Cierpliwość wynagrodzona. Lech po kilkudziesięciu latach przełamał mieleckie fatum 

Nie był to taki koncert Kolejorza, jak przed tygodniem w meczu z Pogonią. Tym razem podopieczni Nielsa Frederiksena nie zagrali równie efektownie, stworzyli mniej sytuacji, jednak przede wszystkim byli bardziej skuteczni i bez większego problemu zgarnęli komplet punktów wygrywając 2:0, umacniając się na fotelu lidera. Na wyższym wyniku niespecjalnie im zależało.

Mecz pułapka. Lech był przed niepozornym, lecz trudnym wyzwaniem 

Rozpędzony Lech po dwóch zwycięstwach z rzędu jako lider przyjechał na Podkarpacie zmierzyć się ze Stalą. Gospodarze startu sezonu nie mogą zaliczyć do udanych. W pierwszych szweściu kolejkach zgromadzili zaledwie 4 punkty, przez co znajdują się w strefie spadkowej. Dla szkoleniowca mielczan Kamila Kieresia miała to być gra o posadę. Taki falstart może być zaskakujący, bo po raz pierwszy od momentu awansu do Ekstraklasy udało im się utrzymać większość kadry, w tym największą gwiazdę Ilię Szkurina, który w poprzednich rozgrywkach zanotował dwucyfrowy dorobek bramkowy. 

Czego więc musieli się wystrzegać podopieczni Nielsa Frederiksena? Przede wszystkim nie licząc krajowego pucharu nie wygrali na stadionie przy Solskiego od ponad 30 lat. Niezależnie, czy pod wodzą Macieja Skorży, Johna van den Broma czy Mariusza Rumaka, zawsze to były duże męczarnie kończone podziałem punktów. Poza tym, gdy Stal popada w kryzys i zaczyna mówić się o pożegnaniu się z posadą Kamila Kieresia, to w niesamowity sposób potrafią odbić się od dna i zacząć grać ładny oraz skuteczny futbol.

Dwa szybkie ciosy i pełna dominacja. Lech pokazał moc 

W wyjściowym składzie Niels Frederiksen nie zdecydował się na żadne roszady względem domowego meczu z Pogonią. Jedynie na ławce zabrakło Adriela Ba Louy, a po raz pierwszy w kadrze znalazł się niedawno pozyskany szwedzki skrzydłowy Patrik Walemark. Z kolei trener gospodarzy zdecydował się na dwie zmiany. Do podstawowej jedenastki po raz pierwszy w barwach Stali desygnował Adriana Bukowskiego i Ravve Assayaga.

Lech, jak do tego ostatnio przyzwyczaił, zaczął z animuszem. Bardzo szybko płaskim strzałem zza pola karnego wynik otworzył Dino Hotić, jednak chwilę wcześniej na spalonym był Mikael Ishak, więc wynik pozostał niezmienny. Drużyna Nielsa Frederiksena cały czas atakowała, odbierała piłkę zaraz po jej stracie, jednak to było za mało na liczne, dogodne sytuacje bramkowe. W końcu po 30 minutach gry Afonso Sousa trafił w słupek, a Joel Pereira z najbliższej odległości wykopał piłkę poza stadion. Jak się okazało, było to tylko odłożenie wyroku w czasie. 

Minęło dosłownie kilka minut i po rzucie wolnym sprzed pola karnego kapitalnym uderzeniem – tym razem bez wątpliwości – wynik otworzył Dino Hotić. Gospodarze jeszcze nie pogodzili się z utratą gola, a Jakub Mądrzyk po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Tym razem w sytuacji sam na sam bez problemu pokonał go Mikael Ishak. Dopiero po tym Stal po raz pierwszy groźnie zaatakowała. Po dośrodkowaniu z lewej strony Domański mocnym strzałem głową obił poprzeczkę.

W drugiej części gry tempo wyraźnie siadło. Stal była zbyt słaba, żeby realnie zagrozić Bartoszowi Mrozkowi, a Lechowi niespecjalnie zależało na dalszym strzelaniu. Właściwie najważniejszym momentem była zmiana Afonso Sousy, który boisko opuszczał przy pomocy fizjoterapeutów. Swoje szanse dostali zmiennicy. Bryan Fiabema, Ali Gholizadeh, Filip Jagiełło, Filip Szymczak, przede wszystkim jednak pierwszy raz w niebieskiej koszulce zagrał Patrik Walemark. Na sam koniec czerwoną kartkę za faul właśnie na Szwedzie obejrzał Bert Esselink. To był ostatni akcent tego spotkania i niedługo później Szymon Marciniak gwizdnął po raz ostatni tego wieczoru.

Mikołaj Duda 

Udostępnij:

Podobne

Lech w sparingu pokonał 3:1 Wartę

W przerwie na zgrupowania reprezentacji piłkarze Lecha i Warty, chcąc zachować rytm meczowy, rozegrali spotkanie sparingowe. Odbyło się ono na bocznym boisku Enea Sadionu i

Zadanie Lecha: odzyskać rytm

Odczarował kilka stadionów, przełamał złe serie, zanotował najlepszy start w lidze od dekad. Jego drużyna lideruje i wydaje się nabierać rozpędu. A tu jak na