Takiego Kolejorza, jak w meczu z Widzewem, chcielibyśmy oglądać zawsze. Trudno na to liczyć. Nie wszyscy przeciwnicy zagrają równie otwarcie, niektórzy obrzydzą Lechowi życie zagęszczoną obroną. Forma, jaką u piłkarzy widzieliśmy w piątek i niezwykła, wymagająca wielkiej energii intensywność, nie ma prawa utrzymać się we wszystkich meczach, jednak już wiemy, na co tę drużynę stać, na co możemy liczyć.
Widzew w ostatnich rundach dobrze sobie radził z Lechem, ale wreszcie musiał się poddać. Trener Myśliwiec, który jak zwykle przygotował ciekawą taktykę, był szczerze zdziwiony, że poszła ona na marne. Niels Frederiksen ją rozczytał, jakby miał szpiega w obozie rywala. Goście walczyli, momentami byli groźni, starali się wykorzystać brak defensywnej koordynacji Lecha. Kiedy jednak niesieni dopingiem gospodarze przyspieszali, stosowali pressing, łodzianie nie bardzo wiedzieli, co się dzieje. Żadna polska drużyna nie przeciwstawiłaby się tak intensywnej i szybkiej grze, najlepsza taktyka byłaby tu na nic. Nie bez znaczenia jest i to, że Afonso Souso gra akurat w Lechu.
To był jego mecz. Dowiódł, że w polskiej lidze nikt nawet nie zbliża się do niego poziomem. Ruchliwy, potrafiący jednym balansem ciała zmylić tych, co próbują odebrać mu piłkę, ośmieszyć obrońców usiłujących brać na ciało strzał, który rzeczywiście zostanie oddany, ale kilka sekund później i z innego miejsca. Wszyscy zachwycają się, i słusznie, jego trafieniem z dystansu, ale pierwszy gol tego piłkarza też wymagał nie byle jakiego kunsztu. Strzelił lewą nogą z ostrego konta, trafił tam, gdzie chciał. Bramkarz Gikiewicz w trakcie długiej kariery bronił strzały super napastników, ale z takimi akcjami miał do czynienia rzadko.
Jeden piłkarz meczu nie wygra, żaden zawodnik nie jest maszyną bez wahań formy. Świetną grą Portugalczyka, który wreszcie odnalazł to, czego szukał od początku pobytu w Poznaniu, długo się nie nacieszymy. Kiedy latem odejdzie za dobre pieniądze do klasowego klubu, nie będzie łatwo go zastąpić. Nikt takiego nie znajdzie w Skandynawii, a głównie ten region penetrują skauci Lecha. Ludzie z takim talentem rodzą się głównie na Półwyspie Iberyjskim i na Bałkanach, także we Francji. Znajdziemy ich w składach najlepszych klubów na świecie.
Na prawdziwego Sousę czekaliśmy długo. Inni gracze też wymagają adaptacji, która czasami kończy się fiaskiem, jak w przypadku Ba Louy, ale i potrafi przynieść ciekawe owoce. Przykładem jest Hakans. Jesienią nic nie zapowiadało tego, co widzimy teraz. Przyspiesza jak rakieta, dobrze prowadzi piłkę. Już w pierwszym meczu roku zaliczył dwie asysty. To jemu odegrał piłkę po imponującym rajdzie Sousa, otrzymując ją ponownie i dając Lechowi prowadzenie. Fin przeprowadził rajd podając idealnie, spod końcowej linii, do Ishaka, który mógł głową dopełnić formalności. Jak wyliczyli zdziwieni eksperci Canal+, nikt nigdy w tej lidze nie zaliczył tylu sprintów w jednym meczu. Wykorzystuje naturalne walory, musi teraz opanować sztukę podejmowania właściwych decyzji w kluczowych momentach. Wszystko przed nim, karierę dopiero zaczyna.
W większości domowych meczów Bartosz Mrozek bramek nie tracił. Wyręczała go obrona, przeciwnicy nie oddawali strzałów. Widzew zmusił go do wysiłku. Jeden strzał przepuścił, w innych sytuacjach bronił fenomenalnie. Właśnie jemu, oprócz strzelców goli, Lech zawdzięcza najwięcej. Rzadko popełnia błędy, często ratuje go szczęście, równie ważne, jak bramkarski kunszt. Musi tylko pracować nad wprowadzaniem piłki do gry. W tym ma największe rezerwy.
Kadra Lecha nie jest jeszcze kompletna. Na całą rundę nie wystarczy, nawet jeśli jest tu kilku graczy z dużą jakością. W piątek nie mógł grać Walemark, ale wiemy już, że klasowy skrzydłowy pogra w Poznaniu dłużej niż do lata. Wysokie umiejętności mają nieobecny w piątek Hotić i Gholizadeh. Postępy robią młodzi Gurgul, a szczególnie Kozubal. Lech ma też Perierę, którego umiejętnie zastąpił Carstensen. Do tego zawodnika się nie przyzwyczajamy, ale zanim wróci do Kolonii, może Lechowi pomóc, zwłaszcza przydatny będzie w ofensywie. Brakuje mu, jak to kilka razy zauważyliśmy, umiejętności przyjmowania długich podań. Być może wynika to z braku koncentracji.
Absencje w składzie pozwoliły obu nowym zawodnikom zagrać już w pierwszym meczu i pokazać się z ciekawej strony. Dobry wynik stworzył szansę debiutu 16-letnimu Dudkowi. Przyjemnie ocenia się Lecha po takim meczu. Wszyscy jednak wiemy, że potrafi zaskakiwać nie tylko pozytywnie. Zagra rewelacyjnie z mocnym rywalem, by za kilka dni stanowić tło dla słabeusza. Trener zdaje sobie z tego sprawę i bez wątpienia szuka recepty. Ten człowiek nie rzuca słów na wiatr. Od każdego szkoleniowca Lecha, od wszystkich piłkarzy zawsze słyszymy o ciężko przepracowanym obozie treningowym. Tym razem, już w pierwszym meczu, znalazło to pełnie potwierdzenie.