Tuszowanie błędów błędami

Obserwujący mecz Lecha z Lechią dziennikarze żartowali, że szybko strzelone bramki i w rezultacie niezagrożone zwycięstwo zachęci właściciela klubu do kolejnych transferów, oczywiście wychodzących. Drużyna jest wystarczająco mocna, by zarobić na sprzedaży kilku jeszcze piłkarzy i poszukać na trawiastych i plastikowych boiskach w Skandynawii młodych ludzi odpowiadających aktualnemu profilowi gry Lecha.

Kibicom jednak nie do śmiechu. Związani są uczuciowo z klubem, który w najbliższych dekadach raczej nie odniesie trwałych sukcesów, nie zaistnieje w Europie, zmarnuje potencjał i zainteresowanie, jakie budzi w sporej części kraju. Przyczyną jest polityka, której nijak nie można zrozumieć. Owszem, utrzymywanie się dzięki temu, co się wypracuje, ma sens. Przejmujący klub w 2006 roku Jacek Rutkowski zapowiedział, że ani myśli do tego interesu dokładać. Stworzy natomiast podstawy do zarabiania, i to z różnych źródeł – z tzw. dnia meczowego, od sponsorów, dzięki uzyskiwanym wynikom. Jako wytrawny biznesmen wie jednak, że zarabianie musi być poprzedzone rozsądnymi inwestycjami, a nie rabunkowym pozbywaniem się aktywów.

To zrozumiałe, że obecny Lech chce zarabiać, by mieć fundusze na solidną drużynę. Tyle, że jej budowa wymaga kompetencji i stawiania sobie ambitnych celów. Trudno akceptować rezygnację z szans na trofea i na dyskontowanie osiągniętych dzięki nim korzyściom. Każde mistrzostwo Polski, a były takie ledwo trzy, zapowiadało nie rozwój, lecz lata chude po włączeniu ostrego hamowania. Ostatni okres trzeba uznać za całkowitą klapę. Właściciel kolejny raz wdraża tryb oszczędnościowy, by nadrobić straty, które sam spowodował.

Drużyna zbudowana na stulecie klubu zaskakująco szybko poszła w rozsypkę. Udało się jeszcze odnieść sukces w pucharach, ale na tym koniec. Podejmowano tu ruchy samobójcze, takie jak zwolnienie holenderskiego trenera nie mając alternatywy, zastąpienie go pracownikiem klubu, brak reakcji na rozsypywanie się kadry. Efektem była klęska, rezygnacja z korzyści wynikających z gry w Europie, strata prawie 20 milionów zł. Teraz wskazuje się ją jako wytłumaczenie dla oszczędności na piłkarzach sprowadzanych i wyprzedaż tych, na których znajdzie się kupiec. Błędy prezesa Rutkowskiego uszczupliły majątek właściciela Rutkowskiego. Na Velde i Marchwińskim mógł zarobić tyle, co na wypromowanym w Europie Skórasiu. Niekompetentne zarządzanie drużyną spowodowało znaczny spadek ich wartości.

Teraz trzeba budować drużynę od początku, co powtarza się tu co kilka lat. Sytuacja jest o tyle korzystna, że maszyna losująca, jak złośliwie kibice nazywają zaangażowaną przez klub firmę zajmującą się szukaniem odpowiednich trenerów, wskazała człowieka właściwego. Niels Frederiksen szybko wdrożył nowy sposób gry. Pozwala to maskować ubytki w składzie, zdobywać gole. Nie wiemy, jak Duńczykowi pójdzie w kolejnych miesiącach, czy dostanie wartościowych piłkarzy. Jest on jedyną nadzieją kibiców Lecha i zarządu klubu. Oczywiście dopóki będzie się godził na politykę, jakiej się nie uprawia w żadnym i innym klubie i na nieszablonowe decyzje właściciela.

Przeciwnik był kiepski, ale sobotnie bramki i punkty cieszą, tak jak wysoka forma Ishaka i umiejętności Afonso Sousy. Gra była momentami błyskotliwa, ale i niepokojąco słaba, gdy mnożyły się straty. Hotić potwierdził, że zostawianie go na ławce to marnotrawstwo, choć mocno kibiców niepokoi jego postawa w drugiej połowie, gdy odechciało mu się grać. Jeśli Ba Loua ma być liderem ofensywy Lecha, to marny los tego klubu. Gurgul rozegrał bez porównania lepszy mecz niż w Łodzi, a jego podanie do Sousy było mistrzowskie.

A klubowe nabytki? Najlepiej prezentuje się Douglas. Może zostać pewnym punktem drużyny. Jeśli Salamon do niej wróci, to niekoniecznie w jego miejsce. Hakans nie mógł być zgrany z kolegami, ale głównym jego mankamentem wydaje się deficyt umiejętności. Oby się to nie potwierdziło i nie został kolejną pomyłką transferową. Coraz więcej wskazuje, że taką jest Fiabema. Jego bieganie i sianie zamieszania nie uratuje Lecha, może go natomiast pogrążyć – jak w ostatnich sekundach meczu, gdy umożliwił Lechii przeprowadzenie akcji bramkowej. Przy okazji wyrządził krzywdę młodemu Mońce, który zmylił Mrozka.

Udostępnij:

Podobne

Lech w sparingu pokonał 3:1 Wartę

W przerwie na zgrupowania reprezentacji piłkarze Lecha i Warty, chcąc zachować rytm meczowy, rozegrali spotkanie sparingowe. Odbyło się ono na bocznym boisku Enea Sadionu i

Zadanie Lecha: odzyskać rytm

Odczarował kilka stadionów, przełamał złe serie, zanotował najlepszy start w lidze od dekad. Jego drużyna lideruje i wydaje się nabierać rozpędu. A tu jak na