Bohater „Marchewa” dał Lechowi zwycięstwo w Gliwicach

Tylko dwa celne strzały oddał Lech w Gliwicach, ale wygrał 2:1. Wielu piłkarzom daleko do formy sprzed wakacji, zachował ją tylko ojciec zwycięstwa – Filip Marchwiński, zdobywca pięknych goli. Kolejorz miał przewagę w posiadaniu piłki, gorzej mu wychodziło kreowanie sytuacji bramkowych. Nie zagrał świetnego meczu, potrafił jednak odwrócić losy rywalizacji i pokonując groźnego u siebie rywala udanie zacząć walkę mistrzostwo.

Trener Lecha, wobec charakterystycznych dla tej ekipy personalnych problemów w defensywie, nie ryzykował. Nie postawił na młodego Pingota, lecz sprawdzonego, ale nie specjalizującego się w grze na środku obrony Czerwińskiego. Pozwolił za to zadebiutować, i to na dwóch pozycjach, Anderssonowi, który jeszcze w poniedziałek zagrał w lidze szwedzkiej. Pierwszym bramkarzem nadal jest Filip Bednarek, który raz swą drużynę uratował, ale kilkakrotnie się nie popisał. Po długiej przerwie mógł wreszcie zagrać Ishak.

Spora przewaga Kolejorza od samego początku w posiadaniu piłki. Prowadził akcje ofensywne, były one jednak schematyczne i nie mogły zrobić krzywdy Piastowi. Gospodarze grali kompaktowo, formacje były blisko siebie, co sprawiało wrażenie wyczekiwania na okazję do szybkiego ataku. Trudno więc powiedzieć, kto miał naprawdę kontrolę nad tym meczem – przyczajony Piast czy biegający z piłką przy nodze Lech.

Po 20 minutach Lechowi zdarzyły się poważne błędy. Jeden z nich w niebezpiecznej sytuacji popełnił Milić, a ratujący go Karlsrom złapał żółtą kartkę. Po chwili niespodziewanie piłkę zgubił Bednarek i zrobiło się niebezpiecznie, na szczęście tylko na moment. To nie było koniec pomyłek, bo Piast często przechwytywał piłkę po nieprecyzyjnych, zwykle zbyt krótkich podaniach graczy Kolejorza.

Po pół godzinie gry Piast przejął inicjatywę. Wykorzystywał niedokładności, chwilami nieporadność graczy Kolejorza, przedostawał się pod pole karne gości i robiło się groźniej niż po ich bezproduktywnych atakach. Najgorsze zdarzyło się w 41 minucie, gdy walczący o górną piłkę Bednarek przewrócił gracza gospodarzy, a Szymon Marciniak podyktował rzut karny, choć sytuacja była kontrowersyjna. Po chwili Lech przegrywał 0:1. Odpowiedź mogła być szybka, gdy piłka odbiła się od nogi Marchwińskiego, a potem od słupka bramki Piasta.

W pierwszej połowie Lech nie oddał ani jednego celnego strzału. Grę w drugiej zaczął od środka i nie upłynęła minuta, nim oddał pierwszy i od razu zdobył wyrównującego gola. Bohaterem został Marchwiński, który popisał się świetnym uderzeniem z prawej strony w długi róg. Mecz zaczął się od początku. Lech chciał iść za ciosem, wróciła jednak niedokładność, w czym celował nieskoordynowany Velde. To nie był skuteczny skrzydłowy z końcówki sezonu.

Jednak nie kto inny, jak właśnie on asystował przy bramce dającej Lechowi prowadzenie. Po jego dośrodkowaniu „Marchewa” zademonstrował to, czym zasłynął w poprzednim sezonie – znakomity timing, wyjście w powietrze, świetny strzał głową. Piękny filmowy gol bohatera tego spotkania. Po chwili trener Lecha dokonał trzech zmian, przygotowanych jeszcze przed tym golem. Jeden ze zmienników, Afonso Sousa doznał bolesnej kontuzji już w pierwszym kontakcie z piłką, jednak .wrócił do gry.

W 70 minucie urazu kolana doznał Murawski, a ponieważ wcześniej boisko opuścił Karlstrom, Lech został bez klasycznych defensywnych pomocników. W tej sytuacji umiejętności gry także na tej pozycji musiał zademonstrować Andersson. Na bocznej obronie zastąpił go Douglas. Od tego momentu narastała przewaga Piasta. Najbliżej wyrównania był w 77 minucie, gdy beznadziejnie piłkę z obrony wyprowadzał Alan Czerwiński, a przeciwnik dzięki temu wywalczył rzut rożny. Bednarek wypluł piłkę broniąc strzał głową, ale kapitalnie zatrzymał dobitkę.

Na ostatnie 10 minut wszedł na boisko dawno na nim niewidziany w meczu o stawkę Szymczak. Zastąpił Velde, który miał asystę, ale poza tym grał beznadziejnie, partolił akcję po akcji. Pod koniec spotkania Lech ograniczył się do obrony, momentami desperackiej. Marciniak przedłużył mecz o 8 minut, ale dołożył kolejne 4, kilku piłkarzy łapały bowiem skurcze i trzeba ich było ratować. W ostatnich sekundach Piast miał kapitalną okazję bramkowa, spartolił ją jednak dramatycznie i Kolejorz mógł się cieszyć z pierwszego wygranego meczu.

Fot. Damian Garbatowski

Udostępnij:

Podobne

Przedwczesne marzenia?

W ostatnich pięciu meczach, na przełomie 2024 i 2025 roku, Lech zdobył „aż” 4 punkty. Jeszcze w piątek, mimo porażki w Gdańsku, traktowany był jako

Powrót do Poznania i do normalności

Po każdym zaskakująco złym występie Lech zalicza dobre spotkanie. Dużo lepiej niż na wyjazdach czuje się i punktuje na własnym stadionie. Mierząc się z mocnymi