Nie ma niepokoju. Jest ekscytacja, chęć zagrania dobrego meczu, pokazania ofensywnego stylu gry w konfrontacji przeciwko topowemu rywalowi – tak swoje przedmeczowe odczucia określa trener Dariusz Żuraw. Jego Lech zmierzy się w czwartek z Benfiką Lizbona, dla której konieczność gry tylko w Lidze Europy jest wielkim rozczarowaniem.
Zapowiadało się, że Lech będzie musiał grać bez środkowych obrońców, bo wszyscy oprócz Tomasza Dejewskiego, rzadko pokazującego się w ekstraklasie, wypadli z gry. Okazuje się ostatecznie, że trener traci tylko zdyskwalifikowanego za żółte kartki Satkę. Crnomarković trenuje już z drużyną, zdrowy jest też Rogne, choć nie wiadomo, jak długo ten stan się utrzyma. Oprócz Satki nie mogą zagrać trenujący ostatnio indywidualnie Butko i Sykora.
Bramkarz Lecha Filip Bednarek podkreśla, że po wywalczeniu awansu do fazy grupowej skończyła się presja. Zaczyna się przygoda, czyli możliwość gry z najlepszymi. Miejsce Benfiki jest w Lidze Mistrzów, ale dzięki temu, że odpadła w starciu z PAOK-iem Saloniki, może z nią się zmierzyć Lech. Będzie on grał inaczej niż Grecy, którzy nastawili się na defensywę. Atutem Lecha jest atak.
Portugalscy dziennikarze dociekali, jak dobrze Polacy znają Benfikę, czy w jej rozpracowaniu pomógł Pedro Tibę. Trener zapewnił, że przeciwnik Lecha to klub tak medialny, że nie było problemów z przeprowadzeniem analizy. Bednarkowi dobrze znani są ofensywni gracze z Portugalii. W poznańskim obozie panuje rozczarowanie tym, że na stadion nie wejdą kibice. Lech jest jedynym polskim klubem w rozgrywkach europejskich, więc będzie chciał pokazać ciekawą, odważną, ofensywną grę.