Gdy ostatnia w lidze drużyna wybiera się na mecz do lidera, nikt nie daje jej większych szans. Jeżeli Bruk-Bet Termalica marzy o wyjeździe z Poznania bez porażki, i to prawdopodobnie wysokiej, musi liczyć na ujawienie się kolejnych, albo wciąż tych samych słabości Lecha. Takich, które nie pozwoliły mu wygrać z innymi znacznie słabszymi, ograniczającymi się do obrony drużynami.
W składzie klubu z Niecieczy jest kilku piłkarzy z Lechową przeszłością, ale nie ma ani jednego, który przydałby się trenerowi Maciejowi Skroży. Natomiast Radoslav Latal, czeski trener Bruk-Betu, chętnie przygarnąłby jakiegokolwiek zawodnika z poznańskiej szatni. Największą siłą sobotniego rywala Lecha nie jest żaden zawodnik, ale doświadczony, potrafiący wykorzystywać własne atuty i słabości rywala trener. Dał radę wygrać przy Bułgarskiej prowadząc Piasta Gliwice, co dla tego klubu, jednego z ulubionych przeciwnika poznaniaków, nie jest czymś codziennym.
Piłkarze Kolejorza są źli po stracie punktów w Krakowie, gdy w końcówce wypuścili z rąk pewne zwycięstwo. Prawdopodobnie sposobią się do zaatakowania Termaliki od pierwszych minut. Radoslav Latal spodziewa się tego i będzie gotowy, by zneutralizować gospodarzy i wyprowadzić pojedynczy cios. Jeżeli nie przegra, sprawi sensację. Taki obrót spraw świadczyłby o tym, że Lech nie jest gotowy do boju o mistrzostwo. Wszystko jeszcze można nadrobić, zostanie kilkanaście spotkań, ale taki pościg udałby się tylko zespołowi mocnemu mentalnie. Czyli nie podopiecznym Macieja Skorży.
Lechowi nieszczególnie się gra przeciwko zespołom kurczowo się broniącym. Siła ofensywna zespołu teoretycznie wzrosła po pozyskaniu Kownackiego i Velde. Tyle, że Polak próbuje odzyskać formę po ciężkiej kontuzji, a Norweg dopiero ma zadebiutować w meczu o stawkę. Nie wiadomo, czy już w sobotę. Maciej Skorża ostatnio wystawił „Kownasia” na prawym skrzydle, co nie było dobrą decyzja. Pożytku z tego gracza nie było w ogóle. Teraz twierdzi, że jeżeli da mu szansę, a pewnie da w drugiej połowie, to na pozycjach nr 10 lub 9.
Jeżeli Lech ma pokonać dużo słabszego przeciwnika, to musi liczyć nie na swoją taktykę, nie na zgranie, ale na indywidualne zrywy czołowych zawodników ofensywnych. W Krakowie płynnej gry było jak na lekarstwo. Mnożyły się niecelne podania i wybijanie piłki do przodu, na pewną stratę. Lech Skorży nie opanował jeszcze sztuki skutecznego atakowania z wykorzystaniem wielu podań, z częstymi zmianami pozycji. Być może rozkręci się, ale na tym etapie, co widzieliśmy tydzień temu, musi polegać na błysku Amarala, waleczności Ishaka, przebojowości Kamińskiego. Brak wyuczonych schematów przyczynił się do tego, że zespół całkowicie się w Krakowie pogubił, gdy trener dokonał wielu zmian.
Prawdopodobnie od początku meczu wystąpi zdrowy już Ba Loua. Na pozycji nr 8 Murawski spisał się średnio, więc może tym razem trener wpuści na boisko Kwekweskiriego. Gruzin gorzej spisuje się jako zmiennik. Nie wiemy, czy Salamon jest już gotowy do gry. Jeśli nie, trzeba będzie niepokoić się o postawę defensorów. Zbyt często Satce i Milicowi zdarzają się indywidualne błędy. Bednarek obdarzony jest refleksem, ale gorzej sobie radzi na przedpolu, miewa kłopoty z wychodzeniem do dośrodkowań. Jesienią defensywa Lecha traciła bardzo mało bramek. Wiosną się to odwróciło. Prawdopodobnie właśni w tym czeski trener Bruk-Betu upatruje szansy na korzystny wynik w Poznaniu.
Maciej Skorża twierdzi, że ma do dyspozycji wszystkich graczy oprócz Sobiecha. Wybór jest więc duży, ale zgranie drużyny wciąż nie jest jej atutem. Na stadionie w mroźny wieczór zasiądzie kilkanaście tysięcy widzów. Początek o godzinie 20.