Na przerwę reprezentacyjną Lechici udali się w szampańskich nastrojach. W najważniejszym momencie przyszła znaczna zwyżka formy, świadczy o tym efektowne odprawienie Djurgarden na ich terenie i pokonanie częściowo rezerwowym składem Widzewa. Dla większości zawodników przyszedł zasłużony odpoczynek przed najważniejszą częścią sezonu, a Michał Skóraś, Jesper Karlstrom, Lubomir Satka, Nika Kvekveskiri, Gio Tsitaishvili, Afonso Sousa, Filip Szymczak i Filip Marchwiński sprawdzą się w narodowych barwach. Po przerwie czekają nas pojedynki z Pogonią czy Legią i walka o marzenia w Europie.
W Sztokholmie nastąpiło przełamanie. Udało się wygrać pierwszy wyjazdowy mecz w Europie od 2020 roku, gdy rywalem podopiecznych Dariusza Żurawia było belgijskie Charleroi. Odwrócenie złej passy było bardzo efektowne, Lech powtórzył wynik z ostatniej wizyty na tym samym obiekcie, kiedy rywalem było Hammarby. Co ciekawe, w obu pojedynkach na listę strzelców wpisał się Filip Marchwiński, który najwyraźniej upodobał sobie Tele2 Arena.
Szwedzi byli bardzo pewni siebie, wręcz przekonani, że odrobią straty z Poznania. Dziennikarze, piłkarze i trenerzy mówili jednym głosem, dlatego tak spektakularny triumf smakuje jeszcze lepiej. Djurgarden nie pokazało żadnych boiskowych atutów, byli bezzębni, wykazali się jedynie niską kulturą osobistą i zbyt dużą pewnością siebie. Miejscowi dali upust swoim emocjom wygwizdując wychowanka i byłego kapitana, Jespera Karlstroma. Wielu fanów „Dumy Sztokholmu” nie mogło patrzeć na wydarzenia dziejące się na placu gry i opuścili trybuny przed zakończeniem spotkania.
Lech był mądry, pragmatyczny i ze szczelną obroną. Rywale na początku ruszyli do ataku i przeważali w posiadaniu piłki, ale żadnych sytuacji z tego nie było. Już w pierwszym kwadransie goście mogli wyjść na prowadzenie, ale Mikael Ishak trafił w słupek. Lech w wielu fragmentach wyglądał jak drużyna z lepszego piłkarskiego świata, a jeśli Szwedzi mieli jakiekolwiek nadzieje na sukces, to po świetnej akcji Afonso Sousy i czerwonej kartce dla środkowego obrońcy Marcusa Danielsona, jakiekolwiek marzenia prysły.
W drugiej połowie była już pełna dominacja Kolejorza i rosnąca frustracja gospodarzy. Cieszy postawienie kropki nad „i”, w postaci bramek Filipa Marchwińskiego, Niki Kvekveskiriego i Michała Skórasia. Wygranie dwumeczu na tym etapie rozgrywek rezultatem 5:0 w realiach polskiej piłki jest gigantycznym sukcesem. Drużyna Johna van den Broma przez 180 minut w pełni kontrolowała tą rywalizację i nie ma wątpliwości, kto zasłużył na ćwierćfinał. Z pewnością nikt przy wylosowaniu rywala nie spodziewał się, że będzie aż tak łatwo, jednak nie dajmy się zmylić, to nie tylko niski poziom przeciwnika, ale też świetna gra Poznańskiej Lokomotywy.
Kluczowy mecz w kontekście walki o podium, a Lech wyszedł bez najważniejszych ofensywnych graczy – to wydawało się szaleństwem, ale do tego był zmuszony holenderski szkoleniowiec. Widzewowi mogło się wydawać, że Kolejorz będzie zmęczony wyjazdem do Szwecji, co w połączeniu z brakiem kilku liderów da im łatwe zwycięstwo. Tak się nie stało. Były widoczne problemy w ataku, szczególnie Kristoffer Velde i Filip Szymczak mieli problem z odnalezieniem się na boisku. W defensywie nie były konieczne roszady, dzięki temu gospodarze nie potrafili dojść do sytuacji bramkowej. Praktycznie do 71 minuty żadna ze stron nawet nie próbowała przechylić szali na swoją stronę. Dopiero wtedy Bartłomiej Pawłowski silnym uderzeniem umieścił piłkę w siatce. Z perspektywy czasu może tego żałować, bo piłkarze Johna van den Broma zostali rozjuszeni, co 8 minut później po bramkach duetu Filip Marchwiński i Kristoffer Velde przekuło się w odwrócenie losów meczu. Wynik udało się utrzymać i spotkanie zakończyło się wynikiem 1:2
Po tym pojedynku najbardziej cieszą 3 punkty dodane do ligowej tabeli, dzięki potknięciu się Pogoni, Lech umocnił swoją pozycję na najniższym stopniu podium. Świetna reakcja na stratę gola to miła odmiana względem przeszłości, kiedy to po stracie pierwszej bramki można było praktycznie wyłączyć transmisje. W Łodzi było inaczej, poznaniacy nie tylko nie zrezygnowali z walki, a dodatkowo skutecznie ruszyli do ataku i uzyskali korzystny wynik. Przy dalszej grze w Europie potrzebni są wartościowi zmiennicy, dlatego cieszy rosnąca forma Filipa Marchwińskiego i Niki Kvekveskiriego. Ten pierwszy został wybrany do jedenastki kolejki i jest nominowany do nagrody młodzieżowca miesiąca, a Gruzin w ostatnich trzech meczach zaliczył dwie bramki i dwie asysty oraz został powołany do kadry.
Przed nami chwilowy rozbrat z emocjami piłki klubowej, bo do akcji wkraczają reprezentację. Dla piłkarzy będzie to bardzo potrzebny czas, by odpocząć od napiętego grafiku spotkań, jednak dla wielu kibiców przez brak adrenaliny to najgorsze okresy w roku. Na szczęście przerwa będzie trwała znacznie krócej niż w listopadzie. Lechici już na początku kwietnia wybiegną na murawę przy Bułgarskiej. 2 kwietnia rywalem będzie Pogoń Szczecin. Dla przeciwników jest to najważniejszy mecz sezonu, co widać przez mobilizację w ich szeregach.
Dla Kolejorza ważniejsze spotkania dopiero nadejdą, ale trzeba przekonująco wygrać i nabrać bezpiecznej przewagi nad grupą pościgową. „Duma Pomorza” mimo podobnej kadry jest słabszym zespołem niż sezon temu. Trener Kosta Runjaic odszedł do stolicy, a jego następca póki co nie przekonuje. W ich zespole jest kilka indywidualności, jak Kamil Grosicki, Sebastian Kowalczyk czy Pontus Almqvist, ale jest to zdecydowanie słabsza drużyna od Lecha. Piłkarze będą wypoczęci, więc John van den Brom powinien zdecydować się na najlepsze zestawienie. Trzeba liczyć, że wszyscy wrócą w pełni sił i co najważniejsze bez kontuzji z kadr narodowych.
Przed nami ostatnia, ale najważniejsza część sezonu. Zdefiniowały ją piątkowe wydarzenia w szwajcarskiej siedzibie UEFA. Kilkanaście minut po godzinie 14 Lech został skojarzony z włoską Fiorentiną. Zadanie bardzo ciężkie, ale zespół na pewno nie odpuści, a kibice będą wierzyć do końca. Dla takich chwil ludzie przychodzą na stadiony. Inne zespoły w Polsce przerosła misja awansu do fazy grupowej, a tymczasem Kolejorz będzie bił się o półfinał. Za to w lidze czeka nas prawdopodobnie spokojna końcówka, więc wszystkie siły na Europę, by nadal cieszyć się piłkarskimi emocjami.