Kolejorz dowiódł, że w europejskich pucharach i w lidze można grać równie dobrze i równie pechowo tracić punkty. Mecz w Szczecinie był bardzo dobrym widowiskiem i tylko brakowi skuteczności Lecha Pogoń zawdzięcza, to że nie przegrała.
Już w 4 minucie gola mógł strzelić Ishak, który intuicyjnie dotknął piłki, ale ominęła ona bramkę. W 8 minucie, po pierwszej składnej akcji, Pogoń wyszła na prowadzenie i wydawało się, że ma wszystko pod kontrolą. Jednak już w 19 minucie do piłki w polu karnym dopadł Ishak i było 1:1.
Od tego momentu Kolejorz grał coraz lepiej. Stwarzał kolejne okazje, ale nie potrafił ich zamienić na bramkę. Najlepszą szansę zmarnował Douglas nie trafiając dobrze głową w piłkę i odbierając Pereirze fantastyczną asystę.
Początek drugiej połowy to istne trzęsienie ziemi i najlepszy okres Lecha w tym meczu. Już po 3 minutach piłkę zawodnikowi Pogoni odebrał Karlstrom, podał do Ishaka, a Skóraś zamienił dośrodkowanie na bramkę. Przewaga Lecha trwała. Seriami wykonywał rzuty rożne, miał wszystko pod kontrolą i wydawało się że nic nie odbierze mu zwycięstwa.
Pogoń zabrała się do ataku dopiero w doliczonym o 7 minut czasie. Lech stracił zimną krew, doszło do ogromnego zamieszania. Sędzia po obejrzeniu powtórki zadecydował o rzucie karnym dla Pogoni i wyrzucił Douglasa z boiska pokazując mu druga żółtą kartkę.
Szkoda, że nie zawsze wygrywają lepsi.