Świetnie grającego Lecha, zanim w pierwszą sobotę października, na prawdopodobnie jeszcze bardziej niż ostatnio wypełnionym własnym stadionie, zagra z beniaminkiem z Lublina, czekają dwa spotkania wyjazdowe. Szanse, że zwycięska seria będzie kontynuowana, są duże. Kolejorzowi nie dali rady mistrz ani wicemistrz Polski, teraz na jego drodze staną drugoligowa Resovia i Korona Kielce.
Lech musiał się mocno natrudzić, by złamać defensywę Śląska Wrocław, nie dając się zaskoczyć kontratakiem. Nieobecnego Ishaka dobrze zastąpił Filip Szymczak, zdobywca złotej bramki. Pierwszy raz w tym sezonie piłkarze Lecha nie mogli korzystać z wolnych przestrzeni, napędzać się w ataku. Wrocławski mur kruszyli cierpliwie. Gra musiała być wolniejsza, przebiegli mniej kilometrów niż mają to ostatnio w zwyczaju Niektórzy kibice już wątpili w powodzenie, pamiętali przecież poprzednie starcia z kurczowo broniącym się Śląskiem.
Ujawniło się przy tej okazji, co wymaga poprawy. Przede wszystkim są to stałe fragmenty gry. Lech wykonał wiele rzutów rożnych, ale żaden nie stworzył zagrożenia, niezależnie od tego, kto wprowadzał piłkę do gry. O ile defensywa Lecha jest w takich sytuacjach skuteczna, to pod bramką rywala wygląda to nieciekawie. W kilku sytuacjach szwankowało też wyprowadzanie piłki spod własnej bramki. Zamiast trafić do kolegi z drużyny, odbijała się od nóg przeciwnika, który miał przez to szansę sięgnąć po jedyną swą broń – szybki atak.
Resovia, pierwszy przeciwnik Lecha w Pucharze Polski, ma jeszcze mniejsze możliwości niż Śląsk, ale takie pojedynki bywają trudne dla faworytów, zwłaszcza mało skoncentrowanych. Dla Kolejorza wyeliminowanie przez drugoligowca byłoby wielką kompromitacją. Dla gospodarzy awans stałby się największym triumfem w historii. Niels Frederiksen ma już w swoim trenerskim CV pucharowe upokorzenie. Powinien wiedzieć, jak się przed nim zabezpieczyć, nawet jeśli pozwoli zagrać piłkarzom rzadko ostatnio wykorzystywanym.
Trzy dni po pucharowej potyczce Lecha czeka znacznie trudniejszy mecz – w Kielcach przeciwko Koronie prowadzonej przez Jacka Zielińskiego. Zwykle potrafi on sobie radzić z ekipą, z którą w 2010 roku zdobył mistrzostwo kraju. Przekonamy się, jakie zmiany nastąpiły w obu klubach od ostatniego spotkania poprzedniego sezonu, gdy walcząca o utrzymanie Korona pokonała w Poznaniu katastrofalnie grającego, wyśmiewanego przez własnych kibiców Lecha. Za blamaż Kolejorza degradacją zapłaciła Warta Poznań. Na głównego winowajcę, czyli zarząd klubu spadły gromy. Pora na rewanż.
Lech na południe kraju wyjeżdża w środę, by wrócić dopiero w niedzielę, tuż po meczu z Koroną. Do soboty będzie mieszkał i trenował na Podkarpaciu, po czym przeniesie się w Świętokrzyskie.