Pięć bramek na luzie. Mogło być dużo więcej

Lech był zdecydowanym faworytem. Z tej roli wywiązał się bez zarzutu. Rozstrzelał Bruk-Bet Termalikę 5:0, nie męcząc się zanadto, nie demonstrując pełni możliwości. Dawid Kownacki znów strzela dla Lecha, ligowy debiut zaliczył Jakub Antczak. Teraz będzie dużo trudniej. Przed Kolejorzem cztery mecze równie ważne, co trudne.

Do kibiców docierały alarmujące wiadomości. Czterej najważniejsi ofensywni piłkarze mieli zapaść na covid-19. Na szczęście okazało się to plotką. Tylko Murawski i Amaral nie byli zdolni do wyjścia na boisko. Środkowych pomocników w Lechu ostatnio obrodziło, a wariant gry z pominięciem znajdującego się wysokiej formie Amarala do perfekcji doprowadził już Dariusz Żuraw. O Lechu można było mówić wszystko, tylko nie to, że jest osłabiony.

Goście z Niecieczy nie zamurowali swej bramki. Od pierwszych minut stosowali wysoki, aktywny pressing, starając się uniemożliwić Lechowi opuszczanie z piłką własnej strefy obronnej. Kiedy gospodarze zaatakowali, odpowiedzią Termaliki była kradzież czasu. Goście sprawiali wrażenie nastawionych na jak najdłuższe przetrwanie bez straty bramki, a chcieli tego dokonać sposobami prowincjonalnymi. U ich bramkarza każde wybicie piłki, a właściwie przygotowanie do tego trudnego zagrania, łapanie należytej koncentracji, trwało w nieskończoność.

Na szczęście Lech po kilkunastu minutach wyszedł na prowadzenie i plan gości runął. Obrona Termaliki została rozmontowana bardzo łatwo. Wystarczył zwód debiutującego Velde i celne podanie do Ishaka, który bez wielkiego wysiłku umieścił głową piłkę w bramce. Norweg mógł się podobać, mimo iż nie wszystkie dryblingi mu wychodziły. Może raczej próby, bo drybling stosował tylko jeden. Musi poszerzyć repertuar zwodów, bo rozszyfrować go jest łatwo nawet zawodnikom z polskiej ekstraklasy. I tak miał szczęście, w pierwszym swym meczu trafił na rywala mało wymagającego.

Termalica bowiem nie zaimponowała, mimo iż Lech nie przykładał się do gry, nie wznosił się na wyżyny swych możliwości. Goście jednak zbyt łatwo przedostawali się pod pole karne Lecha. Kilka razy znaleźli się w niezłych sytuacjach, lecz zabrakło im umiejętności, by tych akcji nie spartaczyć. Natomiast Lech, kiedy już kilkoma błyskawicznymi podaniami meldował się pod bramką Loski, nie musiał wkładać wiele wysiłku w rozmontowanie obrony. Przed przerwą trafienia zaliczyli Kamiński i Salamon – z najbliższej odległości, po bardzo dobrym podaniu „Kamyka”.

Wynik meczu został więc szybko rozstrzygnięty. Tak dużej przewagi nie można roztrwonić. Lech grał na luzie, mimo iż Ishak musiał zejść z boiska z urazem. Zastąpił go Kownacki. Brakuje mu jeszcze sił i rytmu meczowego, ale kilka razy zaimponował doskonałymi przyjęciami piłki ze zwodami, po których gracze z Niecieczy nie wiedzieli, co się dzieje, a koledzy byli wyprowadzani na świetną pozycję. Niestety, kolejnych goli z tego nie było, brakowało szczęścia w finalizowaniu licznych okazji bramkowych, a także determinacji w dążeniu do całkowitej demolki.

Krótko po przerwie, w czasie tzw. kwadransa poznańskiego, Ramirez strzelił gola popisując się spokojem i techniką. W samej końcówce Pereira idealnie obsłużył Ba Loua, ten jednak źle trafił w piłkę, z czego wyszła asysta – Kownacki dopadł do niej przed samą linią bramkową i uczcił powrót na Bułgarską w najlepszy możliwy sposób. Jeszcze w ostatnich sekundach młodemu Antczakowi niewiele brakowało do gola w debiucie.

Lech Poznań – Bruk-Bet Termalica 5:0 (3:0)
Bramki: Mikael Ishak 18, Jakub Kamiński 27, Dani Ramírez 44, Bartosz Salamon 55, Dawid Kownacki 85.
Żółte kartki: Ba Loua – Domgjoni.
Lech: Filio Bednarek, Joel Pereira, Bartosz Salamon, Antonio Milić (71 Lubomir Satka), Pedro Rebocho, Krostoffer Velde (60 Adriel Baloua), Nika Kwekweskiri, Jesoer Karlstrom (60 Pedro Tiba), Dani Ramirez (71 Jakub Antczak), Jakub Kamiński, Mikael Ishak (43 Dawid Kownacki).
Bruk-Bet Termalica: Tomas Loska, Mateusz Grzybek, Wiktor Biedrzycki (53 Marcin Wasielewski), Artem Putiwcem, David Domgjonis, Matej Hybs, Samuel Stefanik (46 Michal Hubinek), Piotr Wlazło, Sebastian Bonecki (62 Muris Mesanović), Adam Radwański (53 Marcin Grabowski), Kacper Śoiewak (76 Dawid Kocyła).
Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom).
Widzów 13,151
Fot. Damian Garbatowski

Udostępnij:

Podobne