Okiem kibica: Historia przemawia za Kolejorzem 

W pierwszym meczu, dzięki bramkom Dino Hoticia, Antonio Milicia i Radosława Murawskiego, Lech pokonał Żalgiris Kowno. Daje to przywilej bronienia korzystnego rezultatu w rewanżu. Poprzednie europejskie pożyczki pokazują jasno, że zaliczka w pierwszym spotkaniu zazwyczaj gwarantuje awans, tym bardziej, gdy rywal nie należy do najsilniejszych. Kolejorz w międzynarodowej historii 24 razy był na prowadzeniu na półmetku dwumeczu i tylko pięcu przeciwnikom udało się w końcowym rozrachunku przejść dalej. Do tego wąskiego grona należą uznane marki jak: Athletic Bilbao, Olympique Marsylia, Club Brugge, Braga i Qarabag.

W zeszłorocznej bardzo udanej kampanii czterokrotnie pierwsze pojedynki wygrywał Lech. Jedynym przypadkiem, kiedy nie udało się utrzymać prowadzenia, okazało się nieudane spotkanie rewanżowe w Azerbejdżanie. Po skromnym zwycięstwie u siebie, Kolejorz na stadionie Tofiqa Bəhramova otrzymał bolesną lekcję futbolu ulegając aż 5:1. Z Dinamo Batumi było już znacznie lepiej. Po rozgromieniu Gruzinów przy Bułgarskiej 5:0, na wyjeździe padł remis 1:1. W ostatniej rundzie eliminacji do Ligi Konferencji, Lech pokonał Dudelange 2:0, a w Luksemburgu po 90 minutach nie wyłoniono zwycięzcy, co zagwarantowało prawo startu w jesiennej fazie grupowej. W 1/8 finału, po pokonaniu Djurgarden w Poznaniu, Lech pierwszy raz od 3 lat wygrał na wyjeździe w europejskich pucharach. W Sztokholmie efektownie powiększył rozmiar wygranej i zameldował się w ćwierćfinale rozgrywek. 

We wcześniejszych latach, gdy trzeba było bronić korzystnego rezultatu z pierwszego spotkania, udawało się to praktycznie zawsze, chociaż często nie bez problemów. Ostatnim przeciwnikiem, któremu udało się grać dalej mimo porażki w premierowym meczu, była portugalska Braga. W 2011 roku w 1/16 Ligi Europy gracze z Półwyspu Iberyjskiego polegli na Stadionie Miejskim w Poznaniu, jednak na własnym terenie z nawiązką odrobili straty, czym wyrzucili Kolejorza za burtę.  

Następni rywale potrafili wygrać w drugim meczu, ale przewaga z pierwszego pojedynku wystarczała do przejścia do następnej rundy. Takim przypadkiem był dwumecz z armeńskim Gandzasarem Kapan. U siebie dwóchgolach Christiana Gytkjaera zwyciężył Lech, ale na dalekim wyjeździe gospodarze odrobili stratę. Gdy wydawało się, że będzie dogrywka, w doliczonym czasie gry Łukasz Trałka zapewnił drużynie Ivana Djurdjevicia bilet do kolejnej rundy. Dla odmiany pokaz siły Kolejorz urządził z macedońskim Pelisterem Bitola, kiedy do 4 bramek strzelonych przy Bułgarskiej dołożył jeszcze 3 w rewanżu. Z Żetysem Tałdykorgan, Fc Honką, FK Sarajewo i Videotonem Lechici potrafili nie przegrać i do wygranej dokładali remis lub lekko poprawiali przewagę.

Historia pucharowych zmagań sięga aż do 1978 roku, ale premierowy przypadek, kiedy Kolejorz bronił zaliczki po pierwszym meczu, przypada na sezon 1982/83, gdy po jednobramkowym zwycięstwie na Islandii z Vestmannaeyją w Polsce udało dołożyć się kolejne 3 gole. W następnych edycji miał miejsce jedyny przypadek w historii, gdy Lech odpadł z pucharów mimo dwubramkowego prowadzenia. Z Poznania z takim bagażem wyjechał Athletic Bilbao, ale na własnym obiekcie nie pozostawili złudzeń wygrywając 4:0. Siedem lat później sposobu na zwycięstwo w Wielkopolsce nie znalazł też Olympique Marsylia, jednak prawdopodobnie przez otrucie podopiecznych trenera Jerzego Kopy udało im się wygrać u siebie aż 6:1 i grać dalej.

Na 2008 rok przypada najefektowniejsze zwycięstwo, którym było rozbicie na Bułgarskiej Grasshoppers Zurych 6:0. W Szwajcarii przez rozstrzygnięty rezultat nikt nie był chętny, by wpisać się na listę strzelców, przez co skończyło się bezbramkowym remisem. Niecodziennym dla Lecha jest uczestniczenie w seriach rzutów karnych, a taka forma w 2 sezonach z rzędu musiała rozstrzygać o awansie. Po rozbiciu norweskiego Fredrikstad los skojarzył z belgijskim Club Brugge. U siebie na wagę zwycięstwa w samej końcówce trafił Sławomir Peszko, ale w Beneluksie gospodarze najpierw doprowadzili do „jedenastek”, by je wygrać i awansować do następnej rundy. Gdy po mistrzostwie Polski Jacek Zieliński mierzył się w eliminacjach do Ligi Mistrzów, przeciwnikiem Lechitów był azerski Inter Baku, na którego terenie udało się skromnie wygrać, ale na Bułgarskiej takim samym rezultatem wygrali goście, więc dopiero w 11 serii karnych Poznaniacy przechylili szalę na swoją stronę.

Historia pokazuje jasno, Lech, gdy wygrywał pierwszy mecz, przeważnie awansował. Tylko pięciokrotnie rywal odrabiał straty, a przy dwubramkowej przewadze zdarzyło się przegrać raz, 50 lat temu z Athletic Bilbao. Gdyby jednak wydarzył się katastroficzny scenariusz, byłaby to prawdopodobnie największa kompromitacja, ale szansę na to są znikome. Spotkanie tydzień temu jasno pokazało przepaść pomiędzy oboma zespołami i mimo gry na obcym terenie obowiązkiem dla podopiecznych Johna van den Broma musi być pewne zwycięstwo i przygotowywanie się na następne mecze Ekstraklasy i III rundę eliminacji.

Mikołaj Duda

Udostępnij:

Podobne

Sprowadzili nas na ziemię. Jak zwykle

Lech Poznań nigdy nie stanie się europejską potęgą. Ma jednak wszystko, by być czołową ekipą w kraju, regularnym uczestnikiem rywalizacji pucharowej. Niektórzy twierdzą minimalistycznie, że

Warta dała się ograć Śląskowi

Ten mecz nie musiał się skończyć tak źle dla Warty. Nie musiała przegrać. Śląsk wygrał przez wyrachowanie, lepszy pomysł na pozbawienie rywala atutów, większą taktyczną