Lewy obrońca, 27-letni Szwed, złożył podpis pod umową na trzy lata, będzie też mógł zostać w Lechu na kolejny rok. Zagra tu z numerem 5 na koszulce, ale wcześniej jeszcze czekają go dwa występy w barwach Djurgadens IF, na taki układ zgodziły się władze Lecha. Do Poznania przyjedzie trzy dni przed początkiem ligowych rozgrywek. Jest jednak w rytmie meczowym, pozostanie mu tylko wpasować się w zespół Kolejorza.
Elias Andersson, który prawdopodobnie kosztował Lecha 400 tysięcy euro, przyleciał do Poznania w poniedziałek po południu. Od razu zaczął testy medyczne, kontynuował je we wtorek rano, by wreszcie podpisać kontrakt, odbyć sesję zdjęciową i pierwsze rozmowy z klubowymi mediami.
Jest piłkarzem lewonożnym, który przez pierwsze lata kariery specjalizował się w grze jako środkowy pomocnik. W Djurgardens na tej pozycji miał zastąpić Jespera Karlstroma, przechodzącego do Lecha. Jednak szybko został przekwalifikowany na bocznego obrońcę, co okazało się posunięciem trafnym, piłkarz został powołany do reprezentacji swego kraju, w debiucie strzelił gola z rzutu wolnego. Jest graczem silnym, dobrze operującym piłką, potrafi zdobywać gole, a przede wszystkim asystować. W szwedzkiej ekstraklasie rozegrał 139 meczów, strzelił 12 bramki, miał 22 asysty.
W ten sposób szwedzka kolonia w Lechu jest już czteroosobowa. W tym roku Andersson rywalizował z Lechem w Lidze Konferencji, jego zespół został dwukrotnie pokonany. Klubowym mediom powiedział po podpisaniu kontraktu, że imponuje mu duży, fantastyczny stadion, nie może się doczekać występu przed „nieprawdopodobnie wspaniałymi” kibicami Lecha.
Fot. lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka