Czy warto przejmować się wynikami meczów sparingowych? Zawsze lepiej wygrać niż przegrać, ale nie to jest głównym celem takich gierek. Czy warto przejmować się jakością gry prezentowaną w sparingach? Tym już bardziej. Lech do tej pory dwukrotnie przegrał po grze, która optymizmem nie napawa. Na szczęście nie brakuje okoliczności łagodzących.
Porażka w dwumeczu z Karabachem pozbawi Lecha szansy, jaką otrzymuje się tylko po wywalczeniu mistrzostwa kraju. Pech w losowaniu był duży, można było przecież spokojnie przygotowywać się do sezonu i mimochodem połknąć w pierwszej eliminacyjnej rundzie Ligi Mistrzów rywala, który dużego oporu nie postawi. Zamiast tego, trzeba szukać maksymalnie wysokiej formy już 5 lipca, co nie jest łatwe, gdy zmienił się trener, ważni gracze dopiero wracają do treningów, odeszli Kamiński i Kownacki, a nikogo w ich miejsce nie udało się jeszcze zakontraktować.
Jeśli spełnią się nieoficjalne doniesienia, Lech doczeka się solidnej i wyrównanej kadry, dzięki której łatwiej będzie rywalizować na kilku frontach. Problem tylko w tym, że na nowych zawodników trzeba poczekać, potem wdrożyć ich do gry, co musi trochę potrwać. A czasu dramatycznie brakuje, bo polskie drużyny toczą najważniejsze mecze w roku w okresie, gdy lepsza część piłkarskiej Europy, nadająca zmaganiom pucharowym ton, dopiero zaczyna przygotowania do sezonu. Lech i tak jest w korzystnej sytuacji, bo ubytki w jego kadrze nie są duże. Gdy niespodziewanie stracił trenera, klub sprężył się i szybko znalazł następcę sprawiającego bardzo dobre wrażenie.
Gdybyśmy mieli do czynienia z pospolitą działalnością gospodarczą, naukowa, kulturalną lub jakąkolwiek inną, przy tak doświadczonym fachowcu moglibyśmy być spokojni o przyszłość. W futbolu jest niestety inaczej. Nigdy nie ma gwarancji, że wytrawny specjalista poradzi sobie w każdych warunkach, może się natomiast zdarzyć, że prawie nikomu nieznany młokos lub ktoś, kto nigdy niczego nie wygrał, odniesie sukces. Przykład – obecny i poprzedni trener Warty Poznań. Piotr Tworek, który idealnie wpasował się w poznańskie środowisko i uzyskał tu wyniki grubo ponad stan, za chwilę o mało nie spuścił solidniejszego Śląska Wrocław z ligi. Drużyna mądrze prowadzona przez młodego Dawida Szulczka ogrywa ekipy dużo od siebie kadrowo mocniejsze. Takie są tajemnice futbolu. Nikt nie przewidzi, czy skuteczny w krajach Beneluksu John van den Brom poprowadzi Lecha do triumfów.
To jednak nie zwalnia piłkarzy od pracy, a klubu od intensywnych działań transferowych. Nie wolno zwolnić, wziąć sobie na wstrzymanie, czekać na rynkowe okazje. Entuzjazm, jaki zrodził się w mistrzowskim sezonie, musi się przełożyć na ciąg dalszy. Ta sfera funkcjonowania klubu piłkarskiego była zaniedbana. Mieliśmy Lecha dwóch prędkości, bo inna mentalność występowała u kibiców i tych, którzy klubem władają. Ci drudzy zachowywali daleko idącą wstrzemięźliwość, kłócącą się z powszechnymi oczekiwaniami. Szkodziło to Lechowi, przekładało się na kolejne kryzysy. Na szczęście zapowiada się, że teraz będzie inaczej. Pozycja wyjściowa jest znakomita. Pozostanie w blokach startowych wszystko zepsuje.
Józef Djaczenko