Ośmieszyli słabiutką Lechię. Piątka do zera!

Wynik meczu sugeruje ogromną przewagę i świetną grę Kolejorza. Do doskonałości jednak było daleko. Nie musiał się zresztą zbytnio wysilać, bo trafił na beznadziejnie grającą i całkowicie bezradną Lechię Gdańsk. Oddał 7 celnych strzałów, a wygrał aż 5:0. Goli mogło być nawet więcej, bo w wielu sytuacjach obrońcom gości dopisało szczęście. Mecz nie stał na wysokim poziomie, choć dużo się działo, padały kuriozalne gole.

Już po kilkunastu sekundach Lech mógł, a właściwie powinien wyjść na prowadzenie. Po błyskawicznym ataku pika trafiła do znajdującego się w świetnej sytuacji Karlstroma, który mógł strzelić w dowolny punkt bramki. Trafił jednak w tylną część ciała Ishaka, po czym słabo orientujący się w wydarzeniach na boisku młody sędzia wskazał na rzut rożny dla Kolejorza. Nawałnica trwała także w kolejnych minutach i wydawało się, że Lech zmiażdży słabego rywala. Nie udawało się niestety zdobyć gola, choć dobrych okazji nie brakowało i wtedy jeszcze można się było obawiać kolejnego nieskutecznego meczu Lecha.

Wszystko zmieniło się po jednym z rzutów rożnych. Piłka trafiła do znajdującego się z prawej strony boiska Rebocho, który dośrodkował, a Milić musnął ją głową i wpadła tuż przy słupku do bramki. Lechowi grało się teraz swobodniej, ale to nie znaczy, że płynnie i składnie. Miał duże problemy z konstruowaniem ataków, brakowało mu pomysłów na rozmontowanie obrony gości, Kwekweskiri z dystansu uderzał często, ale bardzo niecelnie, w dodatku bramkarz Kuciak, mimo iż jego zespół przegrywał, nie zaniechał gry na czas, jakby się spodziewał, że spotka go tego wieczoru jeszcze dużo złego.

Wydawało się w tej sytuacji, że jednobramkowe prowadzenie to wszystko, na co stać Lecha. Jednak z pomocą pospieszył mu nie kto inny, jak wspomniany Kuciak. Obrońca wycofał do niego piłkę, a na próbę dalekiego wybicia gotowy był Skóraś. Zaatakował bramkarza, który trafił w jego stopę i sam siebie zaskoczył – piłka lobem wpadła do bramki. Po przewie Lechia nie miała już nic do stracenia i przystąpiła do ofensywy, była w tym jednak żałośnie bezradna. Nic jej nie wychodziło i tylko nieumiejętności wyprowadzenia przez Lecha szybkich ataków zawdzięcza, że mecz nie skończył się wynikiem dwucyfrowym.

Do tej pory Kolejorz miał problemy z wykorzystywaniem stałych fragmentów gry. Tym razem udało mu się to dwukrotnie, najpierw w pierwszej, potem w drugiej połowie, gdy Kuciak po strzale Ishaka interweniował tak niefortunnie, że wpadł z piłką do bramki. Lech grał teraz na luzie, wymieniał wiele podań, momentami wręcz ośmieszał udającą, że atakuje Lechię. Trener van den Brom dokonał kilku zmian, a jednym z nowych graczy był Velde, który w końcówce przeprowadził dwie indywidualne akcje. Najpierw po dobrym podaniu od innego rezerwowego Marchwińskiego i rajdzie lewą stroną boiska zszedł do środka i strzelił piękną bramkę. Po kilku minutach chciał to powtórzyć, ale na linii strzału znalazł się defensor Lechii, który zmienił lot piłki i Kuciak znów musiał wyjąć ją z siatki.

Do końca meczu pozostało kilka minut i można się było spodziewać, że ambitnie atakująca Lechia zdąży stracić jeszcze jedną bramkę. Sędzia zlitował się jednak nad nią i skończył mecz nie doliczając ani minuty.

Udostępnij:

Podobne