Nieczęsto poznański stadion gości tak świetnych piłkarzy, tak wielki klub. W czwartek Lech zmierzy się z Benfiką. Dzień wcześniej portugalska potęga odwiedziła stadion, by uczestniczyć w konferencji prasowej, poznać boisko, obejrzeć trybuny, które podczas meczu pozostaną równie puste i ciche. Konfrontacja z topowym klubem to nagroda dla piłkarzy Kolejorza za dzielną postawę w eliminacjach.
Dla brazylijskiego pomocnika Benfiki, Gabriela Lech nie jest drużyną anonimową. Wie, że grę tu prowadzi Pedro Tiba, mający za sobą występy w drużynach portugalskich i nie tylko, że bardzo dobrym piłkarzem jest Ramirez. – Niezależnie od tego, czy jesteśmy faworytem, musimy dobrze wykonać pracę, pokazać wyższość. Lech ma dobrych piłkarzy, ale musimy sobie z nimi poradzić – mówi zawodnik Benfiki.
Trener Jorge Jesus, z którym klub z Lizbony, a także brazylijskie Flamengo zdobywały trofea, nie jest zdziwiony słowami Dariusza Żurawia, że nie boi się Benfiki i zapowiedzią ofensywnej gry. – Tak mówiłby przed meczem każdy trener na świecie – podkreśla. Spodziewa się jednak twardej gry. Obie drużyny czeka tej jesieni dawka wielu spotkań, więc zapowiada – „z różnych powodów” – zmiany w swym zespole.
Jesus zapewnia jednak, że chce, by inicjatywa należała do jego drużyny. Twierdzi, że zna Pedro Tibę i innych graczy Lecha, ale Benfica postara się uniemożliwić im dobrą grę. Postawił sobie konkretny cel: najpierw wyjść z grupy, potem uczestniczyć w Lidze Europy do samego końca. Mecz w Poznaniu to dla niego pierwszy krok w tym kierunku.
Uczestniczył w oficjalnym treningu swej drużyny – podczas rozgrzewki biegał z piłkarzami wokół boiska, a ma 66 lat. Kiedy drużyna zaczęła zabawę z piłkami, minął przepisowy kwadrans i dziennikarze musieli stadion opuścić. Pozostali na nim nie tylko piłkarze i trenerzy, ale i oficjele Benfiki. Wśród nich nie brakowało byłych wybitnych piłkarzy, takich jak Rui Costa.