Nie dość, że Lech przystąpił do meczu bez energii, zaangażowania i nie podjął walki, to kompletnie nic mu nie wychodziło. Łatwo stracił dwie bramki, w pierwszej połowie był dużo słabszy od rywala. W drugiej, mimo wciąż słabej postawy, stać go było na gola kontaktowego, ale na nic więcej. Proste straty i liczne błędy w rozegraniu wyrównać nie pozwoliły. To był Lech, jakiego mieliśmy nadzieję już nie oglądać.
Tylko jedna niespodzianka nastąpiła w składzie Lecha, za to znacząca. Wielkiego pecha ma obrońca Antonio Milić, choroba dopadła go w momencie, gdy złapał wysoką formę, strzelał gole w dwóch kolejnych meczach. Zastąpił go żegnający się powoli z Poznaniem Thomas Rogne. Dobrą natomiast wiadomością był powrót do zdrowia Radosława Murawskiego.
Bardzo ostrożnie zaczął ten mecz Lech, jak nie on. Nie było mowy o szybkim zdominowaniu przeciwnika. To Radomiak częściej utrzymywał się przy piłce. W pierwszym kwadransie Lechowi tylko raz udało się stworzyć niewielkie zagrożenie, wywalczyć rzut rożny. Gospodarze stosowali pressing, to oni byli agresywni i oddali pierwsze strzały, zresztą niegroźne.
Po kwadransie ataki gospodarzy przyniosły skutek. Wywalczyli rzut wolny po faulu Ba Loua przed polem karnym. Lech się wybronił. Chwilę później sędzia mógł podyktować rzut karny dla Radomiaka po zagraniu ręką w polu karnym przez Karlstroma. Sędzia orzekł, że gracz Lech nie zawinił, ale po minucie, w innej akcji, Szwed znów nie zdążył schować ramienia i piłka w nie trafiła. Tym razem, po obejrzeniu powtórki, sędzia wskazał na 11 metr. Przy strzale Angielskiego Bednarek był bez szans.
Przegrywający Lech nie rzucił się do ataku. Nadal brakowało mu energii, zrozumienia, nic się nie kleiło, to agresywni gospodarze wciąż mieli inicjatywę. Długo trwało, zanim udało się oddać pierwszy strzał, też niegroźny. Gospodarze wciąż górowali zaangażowaniem, to oni wiedzieli, po co wyszli na boisko. Gdy Lech na chwilę na dłużej zagościł na połowie goście, dał się zaskoczyć kontratakiem. Pechowy Karlstrom przegrał walkę wręcz w środku boiska, piłka jak po sznurku wędrowała od zawodnika do zawodnika, obrona Lecha została rozłożona na łopatki i zrobiło się 2:0.
Nawet to nie obudziło Lecha. Wciąż był o jedno tempo spóźniony w pojedynkach, mniej zdecydowany, przestraszony. Radomiak górował w każdym aspekcie, jakby to on był liderem, a goście przyjechali w roli beniaminka. Kiedy już wydawało się, że można wreszcie skonstruować groźniejszą akcję, następowało niecelne podanie lub prosta, niewymuszona strata. Wyglądało to okropnie i nie dawało żadnej nadziei na drugą połowę. To było chyba najgorsze 45 minut Lecha od początku rozgrywek.
Po przerwie na boisko weszli Kwekweskiri i Skóraś. Lech nie był już tak bierny i wycofany, częściej przeprowadzał akcje ofensywne, kilka razy zakotłowało się w polu karnym Radomiaka. Kolejorz niestety grał bez napastnika, bo Ishak był bezproduktywny, partolił akcję po akcji. Nowi gracze wprowadzili ożywienie, niestety wiele akcji paliło na panewce przez bezmyślne rozegranie lub skandalicznie niecelne podanie. Radomiak nie wycofał się do obrony. Wciąż zagrażał Lechowi, jego akcje były bardzo groźne. Zapachniało kolejnym rzutem karnym, gdy piłka otarła się o ramię leżącego na boisku Douglasa. Lech się ożywił, ale i tak lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. Nie popełniali błędów, nie gubili koncentracji.
Tylko momentami Lech zdobywał się na groźniejsze akcje. W 70 minucie piłkę zmierzającą do bramki gospodarze wybili w ostatniej chwili. Maciej Skorża robił zmiany, goście zrywali się do ataku, ale to były pozory, bo nie udawało się konstruować akcji z kilkoma celnymi podaniami. Nie było ofensywy, obrona grała elektrycznie, brakowało uderzeń z dystansu. Z pomocą przyszło szczęście – tym razem to gracz Radomiaka dostał piłką w rękę. Kontaktowego gola z rzutu karnego zdobył Ishak.
Lech poczuł się zachęcony do ataku. I rzeczywiście, zapanował na boisku. Gospodarze schowali się za gardę i wyprowadzali kontry. Momentami sprawiali wrażenie zagubionych, ale Lech był za słaby, by to wykorzystać. Atakował bezmyślnie, to nie mogło przynieść powodzenia. Ten Lech był za słaby, by poradzić sobie z rozpędzonym i skupionym na powodzeniu beniaminkiem.
Radomiak – Lech Poznań 2:1 (2:0)
Bramki: Karol Angielski 16 (k), Maurides 30 – Mikael Ishak 77 (k)
Żółte kartki: Maurides, Kaput, Angielski – Douglas.
Radomiak: Filip Majchrowicz, Damian Jakubik, Raphael Rossi, Mateusz Cichocki, Dawid Abramowicz, Leandro (86 Artur Bogusz), Michał Kaput, Filipe Nascimento (86 Meik Karwot), Luis Machado (80 Mario Rondon), Maurides (80 Thabo Cele), Karol Angielski (90 Dominik Sokół).
Lech: Filio Bednarek, Alan Czerwiński, Bartosz Salamon, Thomas Rogne, Barry Douglas (86 Joel Pereira), Adriel Ba Loua (45 Michał Skóraś), Radosław Murawski (45 Nika Kwekweskiri), Jesper Karlstom (62 Dani Ramirez), Joao Amaral (72 Arur Sobiech), Jakub Kamiński, Mikael Ishak
Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów 4491.