Nie ma odwrotu. Oczekiwania są zbyt duże

Wydawało się, że kulminacja za nami i emocje związane z zakończonym sezonem będą stopniowo wygasać. Zamieniły się one jednak na inne. Mnożą się pytania dotyczące przyszłości, pojawiają się spekulacje i zwyczajne plotki. Ludzie żyją Lechem, bo wierzą, że nie powiedział ostatniego słowa, że mistrzowski tytuł stanie się podwaliną pod coś trwałego.

Gdy boiska opustoszały, dużo zaczęło dziać się tam, gdzie kibice nie zaglądają. Zapadające właśnie decyzje albo te, które niestety nie zapadną, będą miały wpływ na cały sezon. Gdyby rok temu klub nie był zdeterminowany w zapewnieniu trenerowi warunków do pracy, nie powstałaby najmocniejsza drużyna w kraju, gotowa uczcić jubileusz klubu. Przed Lechem nowe wyzwania. Dzięki temu jubileuszowi otworzyła się szansa na wyniki, które jeszcze niedawno wydawały się nieosiągalne. Teraz też nie będzie o nie łatwo. Lech na swoje pięć minut. Może je zamienić na lata – albo sukcesów, albo oczekiwań na następne mistrzostwo.

Ludzie władający klubem są świadomi, że nie wolno im spocząć na laurach. W wywiadach mówią o konieczności „odświeżenia zespołu”. To trochę ostrożne określenie. Potrzebne jest wzmocnienie tego, co już jest solidne, ale wymaga dodatkowej jakości. Skoro klub dysponujący najlepszą w kraju akademią nie potrafi wyszkolić klasowego bramkarza, musi sprowadzić fachowca z zewnątrz. Takiego, który czyste konta w kolejnych meczach będzie zawdzięczał nie tylko bezbłędnej, nie dopuszczającej rywali do strzałów obronie. Bramkarz nie wyczerpuje listy niezbędnych piłkarzy.

Marzy nam się drużyna na miarę klubów wcale nie bardziej zamożnych niż Lech, grających w lidze porównywalnej do naszej. Dlaczego ekipy ze Szwecji, Norwegii, Czech, Chorwacji, Serbii, nie wspominając już o Dani, Szwajcarii, Austrii, regularnie pokazują się w pucharach, gdy polskich na to nie stać? Jeżeli Lech czy Legia błysną, to tylko na chwilę, przypłacając to porażkami na krajowym podwórku. Pora na przełom. Lech może go dokonać właśnie teraz, choć zadanie jest piekielnie trudne, bo pozbawił się współczynnika UEFA zapewniającego rozstawienie w pierwszych rundach pucharowych eliminacji.

Stan, w jakim tkwią polskie kluby, nie może trwać wiecznie. Szansa wykonania dużego kroku do przodu rysuje się przed Lechem. Potrzebuje dużo szczęścia, któremu trzeba pomóc. Maciej Skorża wie, co mu jest najbardziej potrzebne. Musi to otrzymać. Spełnienie jego oczekiwań (choć nie wiemy, czy wszystkich), przyniosło piękne owoce. Przejście kilku etapów pucharowych eliminacji nie będzie wydarzeniem epokowym, gdy stanie się to kosztem rywalizacji na krajowym podwórku. Kto osiągnął coś wartościowego, a nie wykonuje kolejnych kroków, zaczyna odwrót. Lech zasłynął z zawracania w pół drogi. Czas to zmienić. Sportowcy mają prawo co jakiś czas zawieść oczekiwania, ale osoby tworzące im warunki do sukcesu, pozwolić już sobie na to nie mogą.

Udostępnij:

Podobne

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny

Syndrom Lecha: druga, brzydka twarz

Każdemu zespołowi zdarzy się rozegrać słabszy mecz, złapać zniżkę formy. Jednak to, co Lech zademonstrował w Gliwicach, nakazuje bić na alarm. Tym bardziej, że to