Po co komu mistrzostwo Polski?

To już nawet nie jest wyścig żółwi. Czołowe drużyny polskiej ekstraklasy dokonują cudów, żeby tylko nie wyprzedzić rywali. Dochodzi do tego, że marny remis nie zwiększa straty do lidera. Wprost przeciwnie – pozwala awansować, zmniejszyć dystans do lidera. Ktokolwiek zostanie mistrzem, będzie mógł się „pochwalić” rekordowo niskim dorobkiem punktowym.

Taka sytuacja powinna dopingować do działania kluby z mniejszymi możliwościami finansowymi, ale z ambitnymi władzami i fachowo budowaną oraz zarządzaną drużyną. Gdyby Stal Mielec, płacąca piłkarzom bez porównania mniej niż np. Lech, nie straciła wielu punktów jesienią, miałaby realne szanse pokazania się w europejskich pucharach. To samo można powiedzieć o przeżywającym poważne problemy finansowe i organizacyjne Górniku.

Nie ma racjonalnego wytłumaczenia zjawisk zachodzących w Lechu Poznań. Dlaczego władzom klubu nie zależy na sukcesie, na kolejnym trofeum, stworzeniu sobie możliwości długiego grania w Europie? W sytuacji, gdy lider po jesieni Śląsk, Legia, Jagiellonia, Pogoń nałogowo gubią punkty, wygranie kilku spotkań nie tylko dałoby pierwsze miejsce w tabeli, ale i pozwoliłoby wypracować w miarę bezpieczną przewagę, spokojnie zmierzać po tytuł. Ruchy, jakie nastąpiły w klubie po zwolnieniu van den Broma nie świadczą o stawianiu sobie wysokich celów.

To wszystko pokazuje, jak słaba jest nasza ekstraklasa, jak marni dyrektorzy sportowi tu pracują. Dlaczego Czesi, dysponujący mniejszym potencjałem, mają kluby walczące jak równy z równym z zespołami z mocnych lig europejskich? Chyba tylko dlatego, że tam za zarządzanie klubami sportowymi biorą się ludzie z pojęciem. W Czechach chyba się nie zdarza, by właściciel rodzinnego klubu osobiście nim zarządzał, zajmował się tym, co przeznaczone jest dla zawodowców. To zbyt poważna, a przede wszystkim zbyt droga sprawa, by służyła do zabawy.

Kibice Lecha coraz częściej dają wyraz rozczarowaniu. Nie dociera do nich, że można mieć tak wielką szansę wypłynąć na szersze wody, a z tego się nie korzysta. Nie potrzeba wydawać ogromnych pieniędzy, by w polskiej lidzie odnieść sukces. Wystarczy trochę determinacji, pomysł na budowę drużyny, umiejętność sprowadzania niekoniecznie drogich, ale dobrze wpisujących się w zespół zawodników.

Możemy krytykować trenera, dyrektora sportowego, jednego i drugiego piłkarza, ale to bez sensu. Wszyscy oni są pracownikami, sami się nie zatrudnili. Ktoś nimi zarządza, stawia warunki, stwarza możliwości skutecznego działania, wyznacza cele. Albo i nie wyznacza, bo satysfakcjonuje go zwyczajne trwanie. W tej sytuacji wszystkim, którym zależy na powodzeniu Lecha Poznań, należą się wyrazy serdecznego współczucia.

Udostępnij:

Podobne

Lech w sparingu pokonał 3:1 Wartę

W przerwie na zgrupowania reprezentacji piłkarze Lecha i Warty, chcąc zachować rytm meczowy, rozegrali spotkanie sparingowe. Odbyło się ono na bocznym boisku Enea Sadionu i

Zadanie Lecha: odzyskać rytm

Odczarował kilka stadionów, przełamał złe serie, zanotował najlepszy start w lidze od dekad. Jego drużyna lideruje i wydaje się nabierać rozpędu. A tu jak na