Utalentowany 20-letni Szwed, lider swojej drużyny i gwiazda całej Allsvenskan za kwotę w okolicach 3 milionów euro trafia do słynnego holenderskiego Feyenoordu. Tak o nowym nabytku Kolejorza, Patriku Walemarku można było napisać 2,5 roku temu, gdy ruszał na podbój Eredivisie. W Rotterdamie całkowicie nie przepadł. Przez cały pobyt odgrywał jakąś rolę w drużynie, nawet zdobywał bramki i zaliczał asysty, jednak na koniec zalicza tę przygodę do nieudanych. Do Poznania trafia ciekawy zawodnik, jednak na zakręcie kariery, dlatego dowiedzieliśmy się o nim znacznie więcej i razem z ekspertami od jego gry scharakteryzowaliśmy nowego prawego skrzydłowego w talii Nielsa Frederiksena.
Porównania do Mesuta Ozila, Arjena Robbena i Kristoffera Velde. Jakiego zawodnika sprowadza Lech?
Od momentu, gdy w wieku 19 lat Patrik Walemark dołączył do Hacken grającego w szwedzkiej elicie mówiono o nim jako sporym talencie. Potrzebował czasu na adaptację, bo nigdy wcześniej nie grał na takim poziomie, jednak gdy już się odnalazł w nowej rzeczywistości, szybko zaczął pokazywać, na co go stać. Jak się później okazało niezła forma z debiutanckiego sezonu w Allsvenskan to tylko preludium do tego, co zaprezentuje w rozgrywkach w roku 2021. Mimo słabszej formy drużyny i wypadnięcia z czołówki on sam stał się największą gwiazdą Hacken i jednym z najciekawszych zawodników z całej stawki. Strzelił 9 goli i dołożył 7 asyst, czym zapracował na transfer do holenderskiego Feyenoordu.
– To był jeden z najlepszych skrzydłowych ligi. Imponował techniką użytkową, szybkością i sporą inteligencją z piłką przy nodze. Mam wrażenie, że przypomina trochę Kristoffera Velde, który również lubił sobie ściąć do środka i strzelić, a przy okazji nie przepadał za brudną robotą. Z tą różnicą, że Walemark zdaje się nie mieć tak trudnego charakteru. W Szwecji potrafił nie tylko ściąć do środka i kropnąć po długim słupku, ale i zagrać niesamowite ciasteczko do partnera. Stąd też porównania do Arjena Robbena i Mesuta Özila. Przebojowy gracz z bardzo dobrym przeglądem pola. Dla takich gości przychodzi się na stadiony – opisuje styl gry Walemarka Marek Wadas prowadzący profil „Szwedzka piłka”.
Żeby nie było tak idealnie, nasz rozmówca zauważa też, że prawy skrzydłowy ma swoje wady: – Słabo gra bez piłki, w defensywie pracuje zdecydowanie za mało, a mam wrażenie, że w Lechu Poznań to nie przejdzie. Niels Frederiksen będzie musiał z nim nad tym popracować. Mam jednak wrażenie, że Wålemark wie, iż musi dać z siebie wszystko i to doda mu motywacji do ciężkiej pracy także w destrukcji – stwierdza współautor przewodnika po skandynawskiej piłce.
Transfer do giganta i duże oczekiwania. „Feyenoord wypatrzył naprawdę ciekawego zawodnika”
Patrik Walemark po przyjściu do Feyenoordu trafił pod skrzydła byłego asystenta Johna van den Broma, a obecnie nowego trenera Liverpoolu, Arne Slota. Dla holenderskiego szkoleniowca był idealnym jokerem do wejścia w drugiej części gry. Ten scenariusz powtarzał się w niemal każdym spotkaniu, a dopiero w przedostatnim meczu sezonu na boisko wybiegł od pierwszego gwizdka arbitra.
Przed transferem, ale także już po zmianie barw był kluczowym zawodnikiem reprezentacji „Trzech Koron” do lat 21. W 10 meczach eliminacyjnych do Euro strzelił 4 gole i tyle samo razy asystował, jednak to nie wystarczyło do zakwalifikowania się do głównego turnieju.
– Szwed miał dobre wejście i były głosy, że Feyenoord wypatrzył naprawdę ciekawego zawodnika. To nie było tak, że od samego początku mówiono o tym zawodniku, że wywalono te nieco ponad 3 miliony euro w błoto. Niemniej brakowało też „tego czegoś”. Przede wszystkim nie dokładał liczb. Potrafi minąć rywala, technika nienaganna, czyli to, co potrzebuje skrzydłowy. Nie jest może przebojowy i nie notuje po kilka „siatek” na mecz, ale ma atuty, które powinny sprawiać, że będzie co najmniej dobrym skrzydłowym. To było doceniane, ale na koniec co z tego, skoro nie przekładało się to na konkrety w postaci goli czy asyst. To był problem – charakteryzuje skrzydłowego Damian Maszycki prowadzący stronę Feyenoord24.net.
Skrzydłowy następne rozgrywki zaczął jako zawodnik pierwszego wyboru. Z biegiem czasu mimo 2 bramek i tylu samo ostatnich podań tracił miejsce w składzie i coraz rzadziej znajdował uznanie trenera. Dodatkowo na samym początku rundy wiosennej doznał urazu uda, który wyeliminował go z gry do końca sezonu. Jednak jak twierdzi nasz rozmówca, kontuzja nie odegrała kluczowej roli, ale tylko pogłębiła jego problemy w klubie z Rotterdamu.
– Wydaje mi się, że po niezłym początku oczekiwano zdecydowanie więcej, a kontuzja już kompletnie zbiła go z tropu. W Holandii nie chciał albo nie umiał się przystosowywać do intensywności. Słabo wyglądał bez piłki, nie pracował w pressingu i przez to mocno irytował. Szwedzi na pewno liczyli na zdecydowanie więcej, niektórzy mieli nadzieję, że zadebiutuje w reprezentacji i kto wie, w kolejnych latach stanie się podstawowym zawodnikiem, choć konkurencja była spora. Trzeba jednak pamiętać, że ma dopiero 22 lata i na spokojnie może jeszcze się rozwinąć. Krok w tył dobrze mu zrobi – mówi nam Marek Wadas, jak z perspektywy szwedzkiej wyglądała przygoda Walemarka w Holandii.
Po powrocie po kontuzji nie było już dla niego miejsca w drużynie Arne Slota. Zapadła decyzja o odejściu na wypożyczenie. Został w Holandii, jednak przeprowadził się do Heerenveen. Przez pierwsze kolejki jeszcze dochodził do pełni sprawności, ale już zdrowy znalazł uznanie u nowego szkoleniowca. Tam nie był kluczowym zawodnikiem, lecz regularnie pojawiał się na boisku, najczęściej w podstawowym składzie, ale też zdarzało się, że pełnił rolę zmiennika. Był mocno nieregularny. Lepsze występy przeplatał gorszymi, co pozwoliło mu uzbierać 3 bramki i 4 asysty.
– Wierzyliśmy, że pomoże mu wypożyczenie do SC Heerenveen, bo tam zawsze gra wielu zawodników ze Skandynawii. Idealny klimat dla takich zawodników. No ale znowu, co prawda grał częściej, ale ponownie nie było to to, czego się od niego oczekiwało. Miał przebłyski, ale no właśnie, kilka przebłysków, a większość meczów po prostu kiepskich. Nic więc dziwnego, że rolę u niego zaczął odgrywać też zapewne mental – komentuje grę Szweda na wypożyczeniu ekspert od Feyenoordu.
Oddany bez żalu przez giganta. „Szweda chciano się jak najszybciej pozbyć”
– Nawet wypożyczenie w Heerenveen mu nie pomogło. Ani Arne Slot, ani teraz Brian Priske nie widział go u siebie. Dostał chwilę na pokazanie się u pierwszego, jak i drugiego, ale z czasem szybko okazywało się, że będzie jednym z tych, z którymi klub chce się pożegnać. Szweda chciano się jak najszybciej pozbyć. Najlepiej na stałe – mówi nam Maszycki.
Patrząc, jakie papiery na grę ma Patrik Walemark, można się mocno zaskoczyć, że taki zawodnik w ogóle spojrzał na klub z takiej ligi, jak polska. Wiadomo, że swoją rolę w tym transferze odegrali Niels Frederiksen oraz Mikael Ishak. Mimo to dziwne, że 23-letnia była gwiazda ligi szwedzkiej z doświadczeniem kilkudziesięciu meczów w solidnych aspirujących do czołówki klubach z Eredivisie, nie miała lepszych ofert z drużyn bogatszych i występujących w lepszych rozgrywkach czy europejskich pucharach. Dlatego pytamy, dlaczego nie było nim dużego zainteresowania:
– Na pewno nie można kierować się żadnymi filmikami na YouTube, ani czymś podobnym. Zawodnik już w dwóch klubach nie spełnił pokładanych w nim nadziei, więc raczej do tematu trzeba podejść spokojnie. W CV Feyenoord, ale równie szybko przez ten Feyenoord został zweryfikowany. A zainteresowanie na pewno było, ale konkrety padły tylko ze Sturmu Graz i Lecha. To tylko pokazuje, że coś „nie gra”. Może musi zrobić jeden krok do tyłu, żeby potem zrobić dwa do przodu? Kto wie. A może to po prostu będzie jego poziom, a zawodnik będzie „wiecznym talentem”? Kto wie. A może odpali? Człowiek zagadka – rozważa prowadzący stronę o klubie z Rotterdamu.
Co Walemark zastanie w Poznaniu? Zadebiutować może jeszcze w tym tygodniu
Mimo, że w Lechu prawe skrzydło jest znacznie lepiej obsadzone niż lewe, to wszystko wskazuje na to, że właśnie o to miejsce będzie rywalizował Szwed. Jakby grał po drugiej stronie boiska zadanie miałby znacznie łatwiejsze. Wygrać rywalizację z Adrielem Ba Louą czy Danielem Hakansem to nie jest najtrudniejsze z możliwych wyzwań dla piłkarza takiej klasy. Z Dino Hoticiem i Alim Gholizadehem już tak łatwo nie będzie.
Niemniej nie jest wykluczone, że po raz pierwszy w barwach Lecha zagra w piątek na stadionie w Mielcu, gdzie lechici będą mierzyć się ze Stalą. Byłoby to bardziej symboliczne wejście, bo zawodnik potrzebuje czasu, żeby wdrożyć się w funkcjonowanie, taktykę drużyny oraz przepracować pełną jednostkę treningową.
– Walemark trenował tylko na początku lata, jak drużyna była złożona z wychowanków i zawodników, którzy nie pojechali na reprezentację. Pierwsze sesje, zagrał w sparingu z Dordrechtem i to było na tyle, jeśli chodzi o pełne przygotowania do sezonu. Później już nawet nie trenował z kolegami i nie pojechał na obóz do Austrii. W Feyenoordzie przygotowań do sezonu praktycznie nie miał – kończy nasz rozmówca.
Szwed, gdy został całkowicie skreślony, wrócił do ojczyzny i tam próbował przygotowywać swoją dyspozycję. Pytanie tylko, na ile treningi indywidualne lub z obcą dla siebie drużyną pozostawiły u niego zaległości. Jeśli takie ma, Niels Frederiksen będzie musiał podczas przerwy reprezentacyjnej je zniwelować, by Walemark mógł grać i trenować na pełnych obrotach.
Przyszła gwiazda Ekstraklasy, czy następny transferowy niewypał? Czego spodziewać się po nowym nabytku Lecha?
Do umiejętności tego zawodnika nikogo przekonywać nie trzeba. Jest jasne, że jeśli Niels Frederiksen będzie w stanie je wydobyć, to z miejsca stanie się topowym skrzydłowym w lidze. Duńczyk ma na to czas do końca sezonu, bo wtedy zakończy się wypożyczenie skrzydłowego Feyenoordu i trzeba będzie podjąć decyzję, czy wyłożyć na niego rekordowe w skali klubu pieniądze. Jeśli Szwed tylko wyjdzie na prostą, to najprawdopodobniej właśnie tak się stanie, bo wciąż jest na tyle młody, że przez kilka sezonów można mieć z niego wiele pożytku, a później sprzedać za znacznie większą sumę liczoną w europejskiej walucie.
Mikołaj Duda