Grający o awans z grupy Ligi Konferencji Lech nie mógł przegrać na wyjeździe z Hapoelem Beer Szewa, a zwycięstwo oznaczało duże prawdopodobieństwo awansu. Nie było ono niemożliwe, Kolejorz rozegrał całkiem niezły mecz, jednakfatalne indywidualne błędy spowodowały, że trzeba się cieszyć tylko z remisu. Krytykowany przez kibiców Szymczak znów grał źle, ale właśnie on zdobył jedynego gola. Fatalne opinie na swój temat podtrzymał Velde odbierają drużynie szansę wygrania meczu, trwoniąc wysiłek kolegów.
Można się było spodziewać nieco innego składu, teoretycznie mocniejszego, z Amaralem na „dziesiątce”, Velde na skrzydle, będącym do tej pory pierwszym wyborem dla trenera i wypoczętym po ostatnim meczu ligowym. Jednak trener postawił na Citaiszwili’ego, najlepszego zawodnika w spotkaniu z Radomiakiem, a na środku pomocy dał kolejną szansę młodemu Szymczakowi.
Zaczęło się od spodziewanego ataku gospodarzy. Lech jednak opanował sytuację i to on był aktywniejszy w ofensywie, z czego groźnych strzałów niestety nie było. Jednak po 8 minutach katastrofalny błąd w niegroźnej sytuacji w polu karnym popełnił Joel Pereira czekający, aż piłkę przejmie Bednarek. Ten stał w miejscu, więc Portugalczyk próbując wybić piłkę sfaulował próbującego ją przechwycić rywala. Rzut karny został wykorzystany i Lech już na początku meczu przegrywał.
Próbował odrobić stratę, z czego nic nie wychodziło z powodu prostych strat piłki, niedokładnych podań. Była szansa coś ugrać po kontrataku, zmarnowanym niestety przez Szymczaka. Ten sam piłkarz miał idealną okazję bramkową po podaniu Rebocho. Oddał niestety niecelny strzał. Mecz zrobił się wyrównany. Lech nawet częściej przedzierał się pod bramkę rywali, za każdym razem jednak czegoś lub raczej kogoś brakowało, by skierować piłkę do bramki. Kolejorz radził sobie całkiem nieźle, ale tylko w środku boiska.
Trzeba się jednak było pilnować, bo od czasu gospodarze wyprowadzali szybki atak. Utrudniali też pressingiem rozegranie piłki, ale to nie mogło zaskoczyć piłkarzy Lecha, bo Hapoel gra tak zawsze, stara się paraliżować ofensywne zapędy przeciwników. Właśnie w ten sposób odebrali piłkę Lechowi kilka minut przed końcem pierwszej połowy, wywalczyli rzut wolny i po dośrodkowaniu niewiele brakowało do podwyższenia wyniku. Po strzale głową piłka odbiła się od poprzeczki.
Lech popełniał wiele błędów, które uniemożliwiały mu tworzenie dobrych okazji bramkowych. Najwięcej ich popełnił, i to w kluczowych momentach, Szymczak. Jednak nie kto inny, jak właśnie on doprowadził do wyrównania, strzelając gola „do szatni”. Młody gracz przełamał się w najlepszym możliwym momencie wykorzystując podanie Dagerstala, do którego trafiła zagrana z rzutu rożnego piłka. Ten gol należał się Lechowi, bo nie był gorszym zespołem niż gospodarze.
Jak było do przewidzenia, gospodarze, którym w oczy zajrzała strata punktów, od początku drugiej połowy mocno zaatakowali. Kilka ich akcji spaliło na panewce, potem spróbował szczęścia Lech. Nacierał Skóraś, potężnie, ale ponad bramkę kopnął Ishak. Mecz był wyrównany, raz jedna, raz druga drużyna atakowała, nic z tego jednak nie wychodziło. Po 70 minutach piłka odbiła się od ręki obrońcy Hapoelu. Sędzia nie zareagował. Trener Lecha robił zmiany. Citaiszwili’ego zastąpił Velde, a Szymczaka Amaral.
Miejscowi piłkarze atakowali coraz intensywniej chcąc koniecznie wyjść na prowadzenie. Stwarzało to Lechowi okazje do wyprowadzania kontr. Nie mogły się one powieść, gdy Velde nie dostrzegał kolegów i jak ma w zwyczaju wchodził w dryblingi, które za każdym razem przegrywał trwoniąc ataki. Gdy do końca meczu brakowało 10 minut, akcja Skórasia została zatrzymana faulem. Był z tego rzut wolny z bocznej strefy boiska. Nie udało się go wykorzystać, znów źle zachował się Velde. Po chwili Lech stanął przed świetną okazją, ale jeszcze raz Velde ją zmarnował źle podając do Amarala. Norweg zachowywał się tak, jakby chciał pokazać trenerowi, że wpuszczenie go na boisko było ogromnym błędem.
Hapoel atakował, Lech próbował wyprowadzać kontry, z których nic nie wychodziło. Po graczach Kolejorza widać było zmęczenie, trener zluzował Skórasia i Murawskiego wpuszczając na boisko Kwekweskiriego i Marchwińskiego. Ostatnie minuty to szturm gospodarzy i nieśmiałe i nieliczne próby ofensywne Lecha. W doliczonym czasie gry Marchwiński sfaulował rywala 20 minut od bramki Bednarka i gospodarze stanęli przed dużą szansą, ale jej nie wykorzystali i mecz zakończył się remisem.