Lech na fali. Takiej przemiany nikt się nie spodziewał

Przed meczem w Mielcu zagadką było, czy Lech potrafi zagrać z takim rozmachem i intensywnością, jak poprzednio. Jak się okazało, nie było konieczne pokazanie aż takiej klasy, by pozbawić Stal złudzeń. Wystarczyło atakować po swojemu, choćby i spokojniej, nie pozwolić się zaskoczyć w defensywie. Nie przeszkodziły nawet ewidentne i niezrozumiałe nierówności w składzie.

Obserwując, jak Lech sprawnie potrafi zaatakować wykorzystując fakt, że dobrze podawana piłka zawsze jest szybsza niż człowiek, jak stosuje pressing pozwalający natychmiast odzyskać posiadanie, możemy mówić o powtarzalności. Tego wcześniej w tej drużynie nie było, teraz taki sposób grania obserwujemy w każdym meczu. Powtarzalna jest też lepsza gra w pierwszej połowie. W meczu przeciwko Pogoni akurat w drugiej strzelił dwa gole, ale wynikało to z gry w przewadze. W Mielcu po przerwie Kolejorz nieco spuścił z tonu, popełniał więcej błędów przy wyprowadzaniu piłki, reprezentant Mrozek często wybijał ją prymitywnie do przodu. Tak się już w Europie nie gra.

Ciekawe, jak funkcjonowałaby przeobrażona przez Nielsa Frederiksena drużyna z Marchwińskim, Velde, Karlstromem w składzie. Nie możemy mówić, że w ich miejsce klub sprowadził graczy równorzędnych. Wprost przeciwnie, wybór pozbawionych piłkarskich umiejętności i potencjału Hakansa i Fiabemy mocno zastanawia. Czemu miały służyć takie „wzmocnienia”? Obaj pokazują się w każdym z ostatnich spotkań, jakby ktoś wierzył w cud ich przemiany w piłkarzy. Oczywiście nic takiego nie następuje, to najsłabsze ogniwa zespołu. Hakans zaczął w Mielcu aktywnie, ale szybko zgasł. Fiabema zna się tylko na bieganiu, w czym piłka przeszkadza, ale nie zawsze udaje mu się kontaktu z nią uniknąć.

Natomiast Walemark to człowiek z innego świata. Zadebiutował w nowych barwach w końcówce meczu, zdążył przeprowadzić tylko kilka akcji, ale zdziałał w nich więcej niż inne skandynawskie nabytki od początku pobytu w Poznaniu. Szwedzkiemu skrzydłowemu, który zresztą nie trzymał się bocznej linii boiska, niewiele brakowało do zdobycia gola, przeciwnicy mogli go powstrzymać tylko faulami. Dzięki Walemarkowi szybko możemy zapomnieć o kapryśnym Velde, o wcześniej wytransferowanych Skórasiu, Kamińskim, Jóźwiaku. Oby tylko w Lechu się odnalazł.

Klasowi zawodnicy nie stworzą drużyny bez dyrygenta. Kto by uwierzył, że duński trener tak szybko odmieni Lecha? Wdrożył inny, wymagający świetnego przygotowania fizycznego sposób grania, a czynił to – i nadal czyni – konsekwentnie, nie odpuszcza, nie zna się na żartach, nie ma litości. Wszyscy w Poznaniu wiedzą, że lepiej szkoleniowców nie nazywać cudotwórcami, bo mieliśmy tu już takich kilku, byli noszeni na rękach, a kończyli pracę przedwcześnie, w atmosferze skandalu. Lech to klub specyficzny, jednoosobowo i chaotycznie zarządzany, zależny od okoliczności, które nigdy nie pomogą, a zaszkodzić mogą zawsze. Frederiksenowi nie będzie więc łatwo, ale jeśli komukolwiek ma się udać wyprowadzenie Lecha na szerokie wody, to właśnie jemu.

Trenerski fach wymyka się naukowym ocenom, przewidywaniom. Trzeba nie tylko być zawodowcem, mieć wizję, ale i umieć trafić do piłkarzy o różnych osobowościach. Zdarza się, że trener dokonuje rzeczy niezwykłych dopiero po odnalezieniu swego miejsca na ziemi. Najlepszym przykładem jest Gian Piero Gasperini, trener kilku włoskich klubów, który dokonał istnego cudu w Bergamo, przemieniając Atalantę, ligowego średniaka, w europejską potęgę. Frederiksen jego drogą nie pójdzie choćby dlatego, że nie będzie miał autonomii w budowaniu drużyny, dobieraniu piłkarzy. Musi się podporządkować, zaakceptować układ, realizować wytyczne niekoniecznie mądre.

Pięć zwycięstw w siedmiu meczach, liderowanie w lidze, a przede wszystkim coraz lepsza, dająca coraz większe nadzieje gra – to po fatalnej wiośnie, po spóźnionych i złych transferach nie miało prawa się zdarzyć. Ale się zdarzyło i wydaje się, że to dopiero początek lepszych czasów. Nie wiemy, czy drużynę uzupełni ukraiński pomocnik. Przydałby się, Lech wciąż potrzebuje piłkarskiej jakości, niszczycielskiej dla rywali w połączeniu z aktywnym stylem gry. Znów staje się w Poznaniu i okolicach głównym tematem rozmów. Ludzie masowo kupują bilety na mecz z Jagiellonią wierząc, że tym razem uda się uniknąć traktowania ich mokrą ścierką.

Udostępnij:

Podobne

Lech w sparingu pokonał 3:1 Wartę

W przerwie na zgrupowania reprezentacji piłkarze Lecha i Warty, chcąc zachować rytm meczowy, rozegrali spotkanie sparingowe. Odbyło się ono na bocznym boisku Enea Sadionu i

Zadanie Lecha: odzyskać rytm

Odczarował kilka stadionów, przełamał złe serie, zanotował najlepszy start w lidze od dekad. Jego drużyna lideruje i wydaje się nabierać rozpędu. A tu jak na