddawał, zresztą Lech podobnie. Goście ani razu poważniej nie zagrozili obronie. Brakowało odwagi i zdecydowania, gra była przede wszystkim bezpieczna, jakby Lech przyjechał głównie po to, by się obronić przed kontratakami. Kiedy już Szymczak dobrze podał do Velde, ten w kluczowym momencie dał sobie odebrać piłkę. Norweg miał w tym meczu na sumieniu jeszcze gorsze zagrania. Sposób, w jaki unicestwiał dobrze zapowiadające się kontrataki, to kryminał. Trener nie ma prawa pozostawać na to obojętnym.

Inna sprawa, że właśnie Velde był na początku drugiej połowy bliski zdobycia gola. Strzelił po swojemu, w dalszy narożnik, jednak zbyt daleko od słupka i bramkarz mógł się wyciągnąć, by odbić piłkę. Ta część meczu była w wykonaniu Lecha najbardziej znośna. Niebawem miał jeszcze lepszą sytuację. Pereira, który zastąpił niedomagającego Czerwińskiego, powinien był podać do Hoticia wzdłuż bramki lepiej i nie po ziemi. Wtedy obrońca nie zdołałby przeciąć lotu piłki i Bośniak stanąłby przed szansą zdobycia łatwego gola. W samej końcówce pecha miał Szymczak, po jego sytuacyjnym uderzeniu i interwencji bramkarza piłka odbiła się od słupka. Inna sprawa, że ta końcówka wyglądała żałośnie. Lech nie wykazał żadnej determinacji w dążeniu do zwycięstwa, wolał wymieniać bezpieczne podania.

Górnik nie miał aż tak dobrych okazji. Inicjatywa należała do niego, choć nie miał matematycznej przewagi w posiadaniu piłki. Nie rozgrywał jej jednak z namaszczeniem, ale wyprowadzał szybkie ataki i na przedpolu Mrozka panowało zmieszanie, obrońcy (zwłaszcza Blażić) zablokowali wiele uderzeń. Gdyby Lech nie był psychicznie rozbity, wykazał odwagę, gdyby nie udzieliła mu się obowiązująca przy Bułgarskiej ostrożność, prawdopodobnie wygrałby w Zabrzu. Górnik to ciekawa, atrakcyjnie i szybko grająca drużyna, ale przy odrobinie polotu i pewności siebie można było strzelić zwycięskiego gola psując miejscowym święto.

W poprzednich sezonach Lech najbardziej mógł liczyć na swych skrzydłowych. Dziś nie napędzają oni ataków drużyny. Chaotyczny, ale przebojowy Ba Loua spędził mecz na ławce. Forma Velde jest tragiczna. Doprowadzenie go do takiego stanu to – używając biznesowego, obowiązującego w tym klubie języka – działanie na niekorzyść spółki. Gdyby palący się do wyjazdu z Poznania Norweg grał jak wcześniej, latem zostałby sprzedany za niemałe pieniądze. Za takiego Velde nikt dużo nie zapłaci, z drugiej strony lepiej go mieć niż patrzeć, jak zamienia się na kasę wydawaną na wszystko oprócz budowania drużyny.

Udostępnij:

Podobne

Murawski: zatrzymają się na nas

Gospodarze nie przystąpią do niedzielnego meczu z Lechem wypoczęci. Nie mogli się do tego starcia przygotowywać długo. Jeszcze w czwartek wieczorem rozgrywali historyczny dla siebie

Atuty po stronie Lecha

Gdy cztery czołowe zespoły grają między sobą, wiele można się spodziewać po kolejce ligowej. Lech zainteresowany jest tylko utrzymaniem pozycji lidera, a zwycięstwo w Białymstoku

Zgrany zespół czy indywidualna jakość?

To był kolejny występ Lecha, w którym zwycięstwo zawdzięcza nie sposobowi gry, ale klasie czołowych, najlepszych w lidze piłkarzy. Niektóre elementy szwankowały, z meczu na

Zwycięstwo z małym niedosytem

Ze Stalą Mielec Lechowi nigdy nie grało się łatwo, można więc było się obawiać, że znów wpadnie w pułapkę. Pokonanie rywala 3:1 jest cenne, przyniosło