Można jeszcze nabyć wejściówki na niedzielny mecz Lecha z Pogonią. Warto. Zapowiada się ciekawe widowisko, bo obie drużyny preferują futbol otwarty i ofensywny, z dużą liczbą podań. Murowania bramki nie będzie. Wszystko to przy wypełnionych trybunach. Stawka jest wysoka – miejsce w ligowej czołówce na koniec sezonu, czyli gra w Europie. Zresztą żadne mecze między tymi drużynami nie są nieważne, zwłaszcza dla fanów Pogoni, dla których pokonanie Lecha zawsze jest marzeniem największym.
Prowadzona przez Jensa Gustafssona Pogoń stara się grać piłką, budować akcje od tyłu, nieustannie wywierać presję na przeciwniku, a ma w składzie ciekawych zawodników, z Kamilem Grosickim na czele, któremu może wyjść jedna i druga akcja, która zadecyduje o wyniku. Na drugim skrzydle gra Pontus Almqvist, równie szybki i przebojowy. Nie są to gracze lepsi i groźniejsi od Michała Skórasia, ale zapowiadają się ciekawe pojedynki na bokach boiska, wiele będzie też działo w środku pola gry.
Poprzedni mecz tych drużyn, rozegrany w Szczecinie, zakończył się niesprawiedliwym remisem. Lech był lepszy, ale nie potrafił tego podkreślić. O stracie punktów zadecydowała bezmyślność Douglasa w doliczonym czasie. Był to mecz przypominający ostatni, jaki Lech rozegrał – w Łodzi przeciwko Widzewowi. Pogoń też objęła prowadzenie, ale Lech doprowadził do wyrównania, strzelił drugą bramkę, totalnie zdominował gospodarzy, ostrzeliwał ich bramkę, sam Ishak mógł zdobyć kilka goli. Nie dowiózł jednak zwycięstwa do końca, za sprawą faulu szkockiego obrońcy w polu karnym, za który zresztą wyleciał z boiska.
Mamy prawo poważnie się niepokoić o sposób gry Lecha. Może stracić to, co jest jego atutem. Po przerwie reprezentacyjnej nigdy nie potrafi złapać pełnej równowagi już w pierwszym spotkaniu, choćby i mógł trenować w pełnym lub prawie pełnym składzie. Tym razem na prawie dwa tygodnie stracił Skórasia, Salamona, Satkę, Kwekweskiriego, Citaiszwiliego, Karlstroma, Sousę, a na dodatek Marchwińskiego i Szymczaka. Tego ostatniego odzyska dopiero za dwa miesiące, czyli już po sezonie. Trudno sobie wyobrazić, żeby Lech zachował rytm gry po opuszczeniu go przez tylu ważnych zawodników na tak długo.
Właśnie dlatego płynność gry może być atutem Pogoni, oby tylko nie wiązała się z tym skuteczność, bo Bednarek może znaleźć się w opałach. Lech ma lepszych piłkarzy, potrafi grać dużo lepiej niż przeciwnik, ale termin rozegrania tego meczu nie będzie mu sprzyjać. Nadzieja w tym, że o wyniku przesądzą wyższe umiejętności Ishaka, Skórasia, coraz lepszego Sousy, być może przebłysk Velde lub „Marchewy”. Siłą Kolejorza jest też solidna defensywa, niezależnie od tego, na jaki jej skład zdecyduje się John van den Brom.
Trener nie musi oszczędzać czołowych swych graczy. Z pewnością zagrają Bednarek, Milić, Pereira, Rebocho, Karlstrom, Murawski, Skóraś, Ishak. Musi wybrać między Salamonem a Dagerstalem, Marchwińskim i Sousą, Velde i Ba Louą. Bardzo prawdopodobne, że zdecyduje się na wariant łódzki – zmiennikami zostaną Sousa i Kwekweskiri, potrafiący wnieść na boisko mnóstwo jakości.