W ostatnich dniach Lech ogłosił następne 2 transfery. Tym razem nikt do Poznania nie przyleciał, ale odleciał. Filip Marchwiński do włoskiego Lecce, a Kristoffer Velde do greckiego Olympiakosu Pireus. Według przekazów medialnych Kolejorz z tych transakcji zgarnie około 7 milionów Euro. Kwota może się jeszcze powiększyć dzięki wszelakim bonusom zapisanym w umowach między klubami. Zagłębiliśmy się w temat i sprawdziliśmy dokładniej, do jakich miejsc trafiają i jak wyglądają ich szanse na grę w nowych klubach.
Velde zostanie zamknięty w ramach taktycznych? „Mendilibar jest trenerem starej szkoły”
Pomijając kwestie sportowe obecnie Pireus jest niejako częścią Aten. To mocno urokliwe miasto położone nad morzem Egejskim, posiadające słynne antyczne zabytki, świetne greckie jedzenie i dobrą pogodę niemal 365 dni w roku. Będąc tam nawet przez niewielki okres czasu nietrudno stwierdzić, że to niemal idealne miejsce do życia. Na pewno to również miało jakiś wpływ na finalną decyzję Kristoffera Velde i odrzucenie zapewne ciekawych ofert z innych europejskich klubów.
Wracając już do sedna, czyli do spraw czysto sportowych. Olympiakos od kilku miesięcy prowadzi doświadczony hiszpański szkoleniowiec, Jose Luis Mendilibar. Od jego przyjścia grecka drużyna notuje świetny okres wygrywając niemal każdy następny pojedynek zarówno w lokalnej lidze, jak i w europejskich pucharach. Pod jego wodzą w 23 meczach stracili tylko 27 bramek, a strzelili aż 53. Potwierdza to tylko fakt, że bardzo dobrze poukładał drużynę zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Dobra runda jesienna nie wystarczyła do mistrzostwa. Końcowo zajęli miejsce na najniższym stopniu podium.
– Mendilibar jest trenerem starej szkoły. Jego instrukcje dla zawodników są proste, ale skuteczne, a jego drużyny są zorganizowane zarówno w ataku, jak i w obronie. Jeśli drużyna ma piłkę, zawodnicy muszą być gotowi do ataku, a w obronie gracze muszą być w polu karnym, aby zapobiec strzeleniu gola. Skrzydłowi mają szczególne znaczenie dla stylu gry Olympiakosu pod wodzą Hiszpana. W formacji 4-3-3, większość kreatywności pochodzi własne ze skrzydeł, a Daniel Podence i Kostas Fortounis mieli bardzo dobrą dyspozycję po przyjściu Mendilibara w środku sezonu – mówi nam Stephen Kountourou, znawca greckiej piłki, a w szczególności właśnie Olympiakosu.
Rywalizacja z klasowymi graczami o miejsce w składzie. „Velde z pewnością będzie zawodnikiem pierwszego składu”
Jeśli zawodnik odchodzi z Ekstraklasy do uznanego klubu, jakim jest Olympiakos, z pełnym uzasadnieniem można przypuszczać, że droga do regularnej gry nie będzie prosta. W Pireusie Velde będzie miał rywali już doskonale znanych na arenie międzynarodowej i nikt za darmo miejsca mu nie odda. Dlatego pytamy dziennikarza współpracującego z angielskim BBC, jaką – w jego opinii – Norweg ma szansę na minuty na boisku:
– Kwota, którą Olympiakos podobno zapłacił Lechowi Poznań musi oznaczać, że Velde z pewnością będzie zawodnikiem pierwszego składu. Mendilibar zazwyczaj stopniowo wprowadza zawodników do swojego systemu, ale Velde, jeśli się zaadaptuje, powinien być ważnym punktem Olympiakosu. Ma jednak trudne zadanie do wypełnienia po odejściu kapitana i legendy klubu, Kostasa Fortounisa. Daniel Podence, który był tylko wypożyczony, również odszedł tego lata, ale klub zamierza go definitywnie pozyskać – odpowiada Kountourou.
Według statystyk w minionych rozgrywkach główne role na bokach pełnili wspomniany Daniel Podence i Georgios Masouras. Obaj łącznie uzyskali ponad 30 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Z pozostałych w kadrze o swoje walczyć będzie też Gelson Martins znany z Atletico Madryt czy AS Monaco, jednak Portugalczyk nie odgrywał ważnej roli wchodząc głównie na końcówki.
– Obecnie jego konkurencją na skrzydłach będą Giorgos Masouras, Gelson Martins i Pep Biel. Masouras to inny rodzaj zawodnika niż Velde, mniej technicznie uzdolniony, ale niezwykle pracowity i jeden z liderów klubu. Martins jest bardziej podobny do Velde, bardzo szybki zawodnik, ale podatny na kontuzje. Biel to interesujący przypadek. Jest bardziej ofensywnym pomocnikiem/napastnikiem i od czasu przybycia w 2022 roku miał trudności z ustabilizowaniem formy. Nie jest pewne, czy będzie w drużynie w tym sezonie, ale Mendilibar dał mu szansę w okresie przygotowawczym. Jak już wspomniałem, Daniel Podence również może być jego konkurencją, jeśli wróci do Olympiakosu – opowiada ekspert o rywalach Velde.
Norweg w europejskim triumfatorze. „Właściciel jest ambitnym człowiekiem”
Mówiąc o Olympiakosie trudno nie wspomnieć o ich ostatnich rywalizacjach w Lidze Konferencji, w której również Kristoffer Velde czuł się wyjątkowo dobrze. Podopieczni Jose Luisa Mendilibara przełamali hegemonię klubów z pięciui czołowych europejskich lig i u siebie w Atenach podnieśli puchar po pokonaniu w finale – doskonale znanej w Poznaniu – Fiorentiny. Po drodze eliminowali Ferencvaros, Maccabi Tel Aviv, Fenerbahce czy Aston Villę. Bez wątpienia to olbrzymi sukces, który szybko nie ma prawa się powtórzyć, dlatego pytamy, czy to skutek celowych działań, czy bardziej rola przypadku i szczęścia:
– Zdobycie przez Olympiakos Ligi Konferencji było bezprecedensowe. Żaden grecki klub nie osiągnął takiego sukcesu. Tylko Panathinaikos dotarł do finału europejskiego pucharu w 1971 roku, w starej Lidze Mistrzów. To wydaje się jednorazowym wydarzeniem, które nigdy wcześniej nie wydawało się możliwe, ale jako kibic Olympiakosu nigdy nie mówię nigdy. To zwycięstwo pokazało, że greckie kluby mogą rywalizować i wygrywać ważne międzynarodowe trofea, a właściciel Evangelos Marinakis jest ambitnym człowiekiem. Zrobi wszystko, aby Olympiakos zbliżył się do kolejnego europejskiego trofeum, już wyrażając swoje zamiary, by klub rywalizował o Ligę Europy w nadchodzącym sezonie – opowiada o sukcesie prowadzący podcast „Hellasfooty”.
W klubie z Pireusu są duże ambicje na dopiero zaczynający się sezon. Świadczy o tym pozyskanie Velde, ale też Romana Yaremchuka, byłego gwiazdora Gent, a później zawodnik Benfiki, Clubu Brugge czy Valencii. Po kilka milionów euro wyłożyli także na dwóch młodych defensywnych graczy, Lorenzo Pirolę i Costinhę. Prawdopodobne jest także pozyskanie portugalskiego pomocnika Andre Horty, który wiosnę spędził właśnie w Olympiakosie i wspomnianego już gwiazdora poprzednich rozgrywek Daniela Podence. Bez wątpienia te ruchy pokazują, że chcą zostawić w tyle PAOK, AEK i Panathinaikos i znów zawalczyć w europejskich rozgrywkach.
– Celem jest przede wszystkim tytuł mistrza. Olympiakos nie zdobył Mistrzostwa Grecji od dwóch sezonów, a trzy lata z rzędu bez tytułu to najdłuższa susza od ponad 30 lat. Mendilibar również wyraził, że zamierza wygrać ligę, ponieważ nigdy wcześniej nie zdobył trofeum ligi najwyższego szczebla w swojej karierze trenerskiej. Oczywiście jest również Liga Europy. Jak już wspomniano, Marinakis chce, aby Olympiakos rywalizował w tych rozgrywkach i jeśli nie wygrał, to przynajmniej dotarł jak najdalej. Klub stara się być bardziej rozsądny na rynku transferowym, skupiając się na jakościowych zawodnikach, dodatkowo dając szansę graczom, którzy byli na wypożyczeniach w zeszłym sezonie i promując młodzież z drużyny U19, która wygrała młodzieżową Ligę Mistrzów w 2024 roku. Przewiduje, że Velde może być bardzo ważną częścią potencjalnego sukcesu w tym sezonie – podsumowuje cele Olympiakosu na nowy sezon Stephen Kountourou.
Marchwiński trafia na swoją ziemię obiecaną. „Trener zwraca uwagę przede wszystkim na dyscyplinę taktyczną i pracę w defensywie”
Podobnie jak Velde, Marchwiński geograficznie trafia do mocno urokliwego miejsca. Miasto pełne ciekawej architektury, gwarantujące dobrą pogodę niemal cały rok oraz bardzo niewielką odległość od kurortów wypoczynkowych. Sportowo Lecce już nie jest aż tak interesujące, jak grecki Olympiakos. Od dwóch lat grają we włoskiej elicie, jednak przynajmniej na razie grają głównie o przetrwanie i dalszy byt w Serie A.
– Lecce to drużyna, która w zeszłym sezonie miała problem ze skutecznością. Mimo że mieli dość wysoki współczynnik goli oczekiwanych i byli w czołówce oddanych strzałów celnych, to zakończyli sezon jako druga najgorsza ofensywa w lidze. Ich trener Luca Gotti zwraca uwagę przede wszystkim na dyscyplinę taktyczną oraz pracę w defensywie. Nie jest to jednak wyjątkowo toporny trener, ponieważ u niego świetnie wyglądał Rodrigo De Paul, najlepiej w piłce klubowej. Miejmy nadzieję, że Marchwiński w Lecce będzie grał w dwójce napastników, bo na takiej pozycji może czuć się najlepiej. To profilem podobny piłkarz do Charlesa De Ketelaere i nie może grać jako osamotniona „10”, co często oglądaliśmy w Lechu – mówi nam doskonale znający zarówno piłkę włoską, jak i samego Marchwińskiego, Radosław Laudański.
Wychowanek Lecha to dotychczas główny transfer Lecce w tym okienku transferowym. Mówiło się też, że są zainteresowani Dominikiem Marczukiem, ale najprawdopodobniej zostanie on w Jagiellonii, by na jesień rywalizować w europejskich pucharach. Pozostałe ruchy wyglądają raczej na uzupełnienia, dlatego trudno się spodziewać, żeby w nowych rozgrywkach mogli powalczyć o coś więcej.
– Raczej celem będzie utrzymanie. W zeszłym sezonie zajęli 14 miejsce, mając 3 punkty przewagi nad strefą spadkową. Teraz mają trzynastą najbardziej wartościową kadrę w lidze. Wcześniej Lecce przez lata balansowało na granicy Serie A i Serie B. Obecnie rozpoczną trzeci z rzędu sezon w elicie, taka sytuacja nie miała miejsca od 2006 roku. Nie jest to jednak jakaś mocno ekskluzywna kadra jak na Serie A. Nadal priorytetem pozostaje utrzymanie, zwłaszcza, że beniaminkowie Como i Parma mogą być mocni – jasno określa ich cel na nowy sezon dziennikarz „Weszło”.
Które oblicze pokaże Marchwiński w walce o miejsce na boisku? „Będzie musiał poznać język, włoską kulturę czy zawiłą taktykę”
Znając historię Polaka w Lechu można mieć wątpliwości, czy poradzi sobie na poziomie czołowej europejskiej ligi. Długo nie potrafił przerzucić się z piłki juniorskiej do seniorskiej drużyny. Po wymarzonym początku było coraz gorzej, a w pewnym momencie został nawet całkowicie odsunięty od gry. Dopiero John van den Brom zrobił z niego ważny element drużyny, jednak mimo dokładania liczb często znikał na boisku mając na przestrzeni sezonu spore wahania formy. Pytamy, jakie Marchwiński ma szansę na regularną grę w podstawowym składzie:
– Na dziś wiemy, że entuzjazm po jego przyjściu jest spory i jest to jeden z najbardziej wartościowych zawodników w drużynie. Na razie przestrzegałbym jednak przez dużym optymizmem. Lecce może i nie jest klubem, który gra o ambitne cele, ale mimo wszystko jakości tam nie brakuje. Nie jestem do końca przekonany co do tego, czy Marchwiński od początku będzie grał w pierwszym składzie. Będzie musiał poznać język, włoską kulturę czy zawiłą taktykę. Często ten proces trwa kilka miesięcy i jestem w stanie sobie wyobrazić to, że Marchwiński na początku sezonu będzie tylko rezerwowym – odpowiada Laudański.
Nawet, jeśli uda mu się nawiązać do swoich lepszych występów z Ekstraklasy czy europejskich pucharów, to rywale na pewno również łatwo nie dadzą za wygraną. W minionym sezonie na pozycji ofensywnego pomocnika główną rolę odgrywał 27-letni Francuz Remi Oudin. W 32 meczach zdobył 3 bramki i zaliczył 2 asysty. To najprawdopodobniej on będzie głównym rywalem dla Marchwińskiego. Chyba, że trener znajdzie miejsce dla obydwu.
– Myślę, że jego konkurentami mogą być Remi Oudine, Youssef Maleh czy Medon Berisha. Pierwszy z nich ma 27 lat, w zeszłym sezonie zdobył trzy bramki oraz zaliczył dwie asysty i generalnie nie jest zbyt błyskotliwym piłkarzem. Maleh ma za sobą dwa bardzo przeciętne sezony, ale nadal jest stosunkowo młody. Pamiętam, jak był głównym architektem awansu Venezii do Serie A w 2021 i potem zaliczył dobre wejście do Fiorentiny. To piłkarz kreatywny, energiczny i jeśli nie będzie ustawiony niżej (pewnie będzie), Marchwiński może z nim mieć ciężko. Berisha grał na EURO 2024, dostał 20 minut z Hiszpanią. Jest młody i Lecce spokojnie go wprowadza, ale miał dobre liczby w Primaverze. Co prawda nie są to piłkarskie tuzy, ale jeśli Marchwiński będzie miał problemy z aklimatyzacją, to może przegrać rywalizację o pierwszy skład – rozszerza ekspert analizę sytuacji przeciwników Polaka.
Czy to dobry ruch dla Marchwińskiego? Radosław Laudański: Myślę, że tak. To klub z dolnej połówki Serie A, ale Filip do tej pory nie pokazał więcej, aby iść do lepszego klubu. Przed 2023 rokiem przez wiele lat wyglądał przeciętnie, więc i tak udało się całkiem sporo wycisnąć z jego przygody w Lechu. Na pewno nie jest to piłkarz, który mógłby być przymierzany do klubów pokroju Atalanty Bergamo. Krok po kroku, jeśli uda się dobrze wykorzystać szansę w Lecce, to być może w przyszłości trafi do klubu pokroju Torino czy Monzy.
Mikołaj Duda