To będzie prawdziwy sprawdzian możliwości Lecha. Przekonamy się, na co go tej jesieni stać. W trzy dni trzeba w Europie i w Polsce rozegrać mecze o największej skali trudności, oba wyjazdowe. Ten międzynarodowy wstydu nie przyniósł, choć punktów pechowo także nie. Teraz liga i jeden z najważniejszych meczów w sezonie. Nie wiemy, o co Lech będzie walczył. Pewne jest, że jednym z jego głównych rywali będzie wysoko mierząca Pogoń.
Trener wie, w jakim stanie są piłkarze Lecha po meczu w Walencji. My nie mamy pojęcia, więc możemy tylko spekulować. Van den Brom postawił na wszystkich swych najlepszych zawodników. Nie oszczędzali się, pod koniec toczącego się w upale pojedynku mieli dość. W lidze prawdopodobnie trzeba więc będzie sięgnąć po głębokie rezerwy. W poprzednich sezonach, gdy Lech walczył w Europie, kompletnie nie radził sobie w lidze. Czas to zmienić. Transferowe zaniedbania, włączenie przez klub w najgorszym momencie trybu oszczędnościowego ograniczają możliwości drużyny, przełożą się na straty finansowe. Jednak dotychczasowe zaskakujące ruchy trenera pozwalają mieć nadzieję, że z kolejnej trudnej próby uda się wyjść obronną ręką.
Poprzednie mecze ligowe Lech wygrywał grając w składzie mocno różniącym się od tego z Walencji. Ishak się leczył, Amaral i Rebocho szukali formy. Już pierwsze spojrzenie na skład, jaki wystawiał van den Brom, powodował niepokój. A jednak zespół dawał radę. Nawet grając faktycznie bez napastnika, bo Szymczak formalnie był na boisku, ale pożytek z niego bywał czasami tylko w sporej odległości od bramki przeciwnika. Gole zdobywali Velde, Skóraś, Kwekweskiri, Sousa.
Gra Lecha w lidzie opierała się na wysokiej formie i wytrzymałości trzech niezastąpionych piłkarzy: Pereiry, Karlstroma, Skórasia. Grali niemal „na okrągło”, bez nich zespół byłby bez porównania słabszy. Dopiero w ostatnim spotkaniu, przeciwko Widzewowi, do formy i do drużyny wrócili Amaral i Ishak, zapewniając cenne zwycięstwo. Od dyspozycji wszystkich tych zawodników, przynajmniej teoretycznie, zależy postawa Lecha w Szczecinie. Trener Pogoni może wystawić optymalny skład. Trener Lecha musi wybierać i być może ponosić skutki destrukcyjnej polityki władz klubu.
Dotychczasowe decyzje van den Broma, sprawiające wrażenie kontrowersyjnych, okazywały się słuszne. W piłce nie zawsze słusznym okazuje się to, co racjonalne i głęboko przemyślane. Trzeba zostawić margines na sprawy nieobliczalne, niemierzalne, nieprzewidywalne. Co postanowi holenderski trener? Wydaje się, że niczego nie zmieni na środku obrony. Kto wie jednak, czy nie pozwoli odpocząć prawemu, mocno eksploatowanemu obrońcy. Zamiast Pereiry zagrałby zdrowy już Czerwiński. Rebocho czy Douglas? Sprawa jest otwarta.
Sousa długo odpoczywał, nabierał formy, więc jego występ w Szczecinie wydaje się pewny, Natomiast obsada pozycji nr 6 to zagadka. Znów Karlstrom? Może Murawski? Na jednym skrzydle zagra z pewnością Velde. Skóraś musi trochę odsapnąć, co jest szansą dla Citaiszwili’ego. Nie możemy się zdziwić, gdy Lech zacznie mecz z Szymczakiem w ataku. Różnica umiejętności między nim a Ishakiem jest kolosalna, ale Szwed nie może grać na pełnych obrotach co kilka dni. Dawanie szansy młodzieżowcowi miałoby sens, gdyby dowodził, że warto w niego inwestować. I tak ma szczęście, bo za poprzedniego trenera z ławki podnosiłby się bardzo rzadko i tylko w końcówkach wygrywanych meczów. Może wreszcie błyśnie talentem.
Gdyby Lech mógł w Szczecinie grać w składzie z Walencji, szanse na punkty byłyby duże. Zmiany, jakie wprowadzi trener, dają nadzieję Pogoni. Na własnym boisku czuje się ona pewnie. Gra piłką, akcje prowadzi płynnie, zawodnicy od lat będący w klubie rozumieją się świetnie. Wygranie z taką ekipą to duże wyzwanie. Głównym motorem napędowym akcji Lecha jest ostatnio Michał Skóraś. Wiele zależy od tego, w jakim wymiarze czasowym będzie mógł zagrać i jak na jego formę wpłynął wysiłek włożony w mecz z Villarreal.