Bez bramek w Mielcu. Lech nie sprawił kibicom świątecznego prezentu

Lechici znów nie dali kibicom powodów do radości. Obie drużyny grały bardzo bezpiecznie, by przede wszystkim nie stracić bramki, a cele ofensywne zostały odłożone na dalszy plan. Kolejny mecz i kolejna strata punktów jeszcze bardziej oddalają Kolejorza od mistrzostwa, w które wierzą tylko najwięksi optymiści.

Przełamanie serii, czy strata punktów. Lech przed meczem na wybitnie niewygodnym terenie

Mariusz Rumak miał aż 2 tygodnie na przygotowania do tego meczu. Pojawia się tylko jedno kluczowe „ale”. Spora liczba jego zawodników wyjechało na zgrupowania reprezentacji lub ze względów zdrowotnych nie jest zdolna do gry. Widać to szczególnie po tym, że szkoleniowiec ma do dyspozycji zaledwie 6 rezerwowych, w tym Filipa Bednarka. Dodatkowo Lech na tym terenie ostatni raz wygrał ponad 30 lat temu. Niemniej jeśli Lech chce grać o mistrzostwo, to żadna wymówka nie zostanie zaakceptowana i by pozostać w chociaż matematycznym wyścigu, do Wielkopolski muszą przyjechać 3. punkty.

Stal do meczu przystępiła osłabiona brakiem tylko Maksymiliana Pingota, który nie może zagrać ze względów formalnych. Podopieczni Kamila Kieresia na wiosnę zgromadzili 14 punktów w 7 meczach, co czyni ich najlepszą drużyną tego roku. Przy Solskiego ostatni raz przegrała jeszcze w grudniu w pucharze Polski, a po wznowieniu rozgrywek musiała uznać wyższość przeciwnika tylko raz, gdy akurat zabrakło gwiazdy drużyny, Ilii Szkurina. Na trybunach zasiadł komplet widzów mających nadzieję na kolejne zwycięstwo swojej drużyny i praktycznie przekreślenie szans Lecha na udany sezon.

Pierwsza połowa do zapomnienia. Bezzębny Lech i groźna Stal. 

Zgodnie z oczekiwaniami i planami trenerów, to goście prowadzili grę, a gospodarze czekali na szybkie wyjścia. Bardzo groźnie robiło się po dośrodkowaniach z rzutów rożnych, które najczęściej kończyły się strzałami na bramkę – docenianego tutaj – Bartosza Mrozka. Lech grał bardzo słabo. Był niedokładny, bez pomysłu i sposobu na Mateusza Kochalskiego. 

To Stal była w swoim żywiole grając dokładnie tak, jak to sobie zaplanowała. W kilku sytuacjach była blisko umieszczenia piłki w siatce, a największe zagrożenie szło od nieuchwytnego Kokiego Hinokio. Kolejorz dopiero w ostatnich pięciu minutach przypomniał sobie, że atak pozycyjny trzeba kończyć strzałem i wreszcie zrobiło się niebezpiecznie także za sprawą zawodników ofensywnych, jednak bezbłędny był golkiper gospodarzy.

Druga połowa ze wskazaniem na Lecha, jednak dogodnych sytuacji brak 

Po przerwie znowu agresywniej wyszli piłkarze Kamila Kieresia szukając kolejnych szans na otworzenie wyniku. Lechitom po kilkunastu minutach udało się względnie uspokoić sytuację trzymając przeciwników na ich połowie. Około 20 minut przed końcem desygnowany do ratowania sytuacji został wracający po dłuższej przerwie Mikael Ishak. 

Gdy zegar wskazywał 80 minutę – jak się wydawało – w polu karnym padł na ziemię Kristoffer Velde po długiej analizie VAR Daniel Stefański stwierdził, że Norweg był faulowany, ale przed linią i podyktował rzut wolny, z którego Nika Kvekveskiri trafił tylko w przeciwnika. Arbiter zdecydował się doliczyć aż 10 minut, które upłynęły już na dominacji Kolejorza, jednak nie przełożyło się to na żadne konkrety i obaj bramkarze zakończyli mecz z czystym kontem.

Z Mielca Mikołaj Duda 

Udostępnij:

Podobne

Lech w sparingu pokonał 3:1 Wartę

W przerwie na zgrupowania reprezentacji piłkarze Lecha i Warty, chcąc zachować rytm meczowy, rozegrali spotkanie sparingowe. Odbyło się ono na bocznym boisku Enea Sadionu i

Zadanie Lecha: odzyskać rytm

Odczarował kilka stadionów, przełamał złe serie, zanotował najlepszy start w lidze od dekad. Jego drużyna lideruje i wydaje się nabierać rozpędu. A tu jak na