Otwarty mecz, z dużą liczbą strzałów, czterema bramkami, dużymi emocjami – to mogło się podobać widzom, którzy w liczbie ponad 32 tysięcy zasiedli na trybunach poznańskiego stadionu. Szkoda tylko, że Lech nie wygrał. Brakowało szczęścia, ale nie pomagał mu nie strzelając karnego, darowując gola przeciwnikowi, nie wykorzystując kilku dobrych okazji bramkowych.
Nie minęły dwie minuty gry, a goście mogli prowadzić. W dobrej pozycji znalazł się Grosicki. Po jego strzale i interwencji Bednarka piłka odbiła się od słupka. W odpowiedzi, po kolejnych dwóch minutach, w świetnej sytuacji znalazł się Skóraś. Strzelił mocno, bramkarz odbił piłkę na rzut rożny. Po kilkunastu minutach wydawało się, że Pogoń przejmuje inicjatywę. Dobrze sobie radziła grając piłką, szybko i składnie. Lech nie mógł się pozbierać, jak zwykle po przerwie w rozgrywkach.
Jednak Kolejorza stać było na przyspieszenie gry, błyskawiczne ataki skrzydłami, dośrodkowania. Pogoń wtedy się gubiła, ratowała się wybijając piłkę. Szczególnie groźne były akcje prawą stroną boiska, z udziałem Skórasia. Po drugiej stronie, gdzie grał Velde, działo się dużo gorzej. Norweg jeszcze raz przekonał, że trudno na niego liczyć. Zmarnował kolegom wiele ciekawych akcji. Mocną stroną Lecha w tym sezonie są strzały z dystansu. Nie było w pierwszej połowie na boisku Kwekweskiriego, ale swoje możliwości pokazał Karlstrom. Otrzymał piłkę przed polem karnym, zobaczył wolną przestrzeń, więc mocno uderzył. Trafił w słupek, wydawało się, że piłka odbije się od drugiego, wpadła jednak do bramki.
W ten sposób Lech wyszedł na prowadzenie, a wkrótce mógł je podwyższyć, po kolejnym szybkim ataku z udziałem Skórasia. Kąt był ostry, ale skierował piłkę w stronę bramki, gdzie był Ishak. Był też grecki obrońca Pogoni Triantafyllopoulos, który interweniował tak nieszczęśliwie, że nie tylko pozbawił zdrowia własnego bramkarza, ale i dotknął piłki ręką. Sędzia długo oglądał powtórkę wideo tej sytuacji, zanim podyktował rzut karny. Ishak strzelił niestety fatalnie, Stipica odbił piłkę i wielka szansa przepadła.
To nie był koniec nieszczęść Lecha w tym meczu. Tuż przed końcem pierwszej połowy Murawski nieszczęśliwie dotknął piłki ręką. Sędzia podyktował rzut wolny, ale VAR orzekł, że wykroczenie nastąpiło w polu karnym i teraz Pogoń miała szansę wykorzystać jedenastkę. Grosicji zrobił to bezbłędnie, podcinką. Bednarek próbował ratować sytuację, nie zdążył jednak i pierwsza połowa zakończyła się remisem. W drugiej rozgorzał bój, bo obie drużyny nastawiły się na atakowanie, mecz był ciekawym widowiskiem. Lech miał więcej okazji, był lepszy, jak zwykle brakowało mu niestety skuteczności.
Lech miał też w bramce Bednarka, a ten co jakiś czas popełnia katastrofalny, brzemienny w skutki błąd. Długo mu się to nie zdarzyło, aż w meczu z Pogonią, wyprowadzając piłkę, obsłużył gracza Pogoni. Rywal szansy nie zmarnował i w sektorze gości nastąpił wybuch radości. Niemal natychmiast zapanowała tam jednak cisza, bo już w pierwszej akcji po wznowieniu gry Ishak uprzedził obrońcę doprowadzając do kolejnego remisu.
Do końca było dużo czasu, można było strzelić niejedną jeszcze bramkę. Lech nacierał jedną i drugą stroną boiska, mnożyły się dośrodkowania, strzały i obrony rezerwowego bramkarza Pogoni, zmiennika Stipicy poturbowanego przez kolegę z drużyny. Po drugiej stronie też bywało groźnie, bo Pogoń płynnie wyprowadzała ataki i wciąż mogła zmienić wynik. Takich akcji było mniej, remis jest sukcesem gości, pomogło im szczęście, a raczej błędy Lecha. Mecz miał identyczny przebieg jak poprzedni, szczeciński. Tam też gospodarze wyszli na prowadzenie, goście strzelili dwa gole, ale ostatecznie było 2:2.
Kolejorz zachował więc trzypunktową przewagę nad Pogonią. W przypadku takiej samej liczby punktów, o miejscu dającym ewentualną grę w pucharach zadecyduje różnica goli z całego sezonu. Na poznaniaków czekają jednak spotkania być może najważniejsze w całej jego historii, gdy Pogoń mecz, na którym zawsze najbardziej jej zależy, a już za sobą.