Kiedy Nika Kwekweskiri osłabił Lecha, próbując wymierzyć sprawiedliwość piłkarzowi Pogoni Szczecin, traktowaliśmy to jako przypadek, chwilowy przejaw braku odpowiedzialności. Każdemu może się zdarzyć, nawet zawodnikowi doświadczonemu, reprezentantowi swego kraju. Jednak spowodowanie kolizji drogowej po pijaku, to już nie przelewki, mamy do czynienia z przestępstwem. Nie skończy się na reprymendzie od trenera. Lech może stracić wartościowego gracza.
Nie tylko Gruzina wynik sobotniego meczu ze Śląskiem Wrocław wprawił w doskonały nastrój. Po meczu świętował, prawdopodobnie w doborowym towarzystwie, nie unikając dobrych trunków. Już w nocy, na skrzyżowaniu Świętego Marcina i ul. Kościuszki, uderzył swoim mercedesem w zatrzymujące się na przejściu dla pieszych renault i peugeota. Nikt nie ucierpiał, ale wezwana na miejsce zdarzenia policja stwierdziła, że piłkarz Lecha jest pijany – zmierzono mu 0,8 promila alkoholu. Zdarzenie to upublicznił „Głos Wielkopolski”.
Proszony o komentarz Maciej Henszel, rzecznik prasowy Lecha, powiedział dziennikarzowi „Głosu”, że klub potępia tę naganną sytuację. Przebywający na zgrupowaniu swej reprezentacji zawodnik przeprasza za swoje zachowanie i deklaruje dobrowolne poddanie się karze. Pytanie tylko – jaka to będzie kara. Gdyby klub postąpił zgodnie z oczekiwaniami mediów warszawskich, Kwekweskiri byłby już poza Lechem. Jedyną ich zdaniem właściwą karą jest rozwiązanie kontraktu.
Prawdopodobnie aż tak drastycznej reakcji klubu nie będzie, ale z pewnością Kwekweskiri nie pomoże Lechowi w najbliższych meczach. Do Poznania wróci krótko przed najważniejszym meczem w sezonie, przeciwko Legii w Warszawie. Czasu na „osądzenie” Gruzina nie zostanie dużo. Bez wątpienia władze Lecha muszą się liczyć z opinią trenera, a ten nie będzie chciał wylewać dziecka z kąpielą. Przykładne ukaranie winowajcy nie musi polegać na definitywnym pozbyciu się go, czyli stracie ważnego piłkarza. Musi się on też liczyć się z sankcjami prawnymi, a na stracie prawa jazdy się nie skończy.