Nareszcie! Takiego Lecha chcemy oglądać

Mecz był słabiutki, ale zwycięstwo Lecha zadziwiająco łatwe. Choć nadal widać, jak wiele brakuje mu do przyzwoitej formy, Lechię rozbił jak za najlepszych lat. W tym sezonie niczego już nie ugra, zbyt długo klub nie reagował na rozsypywanie się drużyny. Jest za to nadzieja, że w przyszłym Kolejorz spełni oczekiwania wracających na stadion kibiców.

Lechia jest dużo wyżej w tabeli. Chciała wykorzystać załamanie Lecha, jego beznadziejną grę, widoczną w poprzednim meczu i wielu innych w tym roku. Od początku osiągnęła przewagę, częściej była przy piłce, nacierała, a Lech miał wielki problemy z wyjściem z piłką poza własną połowę. Tyle, że z akcji ofensywnych Lechii nic nie wynikało, celnych strzałów nie oddawała w ogóle, van der Hart bywał zatrudniany sporadycznie, a obrońcy nie mieli okazji do złych interwencji.

Ataki Lecha, choć nieliczne, były groźniejsze. Kilka ładnych rajdów przeprowadzili skrzydłowi Skóraś i Kamiński, nie potrafili jednak ani celnie uderzyć, ani obsłużyć kolegów. Jedyny groźny strzał oddał Tiba, niestety piłka odbiła się od obrońcy. Piłkarze Lecha sprawiali wrażenie zamulonych, przemęczonych, nieskoordynowanych, nie stać ich było na szybką i sprawną wymianę podań, kompletnie nie udawały się kontrataki.

Druga połowa była już znacznie lepsza. Lech szybko wyszedł na prowadzenie. Z lewej strony dośrodkował Puchacz, po rykoszecie hałaśliwy, nieustannie używający głosu bramkarz Lechii nie zatrzymał piłki, trafiła ona do wbiegającego Skórasia, który nie miał problemu ze zdobyciem gola. Jak było do przewidzenia, Lechia ruszyła do ataku. Czyniła to sprawnie tylko do momentu zbliżenia się do pola karnego. Lech te akcje rozbijał bez większego trudu i starał się odpowiadać. I był w tym coraz groźniejszy.

Sędzia Paweł Gil nie dostrzegł, że w polu karnym sfaulowany przez Malocę został Ishak, dostał jednak sygnał od VAR-u. Szwed długo nie podnosił się z boiska, Gil obejrzał powtórkę i wskazał na 11 metr, a poszkodowany wstał i mocnym strzałem podwyższył wynik. To nie był koniec, padł i trzeci gol, który był zasługą Kamińskiego. Przeprowadził rajd, idealnie obsłużył Ramireza, a ten, po drobnym rykoszecie od interweniującego obrońcy, pokonał Kuciaka, zmuszając go, by choć na chwilę przestał krzyczeć.

Niestety, Kamiński w tej akcji doznał urazu i kulejąc opuścił boisko. Maciej Skorża, przy korzystnym wyniku, dał pograć Szymczakowi i Marchwińskiemu. Lech złapał luz, jak w najlepszych momentach tego sezonu. Sprawnie, z pierwszej piłki rozgrywał akcje w środkowej strefie, momentami ośmieszał bezproduktywnie biegających piłkarzy Lechii, którzy usilnie dążyli do zdobycia choćby jednej bramki, ale nijak im to nie wychodziło. Lech był bliższy podwyższenia wyniku niż straty gola. Szymczakowi niemal udało się pokonać Kuciaka, po ładnej akcji mocno, ale niecelnie uderzył rezerwowy Karlstroem.

W kolejnym spotkaniu z bardzo dobrej strony pokazał się Kwekweskiri. Obrona nie popełniała błędów, choć wiało grozą, gdy Satka podawał wprost do przeciwników. Lechia była zbyt słaba, by to wykorzystać.

Lech Poznań – Lechia Gdańsk 3:0 (0:0)
Bramki: Michał Skóraś 52, Mikael Ishak 57 (k), Dani Ramírez 65
Żółte kartki: Puchacz, Skóraś – Ceesay, Flávio Paixão, Conrado.
Lech: Mickey van der Hart, Lubomir Satka, Bartosz Salamon, Thomas Rogne, Tymoteusz Puchacz (82 Jesper Karlstroem), Michał Skóraś, Nika Kwekweskiri, Pedro Tiba (Wasyl Kraweć), Dani Ramirez (72 Filip Marchwiński), Jakub Kamiński (67 Jan Sykora), Mikael Ishak (72 Filiop Szymczak).
Lechia: Dusan Kuciak, Karol Fila, Mario Maloca, Bartosz Kopacz, Rafał Pietrzak (62 Żarko Udovivic), Joseph Ceesay (46 Conrado), Jan Biegański (76 Filip Koperski), Maciej Gajos, Jakub Kałuziński (62 Mateusz Żukowski), Łukasz Zwoliński, Flavio Paixao (80 Egy Maulana Vikri).
Sędziował Paweł Gil (Lublin).

Udostępnij:

Podobne

U siebie Warta nie wygrywa

Tylko jedno zwycięstwo w roli gospodarza wygrała Warta w całej, zakończonej w piątek rundzie jesiennej. Miała szansę to zmienić w spotkaniu z Jagiellonią, ale stało