Lechia nakręca się na mecz z Lechem, ale może zderzyć się z niebieską ścianą

W pierwszym meczu nowego roku Lech pokazał taką formę, takie przygotowanie fizyczne, że w kolejnym spotkaniu może go pokonać tylko jedna drużyna: Lech Poznań. Ten sam Lech Poznań. Czy Kolejorz nie ulegnie w Gdańsku samemu sobie?

To pytanie jest na miejscu. Jesienią Lechowi zdarzały się bowiem występy, poprzedzone pięknymi zwycięstwami nad czołowymi zespołami, gdy nie potrafił się odnaleźć. Piłkarze, uznawani za czołowych w całej lidze, nie wiedzieli, jak ze sobą współpracować. Na nic przydawał się plan taktyczny, zawodnicy go po prostu nie realizowali. Nie wydobywali z siebie energii, zapominali o pressingu, sprawiali wrażenie przestraszonych. Takie słabości przydarzały się faworytowi w najmniej oczekiwanych momentach. Gdyby nie to, konkurentom trudno byłoby dziś marzyć o nadrobieniu straty do lidera.

Teraz też jest faworytem. Lechia mocno się nakręca na niedzielne starcie, zachęca kibiców do tłumnego pojawienia się na stadionie, emituje podnoszące na duchu plakaty z potężnym lwem idącym po małego poznańskiego koziołka. Kto jednak racjonalnie ocenia szanse gospodarzy, nie daje im większych szans na nawiązanie wyrównanej rywalizacji z liderem ekstraklasy. Tyle, że piłka nożna to sport przewrotny. W żadnej innej dyscyplinie nie dochodzi do tak częstych niespodzianek, a nawet sensacji. Gdańszczanie też mają na nią nadzieję. Do niedawna skazywani na pewny spadek, teraz już nie są murowanym kandydatem do degradacji. Przy grze takiej, jaką Lechia pokazała ostatnio w Lublinie, możliwe jest zdobywanie punktów, czyli nawiązanie walki o pozostanie w lidze.

Nowy trener Lechii, Anglik John Carver, preferuje system 4-4-2. Mało jest prawdopodobne, że zmieni to ustawienie, wystawi trzech środkowych obrońców. Defensywa to zresztą najsłabsza formacja tej drużyny. W ofensywie radzi sobie znacznie lepiej, ma ciekawych zawodników, potrafi dochodzić do okazji bramkowych, więc obrona Lecha, bez względu na to, w jakim składzie osobowym pokaże się na boisku, stanie przed trudnym zadaniem. Pewne miejsce w drużynie mają Douglas w środku i Gurgul po lewej stronie. Trener może postawić na Salamona lub Milicia. Carstensen obiecująco zagrał po prawej stronie, ale jego debiut był wynikiem urazu Pereiry. Portugalczyk jest już zdrowy, nie ma jednak gwarancji, że właśnie on wybiegnie w pierwszym składzie.

W ataku wystąpi Ishak. Zmiennika wciąż nie ma. Podobno klub o takiego zabiega, wciąż czekając na dobrą okazję. Chce uniknąć ryzyka sprowadzenia kogoś nieodpowiedniego, czyli zbyt kosztownego, ale jeszcze większym ryzykiem jest walka o mistrzostwo z jednym napastnikiem w klubie. Najwyższą klasę w zwycięskim meczu z Widzewem pokazał Sousa. Teraz jego gra stoi pod znakiem zapytania, do ostatniej chwili trzeba czekać na decyzję lekarza. Jeśli zostanie w domu, trener będzie miał kim go zastąpić, wariantów ustawienia środkowej formacji jest kilka. Zadanie Frederiksonowi ułatwi powrót do drużyny Murawskiego.

Do transferów, jakich Lech dokonał zimą, warto doliczyć Hakansa. To zupełnie inny gracz niż jesienią, gdy sprawiał wrażenie totalnej pomyłki działu sportu. Teraz rozwinął skrzydła, loty ma wysokie, a przede wszystkim szybkie. Jeśli nie straci tego, co u niego widzieliśmy w piątek, Fin będzie stanowić mocny punkt drużyny. Równie szybki jest Walemark, który w Gdańsku będzie mógł już zagrać. Gdyby wystąpili obaj i zaprezentowali pełnię swych możliwości, Lechia miałaby się czego bać. Nie jest jednak pewne, czy trener nie zechce obsadzić jednego ze skrzydeł zawodnikiem o innej charakterystyce. Dużo zależy od tego, czy np. Ghilizadeh nie zamieni się w „dziesiątkę”. Praca sztabowców Lechii, próbujących rozczytać ustawienie Lecha, może pójść na marne.

Natomiast trener Lecha, specjalizujący się w przygotowaniu drużyny pod konkretnego przeciwnika, będzie miał zadanie łatwiejsze. Mało jest prawdopodobne, by Lechia zagrała defensywnie. Raczej zechce wziąć sprawy we własne ręce, a to Lechowi zawsze odpowiada. Widzom też. Można liczyć na ciekawy pojedynek, którego rozstrzygnięcie zależy tylko od Lecha. Gospodarze zagrają swoje, najlepiej, jak potrafią. Na gości to nie wystarczy, ale tylko pod warunkiem, że będą sobą.

Udostępnij:

Podobne

Kandydata na mistrza stać było na 10 minut meczu

Zasłużona porażka Lecha Lecha w Białymstoku. Wycieńczona Jagiellonia lepiej grała w piłkę, potrafiła zarządzać meczem. Dowiodła, że jest drużyną dojrzalszą. Poniesioną porażką i bezradnością, jaką

Murawski: zatrzymają się na nas

Gospodarze nie przystąpią do niedzielnego meczu z Lechem wypoczęci. Nie mogli się do tego starcia przygotowywać długo. Jeszcze w czwartek wieczorem rozgrywali historyczny dla siebie

Atuty po stronie Lecha

Gdy cztery czołowe zespoły grają między sobą, wiele można się spodziewać po kolejce ligowej. Lech zainteresowany jest tylko utrzymaniem pozycji lidera, a zwycięstwo w Białymstoku

Zgrany zespół czy indywidualna jakość?

To był kolejny występ Lecha, w którym zwycięstwo zawdzięcza nie sposobowi gry, ale klasie czołowych, najlepszych w lidze piłkarzy. Niektóre elementy szwankowały, z meczu na