Portugalczyk, który zrobił swoją grą tak wielkie wrażenie na obserwatorach meczu Lecha z Widzewem, zdobywając dwie piękne bramki i będąc motorem napędzającym akcje swej drużyny, leczy uraz. Boisko w piątek opuszczał przedwcześnie lekko utykając, co wydawało się wynikać z tego, że dał z siebie tak dużo. W środowym treningu, częściowo otwartym dla mediów, jeszcze nie wziął udziału, ćwiczył osobno pod dachem. Dopiero tuż przed wyjazdem na mecz z Lechią zapadnie decyzja, czy wsiądzie do autobusu.
Ewentualny brak tak świetnego piłkarza osłabi Lecha, ale i tak atutów tej drużynie nie brakuje. Przeciwko Widzewowi nie zagrał Walemark, nie wyleczył do końca kontuzji. Szanse na to, że przed weekendem będzie w pełni sił, są duże. Wydawało się, że brak czołowego ofensywnego gracza wywrze wpływ na postawę Lecha, jednak zespół świetnie sobie poradził. Trener dokonał zmiany nieoczywistej: w miejsce Szweda wystawił do gry Jagiełłę. Nie jest to klasyczny skrzydłowy, ale nie zawiódł. To prawda, że chętniej pojawiał się na środku boiska, ale dzięki temu zostawił miejsce na prawej stronie dla ofensywnie nastawionego Carstensena, który udanie wchodził w pole karne, mógł zaliczyć asysty i strzelić bramki.
– Gram tam, gdzie życzy sobie trener. Staram się robić to najlepiej, jak potrafię – zapewnia Filip Jagiełło. Nie krył, że w Gdańsku faworytem będzie Lech, jedzie tam po zwycięstwo. Przypomniał jednak, że jesienią jego zespołowi zdarzało się gubić punkty w meczach przeciwko teoretycznie znacznie słabszym przeciwnikom, więc lepiej nie dzielić skóry na niedźwiedziu. – Zrobimy wszystko, żeby teraz przykrej niespodzianki uniknąć – zapowiada. Lech rzeczywiście cieszy się opinią zespołu, który potrafi zaskoczyć wszystkich słabą postawą w konfrontacjach przeciwko nisko notowanym przeciwnikom. Nie dał rady Puszczy Niepołomice, beniaminkowi Motorowi, i to na swoim boisku, Widzewowi, Górnikowi.
W Gdańsku liczą, że Lech znów się potknie. Organizatorom zależy na jak najwyższej frekwencji, stawiają sobie za cel sprzedanie 13 tysięcy wejściówek. Do tej pory nie osiągnęli nawet połowy tej liczby. Wielki stadion nie zapełni się nawet w połowie. Prawdopodobnie na nic się zdadzą emitowane w Trójmieście plakaty przedstawiające ogromnego lwa i małego poznańskiego koziołka. Gdyby Lechia grała tak, jak przez większą część rundy jesiennej, Lech nie miałby problemów z jej pokonaniem. Teraz jednak, prowadzona przez doświadczonego Anglika Johna Carvera, prezentuje się znacznie lepiej. Rok zakończyła remisem, wiosnę przywitała tak samo mierząc się na wyjeździe z drugim, znacznie wyżej ocenianym beniaminkiem – Motorem Lublin.
– Lechia ma problemy, o tym wszyscy wiedzą, ale w tej drużynie nie brakuje dobrych zawodników, szczególnie w ofensywie. W Lublinie stworzyli kilka dobrych sytuacji. Walczą o życie, mają w drużynie młodych zawodników, a tacy zwykle grają bezkompromisowo. U siebie Lechia potrafi być groźna, więc do tej rywalizacji podejdziemy poważnie – twierdzi trener Niels Frederiksen. Pytany przez dziennikarzy, czy duża intensywność w grze w meczu z Widzewem, zmierzone parametry fizyczne przełożą się na postawę drużyny w kolejnym meczu, zapewnił żartobliwie, że jego gracze wciąż mają mnóstwo energii, śpią i jedzą normalnie. Gdy czują, że gra przebiega po ich myśli, wyzwala to w nich siły, co było widać w piątek. Trener zdaje sobie przy tym sprawę, że niektóre elementy gry wciąż wymagają poprawy, na przykład skuteczność.