Lech może wygrać wszystko. Szkoda tylko, że nie jest przewidywalny

Nikt nie wie, co Lech w tym sezonie osiągnie, ale dziś możemy powiedzieć, że jeszcze niczego nie przegrał. Pozostaje w walce o mistrzostwo Polski, szanse na wyjście z grupy, czyli kontynuacja pucharowej przygody wiosną, są duże. Dopiero zaczyna walkę o Puchar Polski. W ten sposób trener, który awaryjnie zastąpił bardzo w Poznaniu żałowanego Macieja Skorżę, może osiągnąć sukces nie mniejszy niż poprzednik. Z naciskiem na słowo „może”. Pod warunkiem, że gra Lecha nie zmieni się nagle na gorszą, jak po ostatniej przerwie reprezentacyjnej.

Nie unikniemy porównań obu trenerów. Każdy jest fachowcem, ale mają różne sposoby działania. Maciej Skorża wiele od swych graczy oczekiwał. Nie znosił, gdy go zawodzili. W każdym spotkaniu korzystał z najlepszych. Nie wyobrażał sobie zostawienia na ławce lepszego zawodnika. Nie musiał godzić gry na różnych frontach, więc nie wiemy, jakie stosowałby rotacje. A stosować je by musiał, bo nie chodzą już po świecie szkoleniowcy tak oryginalni, jak Franciszek Smuda, który wybrał żelazną jedenastkę i kazał jej grać „na okrągło”. Gdy któregoś z zawodników zajechał, zastępował go innym, który też grał non stop.

John van den Brom nie stawia równości między wszystkimi swymi zawodnikami. Na najważniejsze mecze wystawia najlepszych. Nie boi się jednak sięgać po zmienników i nie czyni tego w sposób oczywisty, nie kieruje się liczbą rozegranych minut. Potrafi zaskoczyć wytypowanym składem, a co najważniejsze, przynosi to dobry skutek. Stąd biorą się niezłe mecze w lidze kilka dni po pucharowej potyczce. Już w niedzielę, podczas spotkania w Zabrzu, trener będzie mógł tę opinię o sobie potwierdzić. Składu jego ekipy nie przewidzi nikt.

Holenderski trener potrafi wybaczać słabsze występy, nie jest pamiętliwy. Z Maciejem Skorżą bywało różnie, szczególnie podczas pierwszego pobytu w Poznaniu, choć za drugim też starał się być konsekwentny i stawiać na tych, co go traktują poważnie. Wątpliwe, by tolerował wybryki Velde. Norweg musiałby albo radykalnie zmienić zachowanie na boisku, albo grę kolegów oglądać spoza niego. Van den Brom jest zadziwiająco tolerancyjny. Norweg doprowadza do wściekłości kibiców w każdym meczu, zawodzi drużynę. Nie potrafi wyrzec się dryblingów, choć to woda na młyn dla przeciwników. Zawodzi w kluczowych momentach, gdy trzeba podać dokładnie, wybrać optymalne rozwiązanie. Przez jego brak koncentracji i zwyczajną bezmyślność prawdopodobnie przepadło mnóstwo goli. Także w Izraelu pozbawił Lecha ogromnej szansy na zwycięską bramkę.

Ciekawe, czy holenderskiemu trenerowi skończy się kiedyś cierpliwość do Velde, czy też będzie liczył, po zmarnowaniu stu dobrych akcji, że uda mu się ta jedna, która uczyni Lecha wielkim. Podobnie było z Szymczakiem, ale młody Polak prędzej lub później musiał się przełamać. Pytanie jeszcze, czy to faktyczne przełamanie, czy też na kolejną bramkę Filipa będziemy czekać miesiącami. Takie wątpliwości powodują, że Lech nie jest przewidywalny. Potrafi rozegrać świetny mecz, ale i nagle zgubić pewność siebie i płynność gry.

Na korzyść Holendra przemawia słabszy skład Lecha. Władze klubu zrezygnowały z szansy wzmocnienia drużyny. Skorża miał Kownackiego, Kamińskiego, będącego w formie Amarala. W Lechu van den Broma dobrze odnalazł się Skóraś, ale Amaral to nie ten sam gracz, co w poprzednim sezonie. Trener nie potrafi go odbudować, być może Portugalczyk jest na to odporny. Ciekawe, czy potrafi pokazać światu potencjał Souzy. Młody Portugalczyk umiejętności ma niemałe, potrzebuje tylko takiego zaufania, jakim trener darzy Velde. Być może zobaczymy go w Zabrzu, bo uraz sprzed wyjazdu do Izraela wyleczył.

Drużyna z Beer Szewa jest na własnym terenie groźna, niewielu wróciło stamtąd z punktami. Lech całkiem nieźle sobie radził, przez dużą część meczu prowadził grę, tworzył okazje bramkowe. Jednak w jego grze za dużo było błędów. Skorżę i van den Broma łączy to, że żaden z nich nie potrafił wyplenić brakoróbstwa. Obaj przyglądali się, jak podopieczni niecelnie podają, łatwo tracą piłkę. Gdyby takich błędów udało się uniknąć w Izraelu, Lech wróciłby do Poznania z punktami. Niezależnie od tego, czy gospodarzom należał się rzut karny, Periera nie zachował się jak zawodnik klasowej drużyny. Nie wiemy, kto będzie kolejnym trenerem Kolejorza, ale może doczekamy się takiego, dla którego kluczowa będzie poprawa jakości gry. Wtedy Lech bez obaw będzie mógł się mierzyć z każdym.

Udostępnij:

Podobne

Nieprzyjazne wyniki meczów przyjaźni

Mecze Lecha z Arką Gdynia, Cracovią, wcześniej z Zagłębiem Lubin zawsze odbywają się w wyjątkowej atmosferze. Kibice obu drużyn często mieszają się, nie zasiadają w

Udany weekend pań z Lecha

W sobotę na Morasku juniorki Kolejorza – Lech UAM U18 Poznań, pokonały Medyk Konin U18 i są liderkami tabeli (na zdjęciach). Wynik – 6:1 (5:0).

Mirosław Jankowski nie żyje

Z Lechem Poznań był związany w latach 1976-1990, a więc w okresie, gdy klub wypływał na szerokie wody, wywalczył awans do ekstraklasy, pierwsze mistrzostwa krajowe