Przygoda w europejskich pucharach już za nami. Lech przemierzył kilkadziesiąt tysięcy kilometrów przez Azerbejdżan, Gruzję aż do Włoch. Piłkarzom nie spieszyło się, żeby już zakończyć te odległe wyprawy. We Florencji zabrakło niewiele. W pewnym momencie wynik wskazywał na dodatkowe pół godziny gry. Dała o sobie znać jakość piłkarska przeciwników, którzy odwrócili niekorzystny dla siebie wynik.
Spotkania w Radomiu nie można zaliczyć do udanych. Widoczne było zmęczenie natłokiem meczów, co spowodowało stratę ważnych ligowych punktów. Przed podopiecznymi Johna van den Broma pozostały tylko mecze w Ekstraklasie, a najbliższy zagrają przy Bułgarskiej z Górnikiem Zabrze.
Przed czwartkowym meczem wiele osób przesądziło odpadnięcie Lecha z Ligi Konferencji. Zostało uznane, że stracenie 3 bramek więcej od przeciwnika jest niemożliwe do odrobienia. Holenderski szkoleniowiec Kolejorza wysyłał lekko sprzeczne sygnały. Na konferencji w przededniu spotkania mówił o większym utrzymaniu się przy piłce i próbowaniu do ostatniego gwizdka arbitra, natomiast w podstawowym składzie zrobił małą rewolucję wystawiając Artura Sobiecha i Alana Czerwińskiego.
Lech idealnie wszedł w mecz. Pierwsza ofensywna akcja poprowadzona skrzydłem przez Michała Skórasia skończyła się golem Afonso Sousy, dla którego był to 3 gol w ostatnich 2 spotkaniach. Przez następne minuty Lechici dzielnie się bronili nie pozwalając stworzyć zagrożenia pod własną bramką. Sprzyjało też szczęścia. Czerwiński mimo żółtej kartki nieprzepisowo zatrzymywał przeciwnika, a Murawski w starciu w polu karnym mógł sprokurować jedenastkę. Do przerwy rezultat się nie zmienił mimo dominacji Violi.
W drugiej części nie zmienił się zbytnio obraz gry, podobnie jak zabójcza skuteczność gości. Po kilkunastu minutach defensywy, Kolejorz ruszył z kontratakiem i w polu karnym przeciwnika odnalazł się Skóraś, który został sfaulowany. Do piłki podszedł Kristoffer Velde, który pewnie pokonał doświadczonego bramkarza gospodarzy. Kilka minut później szybko z autu rozpoczął polski skrzydłowy, do piłki dopadł Jesper Karlstrom, który mocno uderzył wzdłuż bramki, a Artur Sobiech z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Na Artemio Franchi zapanowała konsternacja. Włoscy piłkarze byli zirytowani, a ich fani nie wiedzieli, co się właśnie stało.
Wydawało się, że nieuchronnie zmierzamy do dogrywki lub Lech trafi po raz czwarty, bo zawodnicy ofensywni Vincenzo Italiano nie potrafili stworzyć żadnego zagrożenia. Niestety dobrą okazję Fiorentinie stworzył Velde, który sfaulował rywala blisko bramki Filipa Bednarka. Wrzutkę Murawski wybił pod nogi Riccardo Sottila, który pewnym strzałem dał swojej drużynie awans do półfinału rozgrywek. Przez następne kilkanaście minut Kolejorz starał się jeszcze raz trafić do bramki Terracciano, jednak emocje zakończył Filip Dagerstal, który w newralgicznym miejscu stracił piłkę, a gola dla gospodarzy strzelił Gaetano Castrovilli.
Zwycięstwo, które oznaczało pożegnanie się z europejskimi rozgrywkami, niesie ze sobą wiele pozytywów. Dzięki wygranej na konto Lecha wpadły bardzo ważne rankingowe punkty, które powinny dać rozstawienie w 4 rundzie eliminacji przyszłorocznej edycji. Zdecydowanie zyskuje też klubowa kasa, która za każdy triumf otrzymuje dodatkowe honoraria. Cała przygoda, rozpoczęta 5 lipca, dała wiele pozytywnych wrażeń kibicom, piłkarzom, sztabowi i działaczom. Napisało się wiele niezapomnianych historii, które na długo zachowamy w pamięci, jak mecz z Austrią Wiedeń, Villarealem czy Fiorentiną.
Gra w Europie i dojście do tak dalekiej fazy rozgrywek daje wiele korzyści, które nie zawsze można zmierzyć. Przede wszystkim Lech zarobił kilkadziesiąt milionów złotych, które pójdą na funkcjonowanie akademii, klubu i wzmocnienia do pierwszej drużyny. Wpływa to też na wypromowanie zawodników, których można sprzedać za znacznie większą kwotę. Kolejorz staje się też bardziej rozpoznawalny na kontynencie i nawiązuje współpracę z czołowymi markami. Przygodę w Lidze Konferencji można wykorzystać też przy zachęcaniu lepszych zawodników do przenosin na Bułgarską.
Drużyna po 4 dniach od wyprawy do Toskanii, udała się do Radomia. John van den Brom wziął ze sobą tylko 16 graczy, bo w Poznaniu pozostali: Mikael Ishak, Pedro Rebocho czy Filip Marchwiński. W porównaniu do składu z czwartku zmienił się tylko lewy obrońca, pojawił się na tej pozycji Barry Douglas. Wśród gospodarzy też zabrakło kilku zawodników, m.in. Chico Ramosa, który w spotkaniu z Cracovią odniósł poważną kontuzję. Roszada nastąpiła też na ławce trenerskiej, Mariusza Lewandowskiego zastąpił Constantin Galca.
Mecz mógł świetnie się rozpocząć. W pierwszej minucie dogodną szansę miał Afonso Sousa, ale piłka po rykoszecie trafiła w poprzeczkę. Kilka minut później Kolejorz już przegrywał, gdy atomowym strzałem z rzutu wolnego Filipa Bednarka pokonał Leonardo Rocha. Radomiak w pełni kontrolował to spotkanie i Lechici byli bezsilni. Większość zawodników wyglądała bardzo źle i nie potrafiła stworzyć zagrożenia pod bramką przeciwnika. Najaktywniejszy był Kristoffer Velde, który starał się wchodzić w pojedynki, jednak nie wychodziło z tego żadne niebezpieczeństwo dla gospodarzy.
Druga odsłona nie różniła się znacząco od pierwszej, ale John van den Brom musiał kazać swoim podopiecznym zagrać bardziej ofensywnie. Gdy piłka znajdowała się blisko bramki przeciwnika, najczęściej bardzo niedokładnie zagrywali boczni defensorzy. Przez zdecydowaną większość spotkania Radomiak skutecznie się barykadował i trwało to aż do 84 minuty, kiedy to piłka szczęśliwie znalazła się pod nogami Artura Sobiecha, który pokonał Gabriela Kobylaka. W ostatnich minutach Lech starał się przechylić szalę na swoją stronę, jednak piłki meczowej w doliczonym czasie nie wykorzystał zawodnik gospodarzy.
Niedzielne starcie będzie równie ważne dla obydwu stron. Górnik walczy o utrzymanie i zajmuje 11 miejsce, ale ma tylko 5 punktów nad strefą spadkową. Gra Zabrzan poprawiła się gdy Bartosza Gaula na stanowisku trenera zmienił Jan Urban, który w przeszłości prowadził też Lecha. W ostatniej kolejce zanotowali bardzo ważne zwycięstwo, pokonali bezpośredniego rywala w walce o pozostanie w elicie, Śląsk Wrocław. W Poznaniu nie pojawi się największa gwiazda Lukas Podolski, który musi pauzować ze względu na nadmiar żółtych kartek. Defensywa gospodarzy będzie musiała zwrócić szczególną uwagę na duet Japończyków, Kanjiego Okunukiego i Daisuke Yokotę, jednak to po stronie podopiecznych Johna van den Broma zdecydowanie stoi jakość piłkarska.
Kolejorz prawdopodobnie znów nie wystąpi w najsilniejszym składzie. Zawodnicy wyraźnie odczuwają trudy sezonu, a szczególnie dotyczy to Mikaela Ishaka, który do końca rundy ma być oszczędzany. Najważniejszym celem na to spotkanie musi być zwycięstwo i przełamanie passy dwóch ligowych remisów z rzędu. Na pewno będzie to bardzo ciężkie spotkanie, jednak Lech jest zdecydowanym faworytem i musi udowodnić to w niedzielę na placu gry.
Mikołaj Duda