Nieciekawe spotkanie Warty. Słabo grała przeciwko Cracovii, przez całe spotkanie nie oddała ani jednego celnego strzału. Goście mieli przewagę, raz nawet celnie, choć niegroźnie uderzyli na bramkę, ale mimo przewagi nie potrafili zdobyć gola. W ostatnich minutach desperacko broniącym się Zielonym dopisało szczęście. Wynik 0:0 jest dla nich korzystny, ale nie był to pasjonujący mecz.
Ledwo się zaczął, a nad Grodzisk nadciągnęły czarne chmury, zasłoniły słońce. Padający deszcz zamienił się w ulewę, z którą musieli zmagać się piłkarze obu drużyn. Lepiej to wychodziło Cracovii, dłużej utrzymującej się przy piłce, przejawiającej inicjatywę, dążącej do zdobycia gola. Zieloni odpowiadali sporadycznie. Żadnemu z zespołów niemal do końca spotkania nie udawało się oddać celnego strzału. Goście prowadzili akcje składne, ale tylko do pola karnego Zielonych.
Druga połowa zaczęła się w słońcu, co obrazu gry to nie zmieniło. Warta teraz żwawiej poruszała się po boisku, wciąż jednak nie potrafiła konstruować akcji ofensywnych, do tego niepewnie spisywała się w defensywie, popełniała proste błędy. Wielokrotnie gospodarzy musiał ratować obrońca Stavropoulos, który do końca meczu nie dotrwał, trener Szulczek podjął zaskakującą decyzję zmieniając go na Pleśnierowicza.
Im bliżej było do końca, tym bardziej zawzięcie trzeba się było bronić przed atakami Cracovii. Dopiero w 90 minucie oddała ona celny strzał, głową po dośrodkowania z rzutu wolnego. Bramkarz Warty nie miał żadnego problemu ze złapaniem piłki. W doliczonym czasie trwało oblężenie jego bramki. Miał szczęście, gdy piłka po uderzeniu Makucha odbiła się tylko od poprzeczki.