Na Bułgarską wróciła seria zwycięstw, znowu możemy oglądać prawdziwą poznańską twierdzę. Po lokalnej Warcie następnym pokonanym została mielecka Stal. Bardzo ważne punkty mogą przywracać wiarę w pozytywną dalszą część sezonu, jednak innym, zdecydowanie mniej optymistycznym aspektem jest postawa czysto boiskowa i dochodzące do tego problemy zdrowotne. Kluczowy dla tego sezonu jest obecnie trwający tydzień. Do Wielkopolski przyjedzie mistrz Polski Raków Częstochowa, a kilka dni później John van den Brom wraz ze swoimi piłkarzami uda się do Szczecina.

Ostatni mecz ze Stalą pokazał Lecha kilku prędkości. Pierwsze około pół godziny było bardzo słabe. Nie zadziałało nowe ustawienie, testowane przed tygodniem z Wartą. Przeciwnicy zaprzeczyli wszystkim przedmeczowym przewidywaniom. Nie wzięli przykładu z większości przybyszów do Poznania, w tym z samych siebie z poprzednich lat. Zamiast tradycyjnego okopania się we własnym polu, Kamil Kiereś zalecił podopiecznym wyjście wyżej, spróbowania złapać lechitów na pressingu. Na domiar złego goście wykorzystali bierną postawę w obronie i fatalne ustawienie Filipa Dagerstala, co przerodziło się w otwarcie worka z bramkami. 

Po przedwczesnych roszadach boisko musieli opuścić Dino Hotić i Michał Gurgul. Bośniak po około kwadransie rywalizacji schodził z placu gry przez uraz, a kilkanaście minut później najmłodszy obecnie gracz Kolejorza został ofiarą zmian taktycznych. Wrócenie do założeń bazowych zdecydowanie przyniosło efekty. Komplet punktów w kilka końcowych minut pierwszej części zapewnił duet Marchwińskiego i Velde. Obaj mają ze sobą wyjątkową nić porozumienia, jako jedyni prezentują dobrą formę w obecnej fazie rozgrywek, a odblokowanie ich potencjału należy do największych osiągnięć dotychczasowej kadencji Johna van den Broma. Dalsza część meczu przede wszystkim upłynęła na festiwalu marnowanych okazji, co musi ulec poprawie, bo z lepszym przeciwnikiem tylu dogodnych szans bramkowych nie będzie.

Raków zawsze jest niewygodnym rywalem. Gra w mądry sposób, co notorycznie pozwalało odbierać punkty Kolejorzowi. Dobrą wiadomością może być zamieszanie w europejską rywalizację, przez co musi zmagać się ze znacznie większym natężeniem rywalizacji i brakiem czasu na treningi. Częstsza gra mogła wpłynąć na obecnie trwającą całą falę różnych urazów i kontuzji. Niemniej, póki co w Ekstraklasie idzie im całkiem przyzwoicie, można nawet znaleźć wiele podobieństw w krajowych występach obu drużyn – mimo nie najlepszego stylu oraz wielu problemów potrafią przepychać zwycięstwa i dzięki temu plasować się w czołówce tabeli.

Niedzielna wyprawa do Szczecina też nie będzie należeć do najłatwiejszych, ale Pogoń ma obecnie wiele trosk, z którymi nie daje rady się uporać. W ostatniej serii gier w Krakowie po poprawie własnej gry wysoko pokonała Cracovię, co przerwało wielotygodniową passę bez zwycięstwa. Panuje tam bardzo gęsta atmosfera, a w internecie popularne były wyzwiska w stronę niektórych piłkarzy, szczególnie skierowane w kierunku Rafała Kurzawy i Kamila Grosickiego oraz w prezesa klubu, od którego – poza samodzielnym pozbawieniem się stanowiska – żądano pozbycia się szwedzkiego trenera, Jensa Gustafssona. Dużą rolę na losy spotkania z Portowcami będzie miała wpływ postawa gospodarzy. Kluczowym pytaniem jest, czy potwierdzą zwyżkę dyspozycji, czy jednak druga połowa z Koroną i wyjazd pod Wawel to wyjątki od reguły.

Do pozytywnego zakończenia 2 trudnych, ale zarazem arcyważnych pojedynków najistotniejsza będzie gra samego Lecha. John van den Brom, zdobywając komplet 6 punktów, na dobre zażegnałby ciemne chmury i wszystkim sceptykom udowodniłby swoje racje. Holender musi mierzyć się z kilkoma problemami zdrowotnymi, ale co istotniejsze z ogólną formą zespołu. Mimo względnie dobrej sytuacji w tabeli gra wygląda co najwyżej przeciętnie, duża część zawodników ma problem z przywołaniem pozytywnych wspomnień na własny temat, a główną bronią są ponadprzeciętne umiejętności wspomnianego duetu Marchwiński – Velde. 

Nie wypalił nowy zarys taktyczny, a wiele nie zmienił się też sposób na kreowanie zagrożenia, powolne podawanie po obwodzie, następnie piłka do bocznego sektora i dośrodkowanie w pole karne. Patrząc na pozytywne aspekty to optymizm wzbudza powrót kluczowego Joela Pereiry, raz za razem pokazującego swoją wysoką technikę, kreatywność i świetne centry prosto w wybrany przez siebie punkt. Na boisku widać – mimo wszystko – poprawę względem wcześniejszych tygodni, a ostatnie 2 zwycięstwa mogą tylko podnieść drużynę na duchu i nakręcić ją do czynienia następnych postępów. Jak już każdy w Poznaniu zdołał się dowiedzieć, drużyny prowadzone przez obecnego szkoleniowca mozolnie się rozpędzają i tylko upływający czas czyni je coraz silniejszymi.

Przed Lechem swoisty tydzień prawdy, który może realnie określić cele na przyszłość. Oczywiście niezależnie od końcowego rezultatu, nic nie będzie jeszcze rozstrzygnięte i wciąż będzie możliwa walka o najważniejsze trofeum, jednak będzie to pokaz siły każdej z ekip i walka o zajęcie dobrej pozycji przed następną fazą trwającej kampanii. Zarówno Kolejorz, jak i obaj rywale mają swoje zmartwienia, które chcieliby jak najszybciej zniwelować i odesłać w niepamięć. Nieustanne powtarzane czytelne schematy nie przyniosą dobrych efektów punktowych, co w najgorszym wypadku przerodziłoby się w marazm dążący w bardzo niebezpiecznym kierunku, jednak prawdziwa poprawa i powrót na te najlepsze tory z zeszłego sezonu mogłyby pozwolić zbudować mit założycielski na dalszą część zmagań o finalny sukces.

Mikołaj Duda 

Udostępnij:

Podobne

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny

Syndrom Lecha: druga, brzydka twarz

Każdemu zespołowi zdarzy się rozegrać słabszy mecz, złapać zniżkę formy. Jednak to, co Lech zademonstrował w Gliwicach, nakazuje bić na alarm. Tym bardziej, że to