Mecz był żywy, interesujący, podobał się publiczności, która wypełniła niemal całą trybunę stadionu miejskiego w Opalenicy. Szkoda tylko, że zbrakło goli.
Już dziś można powiedzieć, że najwyższej formie znajduje się Gergo Lovrencsics. Węgier, który był czołowym graczem Lecha w rundzie wiosennej, imponuje klasą. Przede wszystkim jednak zadziwia postępami, jakich dokonuje niemal z tygodnia na tydzień. Jesień miał marną, wiosną rozkwitł, a teraz jest już graczem wielkiej klasy. Bombardował strzałami bramkarza Omonii, miał jednak pecha.
Po ośmiu miesiącach do gry wrócił Manuel Arboleda. I znów jest ostoją defensywy. Gra pewnie, czuje piłkę, umiejętnie wyprowadza ją do przodu i fachowo przerywa akcje przeciwników. Coraz lepiej spisuje się jego partner Marcin Kamiński. To będzie wkrótce defensor wielkiej klasy. Hubert Wołąkiewicz, grający tym razem na boku, pokazał to, z czego go znamy. Potrafi odebrać rywalom piłkę, ale i często zagrać niecelnie. Przestrzelił karnego. Brak napastników był w tym meczu szansą dla Vojo Ubiparipa. Szansą znów niewykorzystaną. Serb tracił piłkę, niecelnie strzelał, choć raz był bliski pokonania bramkarza przeciwników.
Lech miał tylko 14 piłkarzy do gry, więc mogli pokazać się gracze młodzi. W ostatnich minutach oglądaliśmy akcję z udziałem Karola Linetty’ego, Dariusza Formelli, który posłał ze skrzydła fantastyczną piłkę do 16-letniego Dawida Kownackiego. Ten jednak z dwóch metrów trafił w bramkarza. Szkoda, bo zaliczyłby fantastyczny debiut w dorosłej piłce. To jednak gracz z ogromnym potencjałem, prawdziwy skarb Lecha.