Podczas konferencji prasowej poprzedzającej mecz ligowy Lecha pierwszy raz się zdarzyło, że żaden dziennikarz nie wyraził zainteresowania tym spotkaniem, najbliższym przeciwnikiem, sposobem gry przeciwko niemu. Wszystkie pytania dotyczyły tego, co bulwersuje i martwi kibiców i co wydaje się nie mieć końca – wyprzedaży zawodników, osłabiania drużyny, szukania następców w klubach z podrzędnych lig.
Pożegnanie Filipa Marchwińskiego i Kristoffera Velde było planowane, ale klub, choć bardzo długo zwlekał z transferami, nie był zainteresowany pozyskaniem następców wartościowych. Odejścia Jespera Karlstroma nikt nie zakładał, bo i kto by się spodziewał, że były trener Pogoni i Legii, prowadzący teraz Udinese, zechce go mieć u siebie. Następuje więc kolejne zmniejszenie wartości drużyny, a zapowiedzi znalezienia wartościowego następcy nikt nie potraktuje poważnie. Pewne jest tylko to, że proces ten potrwa długo.
Trener Niels Frederiksen nie miał podczas spotkania z dziennikarzami radosnego oblicza. Podpisując umowę z Lechem z pewnością nie spodziewał się, że drużyna, która – jak jeszcze niedawno zapowiadał – ma walczyć o trofea, tak bardzo straci na wartości. Przyznał, że to nie jest dla niego dobra wiadomość i stwierdził, że liczy na solidnych następców. To samo mówił zresztą przed odejściem z klubu „Marchewy”i Velde. Otrzymał w zamian graczy nie umywających się do nich umiejętnościami.
– Tracimy trzech ważnych, utalentowanych, doświadczonych zawodników, którzy byli ważnym elementem zespołu, ale wciąż mamy w kadrze graczy utalentowanych i doświadczonych. Nie ukrywam, że czekam na piłkarzy wartościowych. Nie chodzi o to, żeby dołączyli do nas szybko, ale żeby byli to zawodnicy z odpowiednią jakością – podkreślił trener. Pytany, czy Lech osiągnie cel sportowy z zawodnikami wynajdowanymi w ostatnim klubie ligi szwedzkiej, w drugiej lidze norweskiej i trzeciej hiszpańskiej odparł, że celem Lecha nie jest szukanie graczy w klubach, o których nikt nie słyszał, ale sprowadzanie nadających się do odpowiedniego sposobu gry. Liga, z której przyjdą, nie ma znaczenia. Zapewnił, że żaden nowy gracz nie dołączył i nie dołączy do zespołu bez jego akceptacji.
Trener nie zgodził się z surowymi ocenami gry Adriela Ba Loua, który ostatnio wychodzi w pierwszym składzie. Jak podkreślił, nie ma to związku z deficytami na skrzydłach ani świetną postawą piłkarza na treningach. – Kto uważa, że nie rozegrał dobrych meczów, powinien je jeszcze raz dokładnie obejrzeć. Miał udział w zdecydowanej większości sytuacji w ofensywie, jakie stworzyliśmy w meczu z Widzewem. Oceniając go trzeba zmienić sposób myślenia, odrzucić to, co o nim dotychczas sądziliśmy. Jest to dobry piłkarz, z szybkością, zorientowany na ofensywę. Lubię mieć takich na skrzydłach – zapewnił.
Pytany o tempo zmian w składzie podkreślił, że każdy trener chciałby mieć jak najszybciej pełną kadrę. Nie zawsze się to udaje. Przydałby mu się komplet piłkarzy, jaki klub ma zamiar sprowadzić, ale najważniejsze jest, by byli to gracze odpowiedni. Lech nie jest najsilniejszym graczem na rynku transferowym, czasem trzeba poczekać na to, co zrobią większe kluby, co postanowią piłkarze.