Druga połowa meczu jubileuszowego to pokaz siły i możliwości Lecha. Wcześniej jednak mieliśmy połowę pierwszą, gdy widzieliśmy inną, kompletnie bezradną grupę piłkarzy. I właśnie fakt istnienia dwóch różnych drużyn nie pozwala jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy Kolejorz jest faworytem w wyścigu po mistrzostwo. Nikt, nawet trener nie przewidzi, która z nich zagra w danym meczu.
Wystarczyło w przerwie meczu z Jagiellonią wymienić Ramireza na Amarala i machina ruszyła. To jednak nie znaczy, że Portugalczyk był ojcem zwycięstwa. Owszem, strzelił kolejnego gola i zaliczył asystę, ale nie miał aż takiego wpływu na przebieg wydarzeń. Lech zaczął inaczej rozgrywać ofensywne akcje, szybciej biegać i posyłać piłki na dobieg, pojawiły się zagrywki z pierwszej piłki, które rozmontowały defensywę gości. Nie była ona zresztą już tak stabilna, jak w pierwszej połowie, gdy dostępu do bramki prawie bez przerwy strzegło 6-7 zawodników, którym wystarczyło przesuwać się, by zbić Lecha z pantałyku.
Nieprzewidywalność Lecha nie wynika z przygotowania do rozgrywek, ustawienia taktycznego, formy piłkarzy. To kwestia mentalności. Trener sam przyznał, że tydzień wcześniej niemiło go zaskoczyła większa determinacja zawodników Wisły Kraków niż jego piłkarzy. Niekiedy trudno im się zmusić do walki na całego, a jeszcze trudnej pokazać pełnię możliwości. Właśnie ze złego nastawienia psychicznego wynika tak wielka liczba popełnianych błędów, to niechlujstwo, które tak trudno zwalczyć i które tak bardzo denerwuje ludzi zainteresowanych sukcesem Kolejorza.
Kiedy piłkarze Lecha zobaczyli wypełniony do ostatniego miejsca stadion, poczuli atmosferę wielkiego święta i dotarło do nich, jak wiele zależy od postawy, jaką zaprezentują, poczuli się jak sparaliżowani. Widać było, że bardzo chcą, najchętniej unicestwiliby przeciwnika natychmiast, rozbili go w pył. Nie wiedzieli tylko, jak się za to zabrać. Brakowało im jakiegokolwiek pomysłu na rozmontowanie bloku obronnego Jagiellonii. Wyciąganie wniosków nie jest specjalnością tej drużyny ani tego klubu. Takie sytuacje mogą się powtarzać, niejedna drużyna zechce zneutralizować ofensywę Lecha. Mało prawdopodobne, by nauka z pierwszej połowy sobotniego spotkania nie poszła w las.
W rozgrywkach nastąpiła dwutygodniowa przerwa. Po niej Lech wybiera się do Wrocławia, gdzie nie idzie mu od kilku lat dobrze. Będzie w trudnej sytuacji, bo mecz został wyznaczony już na piątek, a kluczowi zawodnicy nie spędzą najbliższego czasu w Poznaniu. Nie licząc młodzieżowców, gracze Kolejorza zostali powołani do pierwszych reprezentacji Polski, Słowacji, Szwecji, Gruzji. Po przerwie reprezentacyjnej nigdy Lech nie błyszczy. Tym większej wagi nabiera pytanie, które oblicze drużyny ujrzymy za dwa tygodnie.