W dalszym ciągu Warta wygrywa tylko na wyjazdach. Grając w Grodzisku ze Stalą Mielec zrobiła wszystko, by domowe fatum przełamać. Miała więcej z gry. Dominowała, zwłaszcza w pierwszej połowie, oddała mnóstwo strzałów. Po błędzie bramkarza przegrywała jednak pechowo, ale dogoniła przeciwnika w doliczonym czasie. Gola zdobył niezniszczalny Jan Grzesik.
Pod dyktando Warty toczył się ten mecz w pierwszej połowie. Dominowała we wszystkich aspektach gry. Nie miała miażdżącej przewagi w posiadaniu piłki, ale tylko ona oddawała strzały, gdy Stal Mielec nawet tego nie próbowała. Krótko przed przerwą Zieloni rozegrali kilka ładnych akcji, szczególnie mogło podobać się rozegranie piłki przez kilku zawodników zakończone niezbyt groźnym uderzeniem Kajetana Szmyta. Grający od początku młody skrzydłowy był w tym meczu bardzo aktywny, dryblował, dośrodkowywał.
Żadna z akcji Warty nie skończyła się jednak bramką. Drugą połowę też zaczęła od przewagi, ale Stal wreszcie się przebudziła i przeprowadziła kilka niezłych ataków, oddała też celny strzał (Hamulić z dystansu). Z biegiem czasu goście stawali się coraz groźniejsi, jakby chcieli przekonać, że mają zamiar bezpiecznie przeczekać pierwszą część spotkania, a potem zrobić swoje. I tak się stało, w 65 minucie katastrofalny błąd popełnił wychodzący poza pole karne bramkarz Grobelny. Hamulić łatwo odebrał mu piłkę i wpakował ją do pustej bramki.
Obserwując nieudolne próby Zielonych, mające doprowadzić do wyrównania, można było z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że jest po meczu. Jednak udało się jej w doliczonym czasie. Do dośrodkowania Szczepańskiego najwyżej wyskoczył Grzesik i skierował piłkę do bramki Mrozka. Odbiła się ona jeszcze od słupka.