W niedzielny wieczór stadion Kolejorza niemal całkowicie się wypełni, nie tylko dlatego, że na mecz przyjaźni z Cracovią przyjadą zorganizowane grupy uczestników akcji „Kibicuj z klasą”. Na kolejny mecz, przeciwko Legii, biletów brakuje od wielu dni. Kibice, na przekór temu, co widzą w wykonaniu męczących się grą piłkarzy, wciąż wierzą w zdobycie mistrzostwa. Nie przyjmują do wiadomości, że klub mógłby tak dużą szansę wypuścić z ręki, zawieść dziesiątki, a raczej setki tysięcy fanów.
Jeżeli w tym sezonie Lech nie wykorzysta tak sprzyjającego układu w lidze i nie zdobędzie mistrzostwa, nie trener będzie winowajcą, bo funkcję tę, przy odrobinę mniejszym minimalizmie ze strony decydentów, mógł pełnić ktoś o większych możliwościach. Także nie źle przygotowani do rozgrywek piłkarze, wyjątkowo zresztą nieliczni. To nie za sprawą trenerskich decyzji na ławce rezerwowych zrobiło się tak dużo miejsca. Obecnej kadry, skromnej i przetrzebionej kontuzjami, nie ma co porównywać do tej mistrzowskiej sprzed dwóch lat, gdy klubowi zależało na tytule. Teraz żadnej determinacji nie widać.
A szkoda, bo otwiera się szansa na zarobienie solidnych pieniędzy na rozgrywkach europejskich. Gdyby Lech wygrał ligę, w drugiej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów byłby rozstawiony, co stworzyłoby możliwość długiej gry w pucharach. Kim trzeba być, by dobrowolnie z tego zrezygnować, nie sięgnąć po coś, o czym marzy całe poznańskie środowisko, usatysfakcjonować się prowadzeniem spokojnego rodzinnego biznesu?
Chcąc wciąż być w grze, bezwzględnie trzeba pokonać w niedzielę Cracovię. Jest ona w sytuacji dramatycznej i łatwo skóry nie sprzeda. Po ostatnich porażkach znalazła się nad przepaścią. Za nią już tylko strefa spadkowa. Jeszcze jedna strata punktów, przy korzystnym wyniku rywali, mogłaby spowodować to, czego jeszcze niedawno w Krakowie nikt sobie nie wyobrażał. Lech ma swoje zmartwienia i nie będzie się kierował sentymentem do zaprzyjaźnionego klubu, jemu punkty są nie mniej potrzebne.
Pytanie tylko, czy Lech nie pęknie, jest przecież zespołem nie tylko pozbawionym ważnych graczy, ale rozpaczliwie szukającym formy, a do tego emocjonalnie rozchwianym. Nadzieja w odzyskującym strzeleckie walory Ishaku, w Marchwińskim. Nic nie wskazuje, by odrodził się Velde. Osłabiona brakiem Salamona będzie defensywa. Kolejorz nie jest tej wiosny sobą – to oczywiste. Wciąż ma jednak w składzie kilku graczy wartościowych i bardziej od nich niż od gry całego zespołu zależy, czy uda się pokonać słabnącą Cracovię.