Okiem kibica: Lech okradziony

Dlaczego zawsze my? – takie pytanie stawia wielu ludzi związanych z Lechem: trener, piłkarze czy kibice. Dlaczego zawsze przeciwko Kolejorzowi sędzia rzuca kłody pod nogi? Niestety, arbiter znów pozbawił „Dumę Wielkopolski” zwycięstwa. Oczywiście swój wkład w brak triumfu mieli również piłkarze. Przede wszystkim Mikael Ishak powinien wykorzystać jedenastkę lub Michał Skóraś wykończyć akcję wcześniej. W takim wypadku byłoby już 2:0 i nawet niesprzyjający rozjemca nie mógłby za wiele zrobić. W sobotę, w „świątecznej” kolejce, przy Bułgarskiej odbędą się derby z Wartą, które będą bardzo ważne nie tylko ze względu na punkty do ligowej tabeli. 

John van den Brom na pomeczowej konferencji był wściekły na poziom sędziowania Pawła Raczkowskiego. Szkoleniowiec stwierdził, że warszawianin to najgorszy sędzia w Ekstraklasie i nie powinien być więcej rozjemcą spotkań Kolejorza. Wtórowali mu piłkarze, Bartosz Salamon czy Jesper Karlstrom też nie mogli uwierzyć, co się właśnie stało. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Afonso Sousa ruszył z kontrą, ale nieprzepisowo zatrzymał go szczecinski obrońca Kostas Triantafyllopoulos, który miał już na koncie żółtą kartkę za zagranie ręką we własnym polu karnym. Mimo faulu piłkę przejął Pedro Rebocho, ale nie udało mu się stworzyć groźnej sytuacji. Po zakończeniu akcji oczywiste było  wyrzucenie Greka z boiska, widzieli to wszyscy, tylko nie arbiter z stolicy. 

Chwilę później odgwizdana została jedenastka za zagranie ręką Radosława Murawskiego. Karny też wzbudził wiele kontrowersji. Można mieć wątpliwości, czy pomocnik Lecha faktycznie nieprzepisowo zagrał piłkę, a jeśli tak, to czy odbyło to się w polu karnym. Przy znacznie bardziej klarownej sytuacji po drugiej stronie boiska sędzia nie był już taki skory do takiej decyzji. Tak naprawdę arbitrzy VAR zmusili go do ponownego zobaczenia tej sytuacji. Można mieć wrażenie, że nawet gdy Raczkowski podszedł do monitora, to oglądał tę sytuację tak długo, jakby chciał wymyślić powód, by nie odgwizdać przewinienia, ale z braku innej opcji wskazał na wapno. Nie jest to pierwsze spotkanie, gdy czołowy sędzia ligi pomylił się na niekorzyść Lecha. Podczas wyjazdu do Mielca też nie uznał jedenastki, która Lechitom się po prostu należała. Jedynym pozytywem może być planowany odpoczynek Raczkowskiego od Lecha.

Lech dobrze wszedł w mecz. Dominował, było widać wielką chęć gry. Na samym początku groźną sytuację miał Grosicki, ale na posterunku był Bednarek. Chwilę później podobną szansę miał Skóraś, ale Stipica nie chciał być gorszy od swojego odpowiednika. Około 20 minut później udało się otworzyć wynik. Jesper Karlstrom zdobył pierwszą bramkę w tym sezonie kapitalnym uderzeniem z dystansu. W następnych minutach przeważali Lechici, ale rywale nie odpuszczali. Do doliczonego czasu gry wszystko było pod kontrolą, aż zaczęły dziać się feralne wydarzenia zakończone efektownym karnym Grosickiego. 

W drugiej części dominowały nerwy związane z wydarzeniami przed przerwą, skutkowało to fatalnym podaniem Bednarka do przeciwnika, co skończyło się drugą bramką dla gości. Realizator dopiero pokazywał powtórkę gola szczecinian, a już kapitan Lecha zdobył bramkę wyrównującą. Przyjezdni ostatnie minuty bronili się tylko przed stratą bramki, a ich radość po zakończeniu meczu była niebywała. Dla nich to był najważniejszy mecz sezonu, w którym uzyskali pozytywny wynik dzięki rozjemcy i nie najwyższej formie Lechitów po przerwie reprezentacyjnej. 

W następnej kolejce, z racji świąt wielkanocnych, nie będą rozgrywane spotkania w Wielki Piątek i Wielką Niedzielę. Między tymi dniami odbędą się – niezwykłe na skalę europejską – derby. Każdy doskonale wie, jak wyglądają tego typu mecze w Łodzi, Krakowie czy Trójmieście. W Poznaniu jest inaczej. Między Wartą a Lechem nie ma złej krwi, panuje przyjazna, wręcz piknikowa atmosfera. Bardziej trzeba obawiać się bójki między sympatykami Zielonych niż międzyklubowej awantury. Sobotnia rywalizacja bezpośrednio będzie poprzedzać walkę o półfinał Ligi Konferencji. Można spodziewać się, że trener zastosuje drobne rotacje, by nie przemęczyć piłkarzy przed znacznie ważniejszymi rywalizacjami. 

Trener Szulczek posiada wartościowych graczy, jak obiecujący Kajetan Szmyt czy Adam Zrelak, ale nawet mimo zmian jakość stoi zdecydowanie po stronie niebiesko-białych. Ten mecz trzeba bezwzględnie wygrać, ale pamiętając, co w tym samym miejscu będzie się działo pięć dni później. Praktycznie pewne jest powtórzenie obrazu gry z wszystkich poprzednich derbów: pełna dominacja Kolejorza z nielicznymi wyjściami przeciwników. Ważna będzie skuteczność, bo Duma Wildy potrafi szczelnie zamykać pole karne i nie dopuszczać przeciwników do wielu szans bramkowych. W piątek Warta pojechała na wyjazd do Lubina. Zastosowała bardzo podobną taktykę, jak ta przewidywana na sobotę. Rywal nie miał wielu sytuacji, a gdy się zdarzały, dobrze bronił Adrian Lis. Główną różnicą może być pressing, który często stosowali Zieloni, by odzyskać piłkę. Na Bułgarskiej, w obawie przed stratą bramki, pewnie będzie to widoczne znacznie rzadziej.

Świąteczny mecz będzie świetną okazją do poprawienia atmosfery po niesprawiedliwościach spotkanych w starciu przeciwko Pogoni. Morale drużyny może wzrosnąć, a następny pojedynek to już jeden z najważniejszych w historii. Przez remis z Portowcami, Lech nie ma jeszcze pewnej pozycji na najniższym stopniu podium. Sobotni triumf mógłby w tym bardzo pomóc, tym bardziej, że Warta znajduje się w czołówce i też przechodzą jej przez głowę europejskie marzenia. Forma piłkarzy po reprezentacyjnej rozłące będzie rosnąć, a takich niesprawiedliwych arbitrów, jak Raczkowski, nie powinniśmy więcej oglądać. W następnym tygodniu mamy nadzieję na lepsze, bojowe nastroje przed tym, co dopiero nadejdzie.

Mikołaj Duda

Udostępnij:

Podobne

Lech w sparingu pokonał 3:1 Wartę

W przerwie na zgrupowania reprezentacji piłkarze Lecha i Warty, chcąc zachować rytm meczowy, rozegrali spotkanie sparingowe. Odbyło się ono na bocznym boisku Enea Sadionu i

Zadanie Lecha: odzyskać rytm

Odczarował kilka stadionów, przełamał złe serie, zanotował najlepszy start w lidze od dekad. Jego drużyna lideruje i wydaje się nabierać rozpędu. A tu jak na