Zła karta odwrócona. Na długo?

Nie brakowało opinii, że to Korona jest faworytem meczu z Lechem na jego stadionie. Drużyna Jacka Zielińskiego nie dawała się pokonywać ligowym potentatom, ekipie z Kieleckiego sprzyjała nawet wietrzna pogoda. Było oczywiste, że po dwóch porażkach Kolejorz zechce za wszelką cenę odwrócić złą kartę, bo kolejne niepowodzenie mogłoby go pogrążyć, a zwycięstwo oczyściłoby atmosferę przynajmniej na chwilę.

Kiedy organizatorzy akcji „kibicuj z klasą” przygotowywali kolejne wydarzenie z tej serii, nie mogli przewidywać, w jak delikatnym położeniu znajdzie się drużyna Lecha. Gdyby nie dała rady Koronie, zebrane na trybunach dzieci nie zapamiętałyby wydarzenia jako radosne, mogłoby dojść do scen gorszących. Wszyscy wiemy, jak delikatną konstrukcję psychiczną mają piłkarze Lecha, jak trudno im będzie zebrać się do walki i postawić na swoim i jakimi emocjami kierują się kibice. Wieczór był na szczęście radosny, drużyna stanęła na wysokości zadania, mimo iż przyszło jej grać w składzie odbiegającym od tego, czego spodziewali się kibice sugerujący się wypowiedziami trenera na przedmeczowej konferencji.

Kto już się dostał na stadion, nie miał czego żałować. Do kompletu na trybunach trochę zabrakło, ale 37 tysięcy obecnych mimo paskudnej pogody i kłopotów Lecha to i tak nadzwyczajny wynik, nawet jeśli tylko część zapłaciła za bilety. Nawet organizatorzy i policja stanęli na wysokości zadania. Co prawda całkowicie zastawione autokarami zostały ulice wokół stadionu, zamieniając życie mieszkańców i tych, którzy musieli tamtędy przejechać w piekło, ale przynajmniej udało się powstrzymać wjazd tych pojazdów na sam stadion, parkowanie za bramkami i wzdłuż bocznych linii boiska.

Za trenera Żurawia, skrupulatnie realizującego politykę biznesową klubu, w składzie Lecha znajdowało się nawet pięciu młodzieżowców. Teraz było ich „tylko” czterech, co w odniesieniu zwycięstwa nie przeszkodziło. Najlepsze recenzje zebrał grający na odpowiedzialnej pozycji Mońka. Nie zawiódł, Lechowi rośnie solidny defensor. Natomiast Lisman grał zachowawczo, jak na skrzydłowego, nie wdawał się w pojedynki. Nie jest łatwo wypaść korzystnie mając po drugiej stronie boiska Walemarka. Szwed zadziwiał spokojem i klasą. Nie musiał przyspieszać. Gubił rywali umiejętnością prowadzenia piłki i balansami ciała. Niewiele brakowało, by jego firmowa akcja z zejściem do środka i uderzeniem lewą nogą przyniosła gola. Za to asysty były najwyższej próby. Lechowi do wygrania tego meczy Lechowi musiała wystarczyć klasa jego i Gholizadeha. Pozostali piłkarze zagrali na poziomie rywali.

Kto się spodziewa, że Lech wrócił na zwycięską ścieżkę i teraz będzie tylko wygrywał, szybko może się rozczarować. Drużyna wciąż jest rozchwiana emocjonalnie. Mecz z Koroną dobrze jej się ułożył. Gdyby w drugiej połowie ambitnie atakujący rywal wyrównał, a nie brakowało mu do tego wiele, nie byłoby punktów. Całe szczęście, że Lech może wreszcie liczyć na solidnego bramkarza. Przez długie lata były z tym problemy. Klub nie potrafił ani takiego wyszkolić, ani nawet właściwie ocenić jego możliwości. Zanim Mrozek stał się niezastąpiony, musiał pokazać możliwości tam, gdzie się na nim poznali.

Przed Lechem kilka trudnych meczów. Niezbędna będzie skuteczność większa niż w sobotę, gdy mógł wcześniej oszczędzić nerwów sobie i kibicom. Na zwycięstwo, które wydaje się przekonywające, trzeba się było napracować. pokonać własne słabości. Całe szczęście, że rywal nie wykorzystał nieudolnego wyprowadzaniu piłki z własnego pola karnego, marnego wykonywania rzutów rożnych. Brak na środku boiska Murawskiego i Sousy (do nieobecności Thordarsona już przywykliśmy) był widoczny, ale nie okazał się decydujący. Jagiełło nigdy nie zaimponuje dynamiką, ale nie był już ślamazarny. Także Kozubal mylił się rzadziej, zespołu nie osłabił rezerwowy Hotić. Wciąż jednak trudno rozszyfrować intencje trenera kierującego na boisko Fiabemę.

Udostępnij:

Podobne

Kibicujesz Lechowi? Szukaj kardiologa

Droga do mistrzostwa Polski znów prowadziła Lecha przez Śląsk. I znów sprostał wyzwaniu, choć tym razem nie poszło mu łatwo. Niewiele brakowało, by trwająca miesiącami

Raków zagrał dla Kolejorza. Znów!

Nawet remis w Katowicach będzie dla Lecha wynikiem satysfakcjonującym. Po wygraniu za tydzień z Piastem przy Bułgarskiej pozwoli cieszyć się z mistrzostwa Polski. Wszystko przez

Bój to jest nasz przedostatni

To nie będzie zwykły mecz wyjazdowy. Wynik może zadecydować o tym, czy Lech zdobędzie trofeum. To prawda, że w tym sezonie specjalizuje się w upokarzaniu