Cztery zwycięstwa z rzędu, pięć z rzędu spotkań bez straconej bramki – taki jest ostatni dorobek Kolejorza. Czy uda się go jeszcze poprawić? Wydaje się, że tak, bo najbliższy przeciwnik w tym sezonie meczu jeszcze wygrał, w sześciu rozegranych meczach zdobyć sześć goli tracąc dziesięć. Śląsk Wrocław jest jednak ostatnio dla Lecha wyjątkowo trudny do pokonania. Nie udało mu się to od dwóch lat, tylko jeden mecz w tym czasie zremisował.
W poprzednich domowych meczach Kolejorz nie zostawiał rywalom złudzeń. Odprawił Pogoń, czołowy w ostatnich sezonach zespół w lidze, zdemolował mistrza Polski Jagiellonię. Kiedy mocno naciśnie na przeciwnika, dąży do jak najszybszego odbierania mu piłki i naciera dużymi siłami, trudno mu się oprzeć. Jest przy tym dobrze zorganizowany także w defensywie. Poprzedni przeciwnicy próbowali grać w Poznaniu ofensywnie, czego Śląsk z pewnością nie powtórzy. Z Lechem wygrywał ostatnio dlatego, że udawało mu się zneutralizować jego atak, wyprowadzać kontrataki z głębokiej defensywy. Od tego czasu dużo się jednak zmieniło i w Śląsku, i przede wszystkim w Lechu.
– Statystyki pokazują, że nie będzie to dla nas łatwy mecz. Od pięciu spotkań Lech nie pokonał Śląska. Ten zespół dobrze się broni i przeciwko nam prawdopodobnie zagra niską, kompaktową defensywą. Chcąc się temu przeciwstawić, potrzebujemy wysokiej piłkarskiej jakości, dużego poziomu agresji przy odbiorze piłki. Wtedy wykreujemy wystarczająco dużo sytuacji, które moglibyśmy zamienić na gole. Mamy pewność siebie, ale gdyby było jej zbyt dużo, stanowiłoby to zagrożenie – zaznacza Niels Frederiksen.
Trener martwi się kontuzją Hakansa, który prawdopodobnie długo się będzie leczył. Potrzebuje skrzydłowego z dużą szybkością, a Fin jest spośród nich najszybszy. Ma jednak innych zawodników na tę pozycję, każdy z innymi umiejętnościami. Hotić na przykład potrafi się dobrze odnaleźć z piłką na małej przestrzeni. Trener podkreśla, że skład na mecz dobiera pod konkretnego przeciwnika, wykorzystując umiejętności swych zawodników zależnie od tego, czy trzeba wykorzystać przestrzeń między liniami rywala, czy kierować piłki za jego obronę. Bierze też pod uwagę, jak jego piłkarze trenują w tygodniu przed meczem. Rywalizacja w zespole jest duża, co trenera cieszy.
W ostatnim meczu Lech zdobywał ładne gole z rzutu karnego, wolnego strzałem z dystansu. Trenerowi brakuje jednak okazji wykreowanych dzięki grze otwartej, pozycyjnej. Podczas przedmeczowej konferencji prasowej dziennikarze pytali o piłkarzy kontuzjowanych, którzy nieprędko dołączą do drużyny i o Iana Hoffmana, który nie pokazał się jeszcze w pierwszej drużynie, występując tylko krótko w zespole rezerw. – Robi postępy, ten progres jest widoczny. Potrzebuje jeszcze czasu, by się zaadaptował do wysokiego poziomu, jaki to zastał – mówi duński trener.
Proszony o scharakteryzowanie Śląska Wrocław mówi o dobrej obronie tego zespołu, który grając z piłkarzami znajdującymi się blisko siebie, funkcjonuje jak jeden organizm. Lech będzie też musiał uważać na fazy przejściowe, kiedy przeciwnik odzyskawszy piłkę spróbuje szybko zaatakować. Mocną stroną Śląska są stałe fragmenty gry. W tym sezonie zdobył dzięki nim cztery gole, co ma swoją wymowę.
W trzech poprzednich meczach Lech grał w liczebnej przewadze po czerwonych kartkach dla przeciwników. W dwóch ostatnich przypadkach miało to wpływ na końcowy wynik. Mało prawdopodobne, by znów się to powtórzyło. Trener twierdzi jednak, że woli grać jedenastu na jedenastu, choć w spotkaniach przeciwko Pogoni i Jagielloni rywale byli wykluczani w sytuacji, gdy Lech demonstrował wyższość, a przeciwko Jagiellonii nawet prowadził. Gdyby przeciwnicy występowali w komplecie, Lech i tak odniósłby zwycięstwo naciskając do samego końca.