Remis w Zabrzu. Lech bez zaskoczenia, znowu zawiódł 

Jedynym pozytywem dla Lecha jest brak porażki. Był bardzo niedokładny, notował wiele strat, bez zaskoczenia, znowu pokazał swoje ofensywne ograniczenia, a piłkarze indywidualnie wyglądali bardzo mizernie. Mimo to udało się popsuć święto miejscowym, co jest jedynym punktem, na którym Mariusz Rumak może budować pozytywną narrację.

Nastroje przed spotkaniem doskonale znane. Górnik faworytem 

Przed meczem obie drużyny znajdowały się na przeciwnych biegunach. Lech do Zabrza przyjechał bez kontuzjowanych Mikaela Ishaka, Filipa Dagerstala i Afonso Sousy, a jakby tego było mało, nieuprawniony do gry był pauzujący za kartki Filip Marchwiński. Drużyna Mariusza Rumaka była mocno poraniona po odpadnięciu z Pucharu Polski w 119 minucie z Pogonią Szczecin i blamażu w Częstochowie. Trener lechitów zdecydował się na pięć zmian względem pojedynku z Rakowem stawiając na Barry’ego Douglasa, Mihę Blazicia, Alana Czerwińskiego, Nikę Kvekveskiriego i Filipa Szymczaka.

Z kolei Jan Urban miał do dyspozycji wszystkich swoich podopiecznych, z czego skorzystał wystawiając najmocniejszy skład. Gospodarze przystępowali do meczu rozpędzeni po odprawieniu z kwitkiem nowego lidera ligi, Jagiellonii Białystok, dodatkowo mając u siebie serię 6 zwycięstw z rzędu. Na trybunach zasiadł komplet widzów mających nadzieję na godne świętowanie urodzin grupy kibicowskiej. Faworyt tego meczu był jeden, Górnik.

Pierwsza połowa ze wskazaniem na gospodarzy, ale fajerwerki tylko ze strony kibiców

Pierwsza dobrą szansę w 6. minucie stworzyli gospodarze, a dokładnie Lawrence Ennali. Niemiec w niezłej pozycji przeniósł piłkę nad poprzeczką bramki Bartosza Mrozka. Po kwadransie gry groźnie z rzutu wolnego uderzył Erik Janza, golkiper Kolejorza wypuścił piłkę z rąk, ale defensorzy zażegnali niebezpieczeństwo. Chwilę później sędzia wstrzymał grę z powodu wystrzelenia fajerwerków i użycia innych środków pirotechnicznych. 

Po raz kolejny niebezpiecznie zrobiło się w doliczonym czasie pierwszej połowy. Lukas Podolski wyprowadził kolegę na czystą pozycję. W ostatniej chwili sytuację uratował Miha Blazic. Po 4 dodatkowych minutach Tomasz Musiał zaprosił piłkarzy do szatni. Lech znowu nie stworzył sobie żadnej dobrej szansy na gola. Stać go było na kilka wypadów z kontrą, jednak przez swoją niedokładność nic z tego nie wyniknęło. Indywidualnie ciężko kogoś szczególniej pochwalić. Najsłabiej prezentowała się lewa strona tworzona przez Barrego Douglasa i Kristoffera Velde. Gospodarze kontrolowali przebieg gry, atakowali bocznymi sektorami, ale można było spodziewać się, że będą bardziej konkretni w ofensywie. W tej części gry więcej działo się na trybunach niż na boisku. 

Druga część wielkich zmian nie przyniosła. Lech nieporadny w ofensywie 

Mariusz Rumak w przerwie postanowił zareagować zostawiając w szatni Nikę Kvekveskiriego, jego miejsce zajął Dino Hotić. Po wznowieniu gry lechici ruszyli jakby z postanowieniem poprawy, nawet całkiem przyzwoity strzał oddał Velde, ale Daniel Bielica bez problemu sobie poradził. Kilka minut później sędzia Musiał podszedł do monitora, by rozpatrzyć potencjalnego karnego dla zabrzan, ale nie dopatrzył się przewinienia. Animuszu gościom nie wystarczyło na długo. Do inicjatywy wrócili podopieczni Jana Urbana, bezskutecznie próbowali Erik Janza czy Lukas Podolski. Minuty mijały, a obraz gry bez zmian. Górnik z dużą przewagą i coraz bliższy otwarcia wyniku. 

Swoje niezadowolenie wyrażali kibice zachęcając w ostrych słowach Kolejorza do gry. Około kwadrans przed końcem Lech spróbował otwarzyć wynik, jednak robił to na tyle nieudolnie, że nic z tego nie wyniknęło. Dopiero w ostatniej minucie podstawowego czasu gry dogodną sytuację miał Filip Szymczak, który obił słupek. Pod sam koniec jeszcze gorąco zrobiło się pod bramką Bartosza Mrozka, jednak rezultat pozostał niezmienny.

Z Zabrza Mikołaj Duda 

Udostępnij:

Podobne

Przedwczesne marzenia?

W ostatnich pięciu meczach, na przełomie 2024 i 2025 roku, Lech zdobył „aż” 4 punkty. Jeszcze w piątek, mimo porażki w Gdańsku, traktowany był jako

Powrót do Poznania i do normalności

Po każdym zaskakująco złym występie Lech zalicza dobre spotkanie. Dużo lepiej niż na wyjazdach czuje się i punktuje na własnym stadionie. Mierząc się z mocnymi