Lokomotywa wykolejona w Rzeszowie. W jakim stanie dojedzie do Kielc?

Wydawało się, że będzie to trener, który w dziejach klubu zapisze się jako twórca sukcesów. Niestety, Niels Frederiksen stał się twarzą jednej z największych kompromitacji w historii, i to krótko po objęciu posady. Najłatwiejsza droga do Europy została zamknięta na samym starcie. Dowodzi to, że nie ma sensu okrzykiwać kogokolwiek cudotwórcą już po pierwszej serii zwycięstw. Nie można też popaść w drugą skrajność, bo Duńczyk wciąż może osiągnąć z Lechem wiele.

Do Rzeszowa Kolejorz jechał jak po swoje, bo skoro pokazał zdecydowaną wyższość na mistrzem i wicemistrzem kraju, to zespół występujący trzy poziomy niżej nie ma prawa mu podskoczyć. Otóż podskoczył, przekonując nie wiadomo który raz, że w futbolu wszystko jest możliwe, zwłaszcza gdy faworyt nie potrafi zmusić się walki i zaangażowania. Resovia zaskoczyła go odważną grą, dzięki której na prowadzenie mgła wyjść błyskawicznie, a potem dobrą, ofiarną obroną, skuteczną nawet po wyrzuceniu z boiska dwóch zawodników. W Lechu wróciło człapanie zamiast biegania, podania wszerz, wrzutki do nikogo, zażenowanie i bezradność na twarzy trenera.

Frederiksen popełnił grzech pychy uznając, że zawodnicy pościągani za psi grosz z peryferyjnych klubów poradzą sobie z polskim trzecioligowcem tylko dlatego, że grają teraz w koszulkach Lecha i trochę potrenowali z piłkarzami o dwie klasy lepszymi. Już samo przemeblowanie dobrze zorganizowanej, zwyciężającej drużyny było błędem. Wystawienie zawodników, którzy nie załapaliby się do żadnego klubu polskiej ekstraklasy, nie mogło przejść bezkarnie, tym bardziej, że walkę odpuścili wszyscy Lechici.

Nie rozwiążemy dziś zagadki, czym kierował się ten, co wpadł na pomysł penetrowania klubów ze skandynawskiej prowincji, szukania tam zawodników z szybkością. Nic ona nie daje, gdy piłkarzowi brakuje wyszkolenia, nie czuje piłki. Potrzeba dużej wyobraźni, by widzieć we Fiabemie następcę Velde. Nawet o wiele lepszy Walemark jeszcze nie osiągnął poziomu obecnego gracza Olimpiakosu. Natomiast Hoffmannowi oprócz umiejętności brakuje szczęścia. W ekstraklasie grał przez chwilkę w jedynym przegranym meczu. W Pucharze Polski uczestniczył w blamażu.

Duński trener prawdopodobnie zdaje już sobie sprawę z popełnionego błędu, z ryzyka sięgania po głębokie rezerwy. Z pucharową wpadką należało się liczyć znając jego przeszłość w  ojczyźnie. Tam też nie potrafił zmusić do walki swych graczy występujących w roli faworytów. Dlatego wypada niepokoić się o ewentualne występy jego zespołu w Europie. Nie odniósł sukcesów na miarę ambicji fanów Brondby. A skoro już przewidujemy przyszłość na podstawie przeszłości, to łatwo przewidzieć, jak Frederiksen pożegna się z Poznaniem – choć życzymy mu, by nie podzielił losu prawie wszystkich swych poprzedników. Pucharu nie zdobędzie, ale wciąż ma szansę zawojować ligę.

Czy po rzeszowskim laniu Lech wróci do wygrywania pokazując to, czego nie widzieliśmy w czwartek – intensywną, aktywną, szybką i skuteczną grę? Korona z pewnością zagra odważnie, co może być szansą dla gości. Do końca sezonu pozostały im występy tylko w lidze, więc nie trzeba sięgać po zawodników rokujących gorzej niż klubowi wychowankowie. Dobrego trenera poznaje się po tym, jak jego zespół reaguje na niepowodzenia. Frederiksen nie ma wiele czasu na ustawienie podopiecznych do pionu, choć szybki termin kolejnego meczu może mu sprzyjać, zwłaszcza gdy zaniecha eksperymentów ze składem.

Udostępnij:

Podobne

Mario Gonzales w Lechu do końca sezonu

Testy medyczne zaliczone, hiszpański napastnik, wypożyczony z Los Angeles FC, podpisał kontrakt z Lechem obowiązujący do końca sezonu. Do klubu z MLS trafił z Bragi

Zmarł Stanisław Manicki

W latach siedemdziesiątych był mocnym punktem Lecha Poznań, chociaż karierę piłkarską zaczął w Warcie. Zanim trafił do Kolejorza, sezon spędził w Motorze Lublin. Na końcu

Nowy napastnik Lecha już w Poznaniu

Mario González urodził się w Hiszpanii. Grał m.in. Villarreal, francuskim Clermont, portugalskiej Bradze, na wypożyczeniach w belgijskim OH Leuven i hiszpańskiej Teneryfie, aż trafił do