Kolejorza, grającego tak, jak ostatnio, boją się wszyscy. Niewiele zespołów stanie z nim do wymiany ciosów. Pogoń i Jagiellonia, które tego spróbowały, gorzko pożałowały, nie miały w Poznaniu nic do powiedzenia. Jacek Magiera, trener Śląska Wrocław, z pewnością ich taktyki nie zastosuje. Zdaje sobie sprawę, że Lecha można zatrzymać tylko sposobem. Dla wrocławskiej drużyny nie jest to zresztą nowość.
Niewiele zespołów potrafiło cztery razy z rzędu pokonać Lecha. I to takiego, który wcale nie jest pod formą. Zaczęło się od Ivana Djurdjevicia, jak nikt znającego Kolejorza, bo to jego klub, był tu uwielbianym przez fanów piłkarzem kilka lat, potem szkolił młodzież, aż władze Lecha potraktowały go instrumentalnie. Wrzuciły go na głęboką wodę, by w trudnym momencie wykorzystać jego charyzmę wśród kibiców. Trenerowi Ivanowi szło dobrze, ale krótko, w pewnym momencie wszystko się posypało i przeżył upokorzenie, gdy już przestał być Lechowi potrzebny. Prowadził potem Chrobrego Głogów, wylądował w Śląsku, gdzie furory nie zrobił, ale Lecha ogrywał raz za razem, w Poznaniu i we Wrocławiu, w Pucharze Polski i w lidze, przechytrzając Johna van den Broma.
Potem już z Lechem radził sobie Jacek Magiera, który wygrał u siebie, a przy Bułgarskiej zremisował.. Pięć ostatnich starć poznańsko-wrocławskich wyglądało podobnie. Lech, mając mocniejszy skład, lepszych zawodników, próbował zdominować przeciwnika i strzelać mu gole. Udawało się tylko to pierwsze. Śląsk bronił się całą drużyną, ustawiając się niemal w komplecie 20-30 metrów od własnej bramki, nie stosując wysokiego pressingu, próbując odbierać piłkę tylko na własnej połowie i wyprowadzając kontry z udziałem dwóch-trzech zawodników, reszta nie ruszała się z obrony. I ta prymitywna taktyka zdawała egzamin, Lech był bezradny.
Teraz Jacek Magiera też zdaje sobie sprawę z siły ofensywnej Lecha, jeszcze większej niż w poprzednich sezonach. Jedyna możliwość powrotu z Poznania z jakimkolwiek dorobkiem punktowym to wymyślenie taktyki pozwalającej zneutralizować przeciwnika. Z pewnością nie będzie to samo zamurowanie własnej bramki. Śląsk ma w składzie kilku graczy znających się na wyprowadzaniu szybkich ataków, potrafi wykorzystywać stałe fragmenty, więc po tę broń z pewnością sięgnie. Niels Frederiksen wie, że jego podopiecznych czeka kruszenie muru obronnego Śląska, atakowanie dużymi siłami, ale i zabezpieczenie się przed wypadami.
To nie musi być porywający mecz, właśnie ze względu na postawę gości. Z pewnością jednak będzie ciekawie, a wszystko idealnie się ułoży, jeśli Lechowi, dopingowanemu przez grubo ponad 30 tysięcy fanów, uda się szybko zdobyć gola zmuszając przeciwnika do rezygnacji z kurczowej defensywy. Duże znaczenie będą miały piłkarskie umiejętności. Tym razem nie szybkość, bo przestrzeni na rozpędzenie się może zabraknąć. Jakość jest po stronie Kolejorza, trzeba tylko zrobić z niej użytek, wykazać konsekwencję, cierpliwość, dokładność.