Futsaliści Wiary Lecha nie dali rady pokonać u siebie Jagiellonii Białystok w bardzo ważnym meczu pierwszoligowym. Przegrali 1:3. Byli całkowicie bezradni wobec niezwykłych umiejętności, a także szczęścia Jurija Kozaczenki, bramkarza „Jagi”. 38-letni Ukrainiec nieprawdopodobnymi obronami doprowadzał zawodników i poznańskich kibiców do rozpaczy.
Już w pierwszych pięciu minutach Wiara Lecha miała cztery bardzo dobre okazje bramkowe. Bramkarz Jagielloni bronił świetnie, choć kilka razy trzeba mu było udzielać pomocy, gdy brał na ciało mocne uderzenia poznańskich zawodników. Kiedy już nie miał szansy zapobiec bramce, strzały Wiary Lecha były niecelne. Pecha miał Ceballos, który przelobował bramkarza, ale i bramkę. Pod koniec pierwszej połowy to Jagiellonia mocno zaatakowało i teraz gospodarze mogli mówić o wielkim szczęściu.
W drugiej połowie ostrzeliwanie białostockiej bramki trwało. Kozaczenko zatrzymywał piłkę w zadziwiający sposób, a do tego udanie wprowadzał ją do gry celnym wyrzutami do kolegów z drużyny. Niewykorzystane okazje Wiary Lecha zemściły się, straciła ona dwie bramki, potem trzecią z rzutu wolnego. W tym meczu wszystko było przeciwko gospodarzom, także sędziowie, którzy podejmowali decyzje nie zawsze trafne, mylili się na niekorzyść gospodarzy. Oburzona publiczność dawała znać, co o tym myśli
Wspieranym domingom zawodnikom z Poznania, grającym w ostatnich minutach bez bramkarza, udało się zdobyć tylko jednego gola. Bramkarz „Jagi” był bez szans przy strzale z najbliższej odległości. Tym razem coraz popularniejsza w Poznaniu drużyna musiała przełknąć gorycz porażki. Awans do ekstraklasy oddalił się.